Konkurs roku na największego buraka w europejskiej piłce możemy chyba rozstrzygnąć przed czasem. Rok temu wydawało się, że Ciro Immobile złapał pana Boga za nogi (albo jak mawia Franek Smuda – za rogi). Został królem strzelców Serie A, zapracował na transfer do wielkiej, europejskiej marki. Od tamtej pory zalicza jednak zjazd, właściwie na wszelkich możliwych frontach. Na boisku, poza boiskiem. Wszędzie. Jedyne, czym ostatnio się popisał, to parę słów po hiszpańsku na powitalnej konferencji w Sevilli. Z “estoy muy feliz” jakoś się udało. “Ich bin sehr gluecklich” okazało się nadludzkim wysiłkiem.
Immobile błysnął też wywiadem udzielonym hiszpańskiemu “El Pais”. Facet zdobył szczyt bezczelności, bezmyślności i zrównał z ziemią klub, który wciąż jest przecież jego pracodawcą. Do Sevilli jest przecież tylko wypożyczony. Poczytajcie sami. – Ja i moja rodzina nie dostaliśmy kompletnie żadnego wsparcia. Język niemiecki jest niemożliwy do nauczenia. Miałem nadzieję, że koledzy z drużyny jakoś mi pomogą, ale myliłem się.
Oberwało się też Juergenowi Kloppowi, któremu do tej pory większość piłkarzy, z którymi pracował, najchętniej zrzuciłoby się na pomnik. Skrzywdzony Immobile powiedział, że co prawda przygotowania do sezonu były przeprowadzone nie najgorzej, ale potem było już tylko słabiej. Na przykład odprawy taktyczne, których właściwie nie przeprowadzał. Albo analizy przeciwników trwające maksymalnie dwadzieścia minut.
Wyobrażamy sobie Kloppa, który parzy kawę, siada przed komputerem i się nią dławi. Nie wiadomo, czy ze śmiechu, czy bardziej z żalu. Na reakcję Borussii nie trzeba było czekać długo. – Jeśli Immobile rzeczywiście to wszystko powiedział, to wybaczcie, ale chce mi się rzygać. Piłkarz, który grał tak słabo, nie ma prawa krytykować nikogo w swoim otoczeniu. Miał do dyspozycji nauczycielkę niemieckiego, przez cały czas. Mogła nawet odwiedzać go w domu, ale języka trzeba chcieć się uczyć. Nic na to nie poradzimy – powiedział Michael Zorc.
Generalny wydźwięk jest taki, że Ciro w Dortmundzie został pozostawiony sam sobie, niemiecki jest trudniejszy od mandaryńskiego, a 20 milionów ludzi na świecie, którzy się go nauczyli, to prawdopodobnie jednostki wybitne. No i oczywiście Klopp kompletnie nie zna się na tym, co robi. Ma facet szczęście, że nikt nie założył hiszpańskiego Weszło, bo zostałby tam właśnie zmasakrowany.