Reklama

Real się nie patyczkuje. Rezerwowy za ponad 30 baniek?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

17 sierpnia 2015, 17:28 • 4 min czytania 0 komentarzy

Mateo Kovacić. Rocznik 1994. 160 spotkań w piłce klubowej w barwach Dinama Zagrzeb i Interu Mediolan. 18 występów w pierwszej reprezentacji Chorwacji, w tym gra na Mistrzostwach Świata. No i w dodatku ta łatka przyczepiona mu przez ekspertów – wielki talent. Ba! Materiał na najlepszego piłkarza w historii swojego kraju. Jednak pomimo tego wszystkiego, jego transfer do Realu Madryt, którego potwierdzenia możemy spodziewać się w najbliższym czasie, budzi cały szereg wątpliwości. Na szczycie listy znajduje się oczywiście pytanie o cenę – czy naprawdę za gościa warto wykładać ponad trzydzieści dużych baniek?

Real się nie patyczkuje. Rezerwowy za ponad 30 baniek?

Faktem jest, że Benitez potrzebował jeszcze jednego środkowego pomocnika. Raczej zmiennika dla kogoś z dwójki Luka Modrić – Toni Kroos, niż zawodnika do pierwszego składu. W kadrze wciąż są jeszcze Lucas Silva, Asier Illarramendi czy – wracający z wypożyczenia do FC Porto – Casemiro, którzy łącznie kosztowali Real około pięćdziesiąt milionów euro, ale żaden nie jest typem gracza, który w pełni odpowiadałby trenerowi, starającemu się przebudować ekipę Królewskich na swoją modłę. Stąd w ostatnich dniach na transferowej giełdzie łączono z madryckim klubem m.in. Lucasa Biglię z Lazio, Williama Carvalho ze Sportingu Lizbona i właśnie Kovacicia. Ostateczny wybór padł na zdecydowanie najbardziej ofensywnie usposobionego zawodnika z tej trójki.

We Włoszech w kontekście przenosin Chorwata do Madrytu dominują dwie narracje. Pierwsza – nazwijmy to – klubowa, którą zapoczątkowała wypowiedź Roberto Manciniego, a którą streścić możemy w słowach: nie chcieliśmy się go pozbywać, ale byliśmy do tego zmuszeni. – Nie mieliśmy wielkiego pola manewru. Są reguły, których należy przestrzegać i mam tu na myśli Financial Fair Play. Zapłaciliśmy w tym okienku dużo pieniędzy za nowych piłkarzy, więc żeby uniknąć konsekwencji z tym związanych, musieliśmy kogoś sprzedać. Wszyscy jesteśmy rozczarowani takim obrotem sprawy, poczynając od prezydenta klubu, a kończąc na mnie i na reszcie piłkarzy.

Przy okazji włoski menedżer publicznie zaprezentował laurkę dla Kovacicia. Druga narracja – „medialna” – jest jednak w zasadzie odwrotna. Tyle pieniędzy za piłkarza tego piłkarza, to świetny biznes dla Interu. Zacytujmy Alberto Cerrutiego, dziennikarza La Gazzetta dello Sport: – We Włoszech nie rozumiemy, jak Real może płacić takie kwoty za młodego zawodnika, który tak naprawdę nic jeszcze nie pokazał.

Reklama

Urodził się w austriackim Linzu i tam zaczął swoją przygodę z futbolem. Zdolnym chłopakiem szybko zainteresowały się akademie uznanych europejskich marek, ale Kovacić wraz z rodziną postanowił powrócić do ojczyzny, którą opuścili przed wojną towarzyszącą rozpadowi Jugosławii. W Dinamie zrobił zawrotną karierę. Pierwszą bramkę w lidze zdobył jeszcze przed siedemnastymi urodzinami. Z kolei przed osiemnastką miał już na koncie mecze z opaską kapitana zespołu na ramieniu, a także występy w Champions League. Już po uzyskaniu pełnoletności dostał powołanie do reprezentacji.

Inter musiał się trochę nagimnastykować, by wyciągnąć go z Zagrzebia. Propozycja opiewająca na siedem milionów euro została wyśmiana. Przez moment wydawało się nawet, że chorwacki klub będzie starał się pobić swój rekordowy transferowy (21 milionów euro za Modrica) i kto wie, być może udałoby się to, lecz potrzebny był czas. A zarówno Kovacić palił się do dużej piłki, jak i Dinamo szukało szybkiej gotówki. Piłkarz trafił więc do Mediolanu w styczniu 2013 roku. Koszt? 11 milionów od razu i kolejne cztery w ewentualnych bonusach.

Już w marcu tego samego roku był podstawowym piłkarzem Interu, pełnił rolę defensywnego pomocnika. W kolejnym sezonie ugruntował swoją pozycję, coraz częściej ustawiany był bardziej ofensywnie (tak jak lubi), ale bardzo brakowało mu liczb. W trzydziestu pięciu spotkaniach, nie strzelił bramki i zaliczył tylko cztery asysty (z czego trzy w jednym meczu, przeciwko Lazio). Gdy na dobre trzeba było zdjąć parasol ochronny i zaczęto wymagać od Kovacicia by było liderem Interu… nie do końca udźwignął tę presję. Pojawiły się bramki, asystował, ale nie wystarczyło to, by przekonać wszystkich, że jest kozakiem, który za moment dołączy do ścisłego topu.

I właśnie w takim momencie, bez jednoznacznego potwierdzenia swoich możliwości, zalicza awans sportowy, bo ciężko inaczej nazwać przenosiny z Interu do Realu. Niektórzy widzą w nim powtórkę z rozrywki, kiedy to Real wyrzucił w błoto furę pieniędzy za Illarramendiego, inni traktują jako inwestycję w przyszłość. Z kolei najwięksi optymiści liczą, że powtórzy się historia Coutinho, który dopiero po opuszczeniu Mediolanu, w lepszym piłkarsko towarzystwie, potrafił pokazać, na co naprawdę go stać.

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
0
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Komentarze

0 komentarzy

Loading...