Reklama

Nazwijmy rzeczy po imieniu – w czwartek pojedynek tytanów

redakcja

Autor:redakcja

16 sierpnia 2015, 12:12 • 2 min czytania 0 komentarzy

Można to już napisać, można nazwać rzecz po imieniu, bo do bezpośredniego meczu nic już się nie zmieni, przynajmniej nie w kwestii osiąganych wyników. Otóż przed nami prawdziwy pojedynek tytanów. Starcie drużyn tak rozpędzonych, że przy bezpośredniej konfrontacji będą lecieć iskry. Już w czwartek w Poznaniu mecz Lecha z Videotonem i niech nikt nie waży się tego przegapić. Na boisku spodziewamy się rzeczy wielkich.

Nazwijmy rzeczy po imieniu – w czwartek pojedynek tytanów

Naprzeciwko siebie staną mistrz Polski i mistrz Węgier. Pierwsi dumnie okupują trzynaste miejsce w Ekstraklasie (za chwilę mogą spaść na piętnaste), drudzy plasują się na dziesiątej pozycji w 12-zespołowej lidze węgierskiej. I nie, nie będzie to mecz o jakąś międzynarodową dziką kartę dającą utrzymanie, ale o awans do fazy grupowej Ligi Europy. Jak przypuszczamy, będzie to też spotkanie z gatunku być albo nie być dla obydwu zespołów, przynajmniej pod względem klubowych budżetów.

No dobra, to teraz trochę liczb. Videoton na pięć ligowych meczów przegrał aż cztery i tylko raz udało mu się zejść z boiska zwycięsko. Z kolei Lech raz wygrał, raz zremisował i trzy razy przegrał, czyli uciułał o jeden punkt więcej. Bilans bramkowy też na korzyść „Kolejorza”, który strzelił cztery gole i stracił siedem, a Węgrzy legitymują się stosunkiem bramkowym 4-8. A zatem – jeśli dobrze interpretujemy zdarzenia – ten jeden punkcik i jedna stracona bramka mniej stawiają Lecha w roli zdecydowanego faworyta.

Natomiast kibice jednej i drugiej drużyny – zapewne zdruzgotani ostatnimi wynikami – muszą upatrywać swoich szans wyłącznie w meldunkach z obozu przeciwnika. W piątek na Węgry trafiła informacja, że Lech przegrał z beniaminkiem 1:2, więc fani rywala mieli powody do radości. W sobotę jednak do Polski napłynął komunikat – Videoton przegrał z beniaminkiem 1:2, więc to poznańscy kibice odetchnęli z ulgą. I tak się to wszystko kręci.

Nadzieją Lecha jest więc wrażenie, że Videoton to jeszcze bardziej ogórkowa drużyna, natomiast nadzieją Videotonu jest wrażenie, że bardziej ogórkową drużyną jest Lech. Korespondencyjny pojedynek trwa w najlepsze, a czwartkowi rywale nieprzerwanie prężą muskuły. Znajdujemy tu nawet pewne analogie do walk bokserskich, przed którymi fajterzy spoglądają sobie głęboko w oczy i próbują nawzajem przestraszyć. Tutaj zarówno Videoton, jak i Lech, muszą mieć już pełne gacie.

Reklama

Istnieje jeszcze inna możliwość – to obustronna zasłona dymna. Ale nie jakaś byle zagrywka, tylko prawdziwa strategia mająca zmylić rywala. Plan opiera się na głównym założeniu – staramy się udowodnić, że nie potrafimy grać w piłkę. Jeżeli przeciwnik w to uwierzy, to mamy go w garści. I wtedy go zniszczymy.

A kibicom Lecha i Videotonu pozostaje się tylko cieszyć, że starcie obydwu drużyn nie odbywa się w grudniu.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Liga Europy

Anglia

Fabiański: Chciałbym, żeby West Ham był drużyną, która przerwie serię Bayeru

Maciej Szełęga
1
Fabiański: Chciałbym, żeby West Ham był drużyną, która przerwie serię Bayeru
Anglia

Debiut Musiałowskiego w Liverpoolu. Ale czy jest się czym jarać? [KOMENTARZ]

Dominik Piechota
9
Debiut Musiałowskiego w Liverpoolu. Ale czy jest się czym jarać? [KOMENTARZ]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...