Uderzające, jak lekceważone są w naszym kraju konferencje prasowe. Mamy wrażenie, że dla Jose Mourinho to momentami największe wydarzenie weekendu. W Hiszpanii czasem poruszane są taktyczne szczegóły, czasem typowe pierdoły, ale trener zawsze musi przebrnąć przez solidne grillowanie, na które oczywiście za każdym razem jest doskonale przygotowany. W Niemczech Klopp zrobił z konferencji prasowych fantastyczne show a podobne przykłady można by pewnie mnożyć długo.
Zasadniczo jednak nawet w miejscach, gdzie konferencje prasowe nie są szczególnie istotne, większość działa zgodnie z dość logiczną zasadą: jeśli masz okazję, by nie strzelać w sobie kolano, spróbuj ją wykorzystać.
Niestety, w najbardziej profesjonalnych polskich klubach zasada dotycząca unikania strzałów w kolano jest kompletnie nieznana. Zastanawiamy się tylko – kto czyni to spektakularniej? Od początku sezonu wygląda to bowiem tak:
– strefa mieszana po meczu z Lechem, w którym Legia zagrała tak rzadką kupę, że nawet nam było wstyd: „Lech nie stworzył sobie na tyle klarownych sytuacji, by wygrać ten mecz. To my daliśmy mu szansę, a on to po prostu wykorzystał”.
~ Dzieje Apostolskie, apostoł futbolu Ondrej Duda, list do piłkarskiej Polski, 1 Dud 12-13
– skoro już jesteśmy przy Dudzie, pamiętajmy, że na stadionie gwiżdżą tylko nieudacznicy. Czasem tylko podłączali się też frustraci, ale przede wszystkim nieudacznicy.
– Berg po meczu z Botosani dochodzi do odkrywczych wniosków, że Rumunia była przez chwilę dziesiąta w rankingu FIFA, co oznacza, że ich rywal był zdecydowanie mocniejszy, niż przedstawiały to media (wyprostowaliśmy jego wypowiedź W TYM MIEJSCU. Oczywiście nie zabrakło kultowego: “a my i tak mogliśmy wygrać 5:0”. Zasadniczo to jest stały element konferencji, bo Lega zawsze mogła wygrać wyżej. A nie wygrywa, bo planety układają się w chujowy sposób.
– Klimczak po osiemdziesięciu dziewięciu porażkach i czterdziestu ośmiu kompromitacjach stwierdza, że nie ma kryzysu w Lechu Poznań a Holman to znakomity zawodnik. Po czym dodaje, że leży przygotowanie fizyczne, mentalne, umiejętności poszczególnych piłkarzy, zawodzą decyzje Skorży, wszystkie transfery a Holman i reszta jego równie znakomitych kolegów jest słaba. Można przeklinać? Kurwa, słaba. Ale jeszcze raz podkreślmy: kryzysu nie ma.
– Skorża przekonuje, że on by w pucharach chciał grać najsilniejszym składem, ale nie wszystko zależy od niego;
– Berg ogłasza, że mecz z FC Midtjylland był całkiem dobry, ba, Legia miała więcej okazji i sytuacji;
– Skorża stwierdza rzeczowo, że Karol Linetty, gość, który ma być największą reklamą Akademii Lecha, brylantem, sprzedanym za ogromne pieniądze do Anglii czy innej Belgii, nie jest w stanie grać dwa razy w tygodniu;
A podobnych kompletnie nieprzemyślanych wypowiedzi moglibyśmy tu jeszcze wymienić z dziesięć. Tak jakby w chorych głowach poznaniaków i warszawiaków zrodził się pomysł osobliwego konkursu: kto mocniej wygłupi się na konferencji prasowej? Kto bardziej obnaży braki własnego klubu? Kto dobitniej udowodni, że kompletnie nie ma pojęcia, że konferencja prasowa to okazja do zdobycia uznania kibiców, do pozyskania sympatii w całym środowisku piłkarskim, a w najgorszym wypadku: chociaż uciszenia na moment burzy wokół klubu?
I Legia, i Lech wychodzą na kolejne spotkania z mediami z naładowanymi karabinami. Zamiast jednak rozstrzelać zarzuty wobec klubów, napieprzają po własnych kolanach. Konsekwentnie, bez napinki, udowadniają, że nawet w tak trywialnej sprawie jak komunikacja z mediami przechodzą przez ogromny kryzys. I zamiast gasić pożary – wzniecają kolejne, co ma realny wpływ na frekwencję i wizerunek obu klubów w środowisku. Zaś wypowiedzi o Linettym, odpuszczeniu pucharów, czy “bardzo dobrej pierwszej połowie z Duńczykami” to już czysty sabotaż.