Od czasu do czasu w ligach zagranicznych natrafiamy na tzw. polskie mecze. Za jednym zamachem można wtedy obejrzeć dwóch (lub więcej) naszych, stąd interesujemy się nimi szczególnie. W zeszłym tygodniu po tego typu starciu chcieliśmy zapaść pod ziemię, bo Przemysław Tytoń (VfB Stuttgart) i Paweł Olkowski (FC Koeln) należeli do najsłabszych aktorów widowiska w Bundeslidze. Tym razem było lepiej. Wzięliśmy pod lupę mecz NEC Nijmegen kontra Ajax Amsterdam.
Czyli starcie Arkadiusza Milika z Wojciechem Gollą. Nieco uprzedzając – w ostatecznym rozrachunku zwycięsko wyszedł z niego napastnik. Ajax zrobił swoje, wygrywając 2-0, a jedną z bramek zdobył właśnie Milik.
A to oznacza, że napastnik reprezentacji Polski już trzeci mecz z rzędu kończy z golem. Przed tygodniem trafił z Willem II, w czwartek zapewnił Ajaksowi wygraną z FK Jablonec (wykorzystując rzut karny), dziś napoczął NEC. Ogólnie początek sezonu ma kozacki – sześć spotkań, cztery gole i dwie asysty. I wszystko niby ładnie-pięknie, gdyby nie fakt, że dziś mógł pokusić się o hat-tricka. Jeszcze w pierwszej połowie w dobrej sytuacji zdecydował się na strzał prawą nogą – bramkarz odbił piłkę, a z dobitką Milik zwlekał tak długo, że zdążył dopaść do niego Wojciech Golla. Były obrońca Pogoni wyblokował próbę kolegi z młodzieżówki i piłka trafiła w słupek.
Za to na początku drugiej połowy…
Obrońcy w Eredivisie jeszcze się nie nauczyli, że nie można zostawiać Polakowi tyle miejsca przed polem karnym. Oczywiście błąd popełnił również bramkarz, ale trzeba Milikowi oddać, że strzał był bardzo sprytny. Na 2-0 podwyższył van Eijden (zawodnik NEC). To też powinno być trafienie naszego napastnika. Dostał piłkę na pustaka, ale źle w nią trafił. Na szczęście został wyręczony…
Co do Golli – na pewno cieszyć może fakt, że w Nijmegen ma pewny plac. Drużyna może i ze średniej półki, ale regularne występy w lidze nieco lepszej od Ekstraklasy dobrze mu zrobi. Dziś nie grał źle, kilka razy powstrzymał Milika, Schoene i El-Ghaziego. Trochę problemów sprawiło mu za to wyprowadzanie piłki przy pressingu. O ile jego drużyna radziła sobie w takich sytuacjach (w ogóle wyglądała na nieźle zorganizowaną ekipę), o tyle sam Golla trochę się miotał. Raz przed niebezpieczną stratą uratował go sędzia, odgwizdując faul. A tak w ramach ciekawostki – najlepszy w ekipie NEC był niejaki Christian Robert Santos Kwasniewski. Reprezentant Wenezueli.
Podsumowując, Golla dopiero uczy się ligi holenderskiej, a dla Milika staje się ona powoli za ciasna.
Fot. FotoPyK