Reklama

Koszmar Smuga. Takiego popisu w bramce dawno nie widzieliśmy.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

21 sierpnia 2015, 21:44 • 2 min czytania 1 komentarz

21-letni Dawid Smug, bramkarz Miedzi Legnica, przeżył właśnie najgorszy wieczór w swoim życiu. Jeszcze jakiś czas temu spędził dwa lata w Interze Mediolan, jeszcze tydzień temu cieszył się z powołania do reprezentacji U-21, a dziś miał kolejny powody do radości, bo wracał do składu w lidze. Tylko, że zamiast świętować, chłopak mógłby równie dobrze stanąć przed lustrem i zadać sobie pytanie: po co to wszystko? To przecież nie jest jeszcze zły wiek, dotychczasowe wybory nie rzutują na całe życie, wciąż można zmienić zawód, postawić na naukę…

Koszmar Smuga. Takiego popisu w bramce dawno nie widzieliśmy.

Nie chcemy być dziś zbyt ostrzy i stanowczy w osądach. Rozumiemy, że nad Smugiem zebrały się czarne chmury, że kumulacja pecha nastąpiła w krótkim odstępie czasu, ale… Ale jeśli mamy do czynienia z bramkarzem na poziomie pierwszej ligi, doświadczonym również przez kadrę młodzieżową, wypada oceniać go bez taryfy ulgowej. No więc tak: Smug był dziś fatalny. Przy trzecim golu wybiegł przed pole karne, chciał zagrać piłkę głową, ale ta przeleciała ponad nim, co rywal wykorzystał bez problemu, a przy czwartym – sam, interweniując w dziwny sposób, wbił ją sobie do siatki. A jeszcze zdążył wypuścić piłkę z rąk, z którego to błędu jedynie z własnej winy nie skorzystał Smektała.

Smug puścił dziś cztery bramki, ale przez dwie i co najmniej jedną interwencję powinien zapaść się pod ziemię. To nie były zwykłe pomyłki czy błędy, tylko gole podarowane rywalom na tacy…

A przecież ten mecz dla Miedzi zaczął się naprawdę dobrze. Feruga zagrał prostopadle, Nawotczyński nie zdołał przeciąć piłki, a Ślusarski – były podopieczny Mariusza Rumaka, trenera Zawiszy – otworzył wynik meczu. Bydgoszczanie pokazywali niewiele, raczej nadziewali się na kontry Miedzi. Dopiero zupełnie znienacka obudził się Smektała: zabrał się z piłką, uciekł Telichowskiemu, nie musiał się też martwić o biernego Trifonowa i z dystansu załadował nie do obrony. Miał jeszcze szansę Łukowski, ale remis w pierwszej połowie to było maksimum Zawiszy.

Po przerwie piłkarze trenera Rumaka ruszyli z kopyta. Ładna akcja lewym skrzydłem, dośrodkowanie, które wykorzystuje Lewicki, ale po tym, jak… jeden z obrońców Miedzi przypadkiem obija poprzeczkę. I tych przypadków, nieszczęśliwych okoliczności było dla gospodarzy więcej – właśnie w kolejnych sytuacjach, w których interweniował Smug.

Reklama

Zawisza miał ochotę jeszcze ten wynik podwyższyć, dobić rywala i młodego bramkarza z Legnicy skompromitować. Miedź odpowiedziała tylko jedną okazją: Telichowski dobijał już z linii bramkowej, a jakimś cudem piłkę wybił! Być może był popychany, ale tego nawet on sam nie był pewien w pomeczowej wypowiedzi. Stwierdził natomiast, że piłkarze dopiero zaczynają budować drużynę.

My mamy wątpliwości, czy nadal będą to robili z Ryszardem Kuźmą na ławce.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...