Nie mogą bramkarze z Ekstraklasy wyjść z podziwu nad Neuerem, a my nie możemy wyjść z podziwu, jak bardzo nie wychodzi im to na zdrowie. Co rusz któryś z naszych golkiperów próbuje zagrać tak nowocześnie, że zaraz dostaje staroświeckiego gola za kołnierz. Tym razem nadział się Sergiusz Prusak.
Prusak to dobry przykład, bo przecież ogólnie nie jest złym bramkarzem. Druga połowa dzisiaj też w jego wykonaniu naprawdę niezła, to był właściwie mecz Prusak – Śląsk, w którym golkiper dał się złamać dopiero w końcówce i to nie ze swojej winy. Ale sami widzicie na powyższej stopklatce – na cholerę wtedy wychodził? Wszystko było pod kontrolą, wszystko, zero zagrożenia, defensorzy panują nad sytuacją. Ale tak postanowił przykozaczyć, że wyłożył pięknie piłkę Pichowi, asysta miód malina.
Po tym zagraniu Prusak do końca pierwszej połowy chwiał się przy linach – zawalił drugiego gola, niewiele brakowało też, by Paixao przelobował go z połowy boiska. Tyle szkód z kuriozalnych przyczyn. Robić z niego kozła ofiarnego porażki ze Śląskiem byłoby przesadą, bo chłop w drugiej połowie nieraz sam trzymał wynik, no ale właśnie – to przez niego bezpieczne 2:0 zostało utracone w błyskawiczny i idiotyczny sposób.
Jeśli od nas by to zależało, każdemu golkiperowi w lidze dalibyśmy szlaban na oglądanie Bayernu, kadry Niemiec i gdzie tam jeszcze Neuera pokazują. Zwyczajnie takie seanse im szkodzą.
Dobrze, że liga portugalska jest w Polsce średnio dostępna, bo zaraz każdy Foszmańczyk czy inny Śpiączka gotowi raczyć nas rabonami a’la Quaresma.
Fot. FotoPyK