Władze polskich klubów już nie raz i nie dwa udowodniły, że nie ma jednego dobrego momentu na zmianę trenera. W ich mniemaniu po prostu nie istnieje taki, który byłby zły, zwolnić można zawsze. Przyjęło się jednak, że wrześniowa przerwa na mecze kadry to chwile, w których przewrócenie chyboczącego się stołka teoretycznie jest niezłym rozwiązaniem. Bo następca ma czas, by w spokoju popracować z drużyną. W tym sezonie Ekstraklasy przed nią zdążyły już spaść dwie (a nawet trzy) trenerskie głowy – z Zabrza pogoniono duet Warzycha-Dankowski, a z Lechii zwolniono Jerzego Brzęczka. Jeśli doliczymy do tego przetasowania w pierwszej lidze, w której co prawda nie ma przerwy na kadrę, ale liczba rozegranych kolejek zmusza do pierwszych podsumowań, dochodzą do tego Ryszard Kuźma (Miedź Legnica), Tomasz Asensky (Olimpia Grudziądz) i Marek Motyka (Rozwój Katowice).
Tak więc łącznie już pięciu trenerów z powodu wyników zdążyło pożegnać się z drużynami, z którymi przepracowali okres przygotowawczy. Dużo, karuzela znów kręci się w niezłym tempie. Szczerze mówiąc, zaśmierdziało nam to nawet jakimś rekordem. W związku z tym z ciekawości postanowiliśmy sprawdzić, jak się sprawy miały w ostatnich latach. Uwzględnialiśmy okres przed lub w trakcie przerwy na mecze reprezentacji.
Jest gorzej? Lepiej? Tak samo? Zobaczcie sami.
2015/16 – pięciu*: Warzycha/Dankowski (Górnik Zabrze), Brzęczek (Lechia Gdańsk), Kuźma (Miedź Legnica), Asensky (Olimpia Grudziądz), Motyka (Rozwój Katowice)
2014/15 – dwóch: Rumak (Lech Poznań), Paixao (Zawisza Bydgoszcz)
2013/14 – pięciu: Ojrzyński (Korona Kielce), Hapal (Zagłębie Lubin), Górak (GKS Katowice), Ulatowski (Miedź Legnica), Hajdo (Sandecja Nowy Sącz)
2012/13 – dwóch: T. Fornalik (Ruch Chorzów), Lenczyk (Śląsk Wrocław)
2011/12 – sześciu: Janas (GKS Bełchatów), Probierz (Jagiellonia Białystok), Pyrdoł (ŁKS), Bratkowski (ŁKS), Jakołcewicz (Warta Poznań), Broniszewski (Wisła Płock)
2010/11 – trzech: Kasperczak (Wisła Kraków), Fornalak (GKS Katowice), Mandrysz (Pogoń Szczecin)
2009/10 – sześciu: Chojnacki (Arka Gdynia), Płatek (Cracovia), Grembocki (Poloni Warszawa), Lesiak (Zagłębie Lubin), Stawowy (Górnik Łęczna), Chrobak (Znicz Pruszków)
2008/09 – trzech: Wieczorek (Górnik Zabrze), Radolsky (Ruch Chorzów), Kowalski (GKP Gorzów Wielkopolski)
2007/08 – czterech: Probierz (Widzew Łódź), Borkowski (Lechia Gdańsk), Makowiecki (ŁKS Łomża), Cyzio (Pelikan Łowicz)
2006/07 – czterech: Kubicki (Górnik Łęczna), W. Fornalik (Odra Wodzisław), Wiśniewski (Polonia Warszawa), Białek (Zagłębie Sosnowiec)
* Romuald Szukiełowicz (Zagłębie Sosnowiec) zrezygnował z funkcji trenera jeszcze przed startem rozgrywek z powodu zmian w umowie. Takich przypadków – trenerów, którzy z rożnych względów wylecieli/odeszli jeszcze przed pierwszymi meczami – nie uwzględnialiśmy. Nie braliśmy pod uwagę również szkoleniowców tymczasowych, którzy z góry wiedzieli, że nie zagrzeją dłużej miejsca w klubie np. Krzysztof Chrobak w Lechu.
Jak widzicie nos nas zawiódł, o rekordzie mogłaby być mowa dopiero, jeśli robotę straciliby – przykładowo – Kazimierz Moskal i Dariusz Kubicki. Kluby zmieściły się w granicach „normy” – od dwóch do sześciu trenerów na bruku już na początku września. Nie zmienia to jednak faktu, że norma ta jest… nienormalna. W dalszym ciągu wystarczy kilka pierwszych potknięć i wina zrzucana jest na trenera. Czasami słusznie, czasami tylko dla świętego spokoju, by uspokoić kibiców.
Niestety, na powyższej liście znajdziemy znacznie więcej tych drugich przypadków.
Fot. FotoPyK