Reklama

Dobra robota Cracovii. Rakels może jeszcze renegocjować podwyżkę.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

26 września 2015, 19:41 • 2 min czytania 0 komentarzy

To była stara, dobra Cracovia – ta, która pod wodzą Jacka Zielińskiego wielokrotnie zaskakiwała nas in plus. I dziś z naprawdę solidnym środkiem pola, aktywną ofensywą, skutecznym Denissem Rakelsem i wypracowanymi schematami pokazywała w wielu momentach kawał niezłej piłki. A mimo to przy kilku zmarnowanych okazjach niewiele brakowało, by mecz skończył się remisem.

Dobra robota Cracovii. Rakels może jeszcze renegocjować podwyżkę.

W ostatnich dniach z Cracovią przedłużyło umowy dwóch piłkarzy, Bartosz Kapustka i Rakels. Ten pierwszy znów miał przebłyski: fajnie rozgrywał, odgrywał piętką, przy golu zaliczył asystę drugiego stopnia, wypuszczając w uliczkę Jendriska. Ale Rakels to był dziś inny poziom, najwyższa półka. Potrafił znaleźć się pod bramką Putnocky’ego dwa razy – najpierw dobijając obroniony prze niego strzał, potem wykorzystując dobre odegranie Jendriska. Łotysz i tak może czuć niedosyt: na dopełnienie hat-tricka miał 45 minut, a kilku okazji nie wykorzystał. Mimo to, MVP nie trudno wskazać. Niezły był Cetnarski, choć w kluczowych momentach brakowało mu dokładności, sporo wnosił Jendrisek, podobnie Kapustka, ale Rakels to gwóźdź dzisiejszego programu.

Cracovia w wielu momentach przyciskała Ruch do ściany. To była szybka gra, często po ziemi, od nogi do nogi, z agresją i pressingiem. Gospodarze parę razy potrafili wyjść tak wysoko, że Niebiescy tracili pomysł, co z piłką zrobić – w konsekwencji przykładowy Szyndrowski tracił ją już na 20. metrze. Zresztą, zachowanie obrońców Ruchu przy golach to zupełnie inna sprawa:

Przy golu numer 1 Szyndrowski z Konczkowskim tak przy rzucie rożnym pokpili sprawę, jakby wbiegającym pod bramkę Rakelsowi i Jendriskowi życzyli powodzenia i w dalszej części akcji trzymali kciuki.

Przy golu numer 2 akcja poszła stroną Szyndrowskiego, Konczowski z Grodzickim zaspali kompletnie, a Koj był na wakacjach.

Reklama

Mistrzów podpatrzył Sretenović, wraz z kolegami, który zrobił wszystko, by dać nadzieję Ruchowi. Lipski wyrzucił na bok Zieńczuka, ten w spokoju dorzucił Stępińskiego, który bez żadnej opieki wykończył akcję. I zaczęła się nerwówka – Cracovia może i grała fajną piłkę, ale zbyt mało skuteczną. Jeden gol przewagi to, powiedzmy sobie szczerze, żadna przewaga. Zaczęło się robić ciepło, coraz cieplej, trzy minuty przed końcem z piłką minął się Sandomierski, wcześniej o centymetry pomylili się Stępiński z Mazkiem. Niewiele brakowało więc, by ciepło miał też Zieliński, którego podopieczni trochę w poprzednich meczach zbłądzili z drogi. Dziś ją, a przynajmniej jej fragment, odnaleźli.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...