Reklama

Wisła bez Stilicia jak Jagiellonia bez Quintany?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

10 sierpnia 2015, 09:44 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jak będzie radzić sobie Wisła bez Semira Stilicia? Często słyszeliśmy to pytanie przed rozpoczęciem sezonu. Tak często, że w pewnym momencie zaczęliśmy nawet współczuć Kazimierzowi Moskalowi, który przy absolutnie każdej okazji musiał opowiadać o swoim pomyśle na drużynę, która właśnie straciła najważniejszego piłkarza. Być może jeszcze za wcześnie na oceny, ale początek sezonu pokazuje – ku rozczarowaniu tych, którzy Wiśle nie życzą najlepiej – że w Krakowie istnieje życie bez Stilicia. Drużyna potrafi stwarzać okazje strzeleckie, potrafi je wykorzystywać, a jedynym elementem, w którym brak pomocnika jest do tej pory dość widoczny, są stałe fragmenty gry.

Wisła bez Stilicia jak Jagiellonia bez Quintany?

Jaka w tym zasługa piłkarzy, którzy zostali sprowadzeni po to, by Bośniaka zastąpić? Od pierwszego spotkania Wisły z Górnikiem Zabrze przyglądamy się dość uważnie zarówno Denisowi Popoviciowi, jak i Rafaelowi Crivellaro. Wyjęty z Olimpii Grudziądz Słoweniec nie przekonał nas do siebie ani na inaugurację ligi, ani w derbach z Cracovią. Przypomnijmy fragment naszego tekstu po tym meczu (całość TUTAJ).

Kiedy Stilić miał gorszy moment, zarzucało się mu lenistwo i człapanie. Popović z człapania mógłby pisać doktorat. W ciągu całych derbów zaliczył może trzy czy cztery sprinty. Pierwszy w dziewiątej minucie, kiedy wrócił do obrony i wślizgiem przerwał akcję Cracovii. Poniosła go fantazja. To był jednorazowy wyskok. Później nie był przydatny już ani w defensywie, ani w ofensywie. Piłka pod jego nogą kończyła się albo stratą, albo niecelnym podaniem, albo gwałtownym spowolnieniem akcji.

Zresztą, rozczarowany Popoviciem był chyba również trener Moskal, bo po derbach piłkarz wylądował na ławce rezerwowych. A do pierwszego składu wrócił Crivellaro, który wcześniej – występując w roli skrzydłowego – zapewnił Wiślakom punkt w meczu z Górnikiem. Zarówno z Lechem, jak i z Legią Brazylijczyk zajął już miejsce w środkowej strefie boiska.

Bądźmy szczerzy, jego piłkarskie CV na kolana nie rzuca. W czterdziestu siedem meczach w barwach Vitorii Guimaraes strzelił trzy bramki (!) i zaliczył dwie asysty (!). W przypadku ofensywnego piłkarza jest to bilans, który raczej śmieszy, niż nakazuje poważnie traktować grajka. W Trofense, do którego był wypożyczony, również nie poszalał. Dwadzieścia pięć spotkań i jeden gol na poziomie drugiej ligi portugalskiej. Dobre liczby miał dopiero w Zjednoczony Emiratach Arabskich (pięć goli w trzynastu meczach), ale jego drużyna ostatecznie spadła z tamtejszej Ekstraklasy.

Reklama

Biorąc pod uwagę powyższe, tylko wyjątkowy optymista (albo głupek) mógł zakładać, że ten gość ma potencjał, by zastąpić piłkarza, który w zeszłym sezonie miał bezpośredni udział (gol, asysta, kluczowe podanie) w dwudziestu dziewięciu z pięćdziesięciu sześciu bramek Wisły.

Nie zmienia to jednak faktu, że Brazylijczyk gra nieźle. Najlepsze oceny (i gdzieniegdzie miejsce w jedenastce kolejki) zgarnął za spotkanie z Górnikiem, w którym miał znaczący wpływ na wynik, ale tak naprawdę dopiero w następnych starciach dał próbkę swoich umiejętności. Jest aktywny, ma niezły przegląd pola, nie boi się podejmować ryzyka, a także – co na razie jest chyba najbardziej zauważalne – nie patyczkuje się zbytnio, gdy ma piłkę w okolicach pola karnego. Szybko podejmuje decyzje o strzale.

Dwa razy Crivellaro spróbował z Lechem, z Legią również podjął dwie próby pokonania Kuciaka. Na początku meczu bramkarz Legii sparował jego strzał, a później pomocnik Wisły strzelił już wyjątkowo niecelnie. Co warte podkreślenia, obie sytuacje były efektem niezłej współpracy z Pawłem Brożkiem, co było przecież też dużą zaletą Semira Stilicia. Druga strona medalu jest taka, że piłkarz ten dość szybko gaśnie w trakcie spotkania. Nie dziwimy się, że Moskal nie trzyma go na boisku do końca meczu, już w okolicach 60. minuty widać, że jest do zmiany.

Wracając jednak do sedna – czy Crivellaro będzie gwiazdą na miarę Stilicia? Jak na nasze, jego nazwiska nie znajdziemy wśród najlepszych pomocników ligi. Paradoksalnie nie jest to wcale zła wiadomość dla Wisły. Przypomina nam się tutaj przypadek Jagiellonii po odejściu Quintany, czyli piłkarza o porównywalnej pozycji w zespole do Stilica. Jego transfer do Arabii Saudyjskiej pozytywnie wpłynął na zawodników, którzy w Białymstoku zostali, a wcześniej byli w cieniu Hiszpana. Podkreślał to zarówno Michał Probierz, jak i piłkarze Jagi – bez Quintany odpowiedzialność za grę ofensywną spoczywała na barkach większej liczby piłkarzy. Gajos, Dzalamidze, Piątkowski, Tuszyński, Frankowski. Wszyscy dobrze się z tym czuli.

Po pierwszych meczach wiele wskazuje na to, że scenariusz ten może się powtórzyć w przypadku Wisły.

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
0
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...