Sveina Grondalena z gry wyłączyło zderzenie z łosiem, Neil Edwards doznał kontuzji próbując usunąć gęś z boiska. Sean Flynn wywrócił się na resoraku w scenie rodem z Kevina, a Rio Ferdinand w czasach Leeds uszkodził się podczas oglądania telewizji. To wszystko klasycznie absurdalne kontuzje, ale Artjoms Rudnevs wszedł na zupełnie wyższy poziom. Posłuchajcie, bo tego jeszcze nie grali: został dotkliwie pogryziony przez żonę i trafił do szpitala.
Całą sprawę odkrył Bild, a im bliżej się jej przyglądamy, tym bardziej wydaje się kuriozalna. Otóż do pogryzienia (jak to w ogóle brzmi) doszło na środku ulicy. Państwo Rudnevsowie kłócili się zażarcie, aż szacowna małżonka postanowiła męża ugryźć. W dodatku wybrała dość osobliwe miejsce, bo ugryzła Artjoma w… język. Kobita musiała przejść jakieś przeszkolenie wojskowe, z tych tajnych, zaawansowanych, bo to cios zaiste niezwykły, a w dodatku okazał się wielce skuteczny – piłkarz od razu musiał trafić do specjalisty, a miał jamę ustną pełną krwi. Zszyto mu język, podejrzewać musimy tylko, że bolało jak cholera.
Do szpitala trafił pod fałszywym nazwiskiem, by uniknąć rozgłosu, ale przy okazji policyjnego raportu o zajściu już tego manewru wykonać się nie dało i wszystko poszło w świat. Niestety, media nie potrafiły trzymać języka za zębami, nikt też nie miał zamiaru gryźć się w język słysząc o takiej historii. Najgorsze jednak, że Artjoms znalazł się w tym momencie na językach całych Niemiec. Mamy jednak nadzieję, że będzie potrafił się z tego wylizać.
Fot. FotoPyK