Nie było remontady, nie będzie sextete. Cztery gole to konkretna zaliczka, ale gonić miała Barca, więc wielu wierzyło, że emocji nie braknie, a spektakularny pościg może się udać. Adrenalina owszem, była, ale największa w żyłach Pique, który zagotował się po decyzji sędziego i ostatecznie wyłączył dwumecz. To było wydarzenie ważne, kluczowe, ta niepotrzebna – a raczej idiotyczna – pyskówka wręczyła Bilbao puchar, ale w żadnym stopniu nie zamierzamy zwycięstwa i do tego spłycać. Athletic zasłużyło na triumf, a dzisiaj na pozytywny rezultat.
Barcelona wyszła na ten mecz z wiarą, nie można jej tego odmówić. Początek bombowy – piąta minuta i doskonała sytuacja Pedro, kilkadziesiąt sekund później jakość poprzeczki przetestował Pique. Było gorąco. Kotłowało się pod bramką Iraizoza nie raz, ale ciągle brakowało kropki nad i. Czasem akcje sypała się w kuriozalnych okolicznościach: zwróciliście uwagę jak po świetnie rozegranym kornerze, Pedro w doskonale wypracowanej przez kolegów pozycji nawet nie trafił w piłkę? Zamachnął się do strzału i nawet jej nie musnął! Takie rzeczy tylko na w-fie w podstawówce, podczas meczu z najmniej utalentowaną klasą w szkole, no i dziś na Camp Nou.
W końcu gol padł, strzelcem Messi, bramka do szatni, czyli wszystko wciąż otwartę, trójką w połówkę Barca potrafiła powieźć lepsze drużyny, gdy się spięła i miała swój dzień. Ale Pique zarżnął emocje już w dziesięć minut po wznowieniu gry. Pytanie, czy był spalony – o co się kłócił z asystentem – nie ma tutaj większego znaczenia, bo nawet jeśli miał rację to przesadził ze skalą reakcji. Nie było warto aż tak się szarpać, gdy nic z tej akcji nie wpadło, gdy ewentualny spalony był minimalny i przede wszystkim, gdy masz trzy gole do odrobienia i liczy się każda sekunda. Indywidualna nagroda gamonia wieczoru trafia w godne ręce.
Oczywiście, wcześnie na wyciąganie daleko idących wniosków, ale nie da się nie zauważyć, że Barcelona w defensywie wygląda naprawdę kiepściutko. W pierwszych dwóch oficjalnych meczach stracili osiem bramek, dzisiaj momentami popełniali błędy na poziomie Górnika Zabrze. Niewytłumaczalne nieporozumienia, stwarzanie rywalom okazji w szczodry sposób. Kwintesencją był wczesny kandydat do miana najdziwniejszego, a zarazem najbardziej frajerskiego gola jakie straci Barca w tym sezonie.
Czerwona dla Pique
Bramki – warto, zobaczcie jak Aduriz pognębił Barcę, to naprawdę przedziwny gol
Bilbao świętuje po 31 latach i gratulacje, nie tylko za popis w dwumeczu, ale też po prostu to zbyt wielka marka, by tak długo być na pucharowym głodzie. Oby był to początek całej passy.
A tak świętowali poprzednio: