Powoli możemy już chyba zapomnieć o Jagiellonii Białystok z zeszłego sezonu. Drużyna, która była rewelacją ligi i przebojem wdarła się na podium Ekstraklasy, zmienia się na naszych oczach tak bardzo, że najwyższa pora postawić grubą kreskę i napisać – na Podlasiu powstaje nowy projekt. Michał Pazdan, filar obrony, już gra dla Legii, Patryk Tuszyński (najlepszy strzelec) i Nika Dzalamidze (najlepszy asystent) wyjechali do Turcji. Ciężko nie wymienić również Mateusza Piątkowskiego, który nie grał przez większość wiosny, ale wkład w brązowy medal „Jagi” miał spory (14 goli i 2 asysty). Teraz do grona zawodników, którzy wypromowali się pod okiem Michała Probierza, dołącza Maciej Gajos, lider drugiej linii, który przenosi się do Lecha Poznań.
Oczywiście nie oznacza to, że przyszedł czas na układanie epitafiów. Demontaż „brązowej drużyny” nie musi być równoznaczny z tym, że nowa Jagiellonia wróci do roli ligowego średniaka. Wręcz przeciwnie, początek nowego sezonu wskazuje, że znaczące ubytki udało się uzupełnić dzięki szybkim, ale też przemyślanym ruchom, głównie z początku okna transferowego. Vassiljev z Grzelczakiem już są pierwszoplanowymi postaciami zespołu, Góralski powoli dołącza do tego grona, a i Tomasik robi swoje na lewej obronie. Sekulski też zdążył pokazać, że może być alternatywą w ataku. W drużynie pojawili się również Alvarinho i Cernych, z czasem powinni być ważnymi postaciami. Oczywiście trener Michał Probierz zapewne nie raz rzucił mięsem, gdy „rozkradano” mu ekipę, którą starannie montował, ale należy pamiętać, że te transfery to również jego trenerski sukces. A może nawet „przede wszystkim jego”?
Teraz traci Macieja Gajosa na rzecz drużyny mistrza Polski. Mamy tu do czynienia z nie tak częstym na naszym rynku transferem gotówkowym pomiędzy polskimi klubami, lecz również transakcją, która – przynajmniej teoretycznie – wygląda na taką, na której skorzystają wszystkie zaangażowane podmioty: piłkarz, klub sprzedający zawodnika, a także ten pozyskujący.
Zastanówmy się nad sytuacją każdej ze stron.
Zacznijmy od piłkarza. Maciej Gajos, 24-lata na karku. Bez dwóch zdań, za nim bardzo dobry czas w Białymstoku. Uzyskał status wyróżniającego się ligowca – ba! – trafił do reprezentacji Polski. To, co mógł zrobić z Jagą, już raczej zrobił. Doszedł do ściany, przyszła więc pora na następny krok. Generalnie bez żadnego ryzyka można założyć, że opcje miał dwie.
Pierwsza: już teraz szukać pracodawcy za granicą, co wiązałoby się zapewne z bardzo dużą podwyżką, ale też – umówmy się – nie trafiłby do żadnego potentata. Szybciej Turcja niż Bundesliga.
Druga: postawić mały kroczek do przodu i przenieść się do drużyny ze ścisłego krajowego topu, czyli Legii lub Lecha.
Skoro z Poznania wpłynęła konkretna oferta, wybrał opcję numer dwa. Według nas nie będzie narzekał. Trafia do mistrza Polski i drużyny grającej w Europie. Idealne miejsce, by jeszcze się rozwinąć. Jego główny rywal o miejsce w składzie (Linetty) zapewne jednak nie zmieni otoczenia, ale pamiętajmy też, że niejasna jest przyszłość Hamalainena. Gajos wcale nie musi porzucać myśli o wyjeździe. Wystarczą dwie dobre rundy i będzie znacznie bliżej poważnej piłki niż teraz.
Jagiellonia… traci kolejnego ważnego piłkarza, ale należy też pamiętać, że kontrakt Gajosa wygasał wraz z końcem sezonu. Zespół z Białegostoku dostaje więc naprawdę uczciwe pieniądze (mówi się o kwocie pomiędzy 400-500 tysięcy euro) za gościa, który za kilka miesięcy na legalu mógłby dogadywać się z nowym klubem. Maszynka do robienia pieniędzy dalej działa na niezłych obrotach, do długiej listy piłkarzy sprzedanych za konkretne pieniądze, można dopisać kolejną pozycję…
2011: Grosicki do Sivassporu za 900 000 euro
2011: Sandomierski do Genk za 1 900 000 euro
2012: Cionek do Padovy za 280 000 euro
2012: Makuszewski do Tereka za 1 000 000 euro
2013: Kupisz do Chievo za 320 000 euro
2014: Dźwigała do Lechii za 250 000 euro (+ Tuszyński)
2014: Quintana do Al Ahli za 500 000 euro
2015: Pazdan do Legii za 700 000 euro
2015: Tuszyński do Rizesporu za 1 000 000 euro
2015: Dzalamidze do Rizesporu za 500 000 euro
Jest za co szukać następnych Gajosów. Warto wspomnieć też o… prestiżu. Tak, tak, dobrze widzicie. Sukcesy takich piłkarzy jak Gajos, Tuszyński czy Piątkowski w naturalny sposób powodują, że do „Jagi” lgną zawodnicy aspirujący do większej piłki. Wiedzą, że Białystok to miejsce, w którym można się wypromować. To argument, którym nie mogą się posłużyć chociażby w bogatszej Lechii.
Oczywiście korzysta też Lech. Bierze piłkarza sprawdzonego, na przyzwoitym, „okołoreprezentacyjnym” poziomie piłkarza. W tym przedziale cenowym zapewne ciężko byłoby o lepszego zastępcę dla gwiazd, których czas w Poznaniu powoli dobiega końca. Ryzyko wtopy, w przeciwieństwie do zagranicznych grajków, jest minimalne. W dodatku Gajos to wciąż piłkarz-inwestycja, na którym w przyszłości można zarobić.
Wszyscy wygrywają. No, może poza wspomnianym już Michałem Probierzem, który jest zbyt ambitny, by w ciszy zaakceptować rolę trenera klubu-inkubatora. Ale spójrzmy na to z jeszcze innej strony – jeśli szkoleniowiec Jagiellonii będzie potrafił od nowa zbudować drużynę walczącą o puchary – a na to się powoli zanosi – to i jego marka na krajowym rynku będzie jeszcze silniejsza.
ROKI
Fot. FotoPyK