Momenty, gdy zdrowy rozsądek wygrywa z oszołomstwem, są ostatnio tak rzadkie, że trzeba je celebrować. No więc – cieszmy się. Kara zamknięcia stadionu nałożona na Lecha Poznań za transparent w Sarajewie została uchylona. Nie zawieszona, tylko uchylona. Czyli – nie ma jej i nie będzie. Koniec, kropka.
Sprawa zakończyła się najlepiej jak mogła, bo Lech musi zapłacić tylko 20 000 euro grzywny – a przecież o to właśnie chodziło, że kara powinna być proporcjonalna do przewinienia i powinna też mieć element prewencyjny. Teraz wszystko jest jak należy. Namierzono flagę z niepożądanymi treściami, więcej jej na stadionie nie będzie, natomiast nie zastosowano przesadnie ostrego środka, uderzającego w kilkadziesiąt tysięcy normalnych kibiców. I co też ważne: Lech nie straci kilku milionów złotych, bo do tego sprowadzało się zamknięcie obiektu.
Gdyby to był mecz piłkarski, należałoby uznać, że Zbigniew Boniek pokonał „Nigdy Więcej“ 2:0. W tej sprawie akurat się zawziął, zwłaszcza, że przedstawiciele „NW“ kilkoma wypowiedziami prasowymi zagrali mu na ambicji. Już z czasów piłkarskich wiadomo, że Bońka lepiej nie drażnić, bo poruszy niebo i ziemię.
Dlaczego 2:0? Bo najpierw kara została szybciutko zawieszona, a teraz uchylona.
Problem jednak w tym, że teraz zaczyna się zupełnie inny mecz, bo jeszcze nad Lechem wisi możliwa odpowiedzialność za okrzyki „Piła, Piła – biała siła“, wznoszone w Bazylei. Jak się łatwo domyślić, w tej kwestii Boniek o Lecha bić się nie będzie, bo trzeba być naprawdę skrajnym kretynem, by wznosić podobne hasła. W dodatku kretynem złośliwym, by robić to w takim akurat momencie – wiedząc, że klub jest pod ostrzałem. Jak tę sprawę rozstrzygnie UEFA, dopiero się przekonamy. Ale Boniek – tak nam się zdaje – zszedł już z boiska przy stanie 2:0 i teraz „Nigdy Więcej“ będzie starało się to wykorzystać. Niestety, przy silnym wsparciu kretynów z Bazylei.
Zgadujemy, że nikt nie postarał się, by ich namierzyć. Zapewne w Szwajcarii jest „kiepski monitoring“.
Fot. FotoPyK