To miał być mecz, który dałby odpowiedź, czy Łęczną w dłuższej perspektywie stać na coś więcej niż dół tabeli oraz czy Śląsk faktycznie aspiruje do topu, czy na stałe zapisał sobie miano ligowego szaraka. Tyle pytań, a odpowiedź jest jedna. I to taka, z której korzystaliśmy już wielokrotnie przy tego rodzaju spektaklach. Ekstraklasa to naprawdę liga where amazing happens, bo tego, co działo się dziś w Łęcznej, po prostu nie da się opisać słowami. Mieliśmy tam wszystko, ale polecimy z hiszpańska – była goleada, była remontada, była niesamowita końcówka. Była też niestety symulka, jakiej nie powstydziłby się Sergio Busquets, ale o tym później…
1:0 – Leandro wjeżdża lewą stroną, zła interwencja Pawelca, do piłki dopada Pitry. Otwarcie meczu.
2:0 – Dudu odholowuje Bonina w stronę pola karnego, ten fenomenalnie podcina w okienko. – Gdybym miał 20 lat, powiedziałbym, że to był strzał. Bądźmy szczerzy, chciałem dośrodkowywać – powie w przerwie.
2:1 – neuerowanie Prusaka, który wbija do Picha, ten pięknym lobikiem z fałsza przywraca Śląsk do gry.
2:2 – Hołota strzela, Prusak odbija pod nogi Bilińskiego, ten strzela w Prusaka i gdy wydaje się, że strzał zakończy się tuż za poprzeczką, piłka nabiera takiej rotacji, że wpada do siatki.
3:2 – doliczony czas. Pawelec -> Hołota -> Flavio.
Goleada i remontada prawie jak w Superpucharze Europy. Show zakończony i aż chciałoby się powiedzieć – prosimy o bis!
Doprawdy – ten mecz miał nieprawdopodobny przebieg. Pierwsza połowa – dwa babole Prusaka. Po przerwie – ostrzeliwanie Prusaka, który raz za razem ratował Łęczną. Do tego w tzw. międzyczasie mądra, rozsądna gra całego środka pola Śląska, niezmordowany w obronie i ataku Leandro, petarda Dudu wyjęta z okienka przed Prusaka, słupek po wolnym Danielewicza, lob Flavio z 50 metrów, brak karnego po faulu Pitrego przez Grajciara i tak ordynarna symulka Śpiączki, którą – by odpowiednio opisać – należałoby skorzystać z nazwy pewnego organu kobiecego. Aż przypomniało się starcie Teodorczyka z Henriquezem. Pamiętacie, prawda?
W Łęcznej działo się dziś tak dużo, że skrót tylko tego meczu mógłby wypełnić całą sobotnią Ligę+. Ten mecz był pełen tak nieprzewidywalnych zwrotów akcji, że gdyby ktoś oglądał go po jednym-dwóch piwkach, to miałby prawo się poczuć wstawiony, bo działy się tu rzeczy niemożliwe. Po prostu esencja Ekstraklasy. Za to uwielbiamy tę ligę!
Fot. FotoPyK