Jest w Canal+ taki specyficzny gość. Nazywa się Grzegorz Milko i na ogół para się komentatorką oraz reporterką. Do jednego i drugiego nadaje się tak jak Ryszard Niemiec do reprezentowania sopockiego klubu Czekolada. Rozumiecie – żywy archaizm. Kompletnie nie ta bajka. Facet zatrzymał się w poprzedniej epoce, świat mu odjechał, a – co najgorsze – nawet niespecjalnie udaje, że zależy mu na odpowiednim, profesjonalnym przygotowaniu do pracy. Kto ogląda mecze Serie A, ten wie, o czym mówimy. I długo traktowaliśmy tego Milkę jako absurdalną ciekawostkę, puszczaliśmy mu płazem kolejne wpadki, aż do ostatniego meczu Jagiellonii, z którego przygotował skrót do Ligi+. Skrót, który kończy się następującą puentą.
Coś nieprawdopodobnego. 50-paroletni reporter głównej stacji sportowej żywiącej kluby goni za 25-letnim grajkiem jak ośmioletni kibic Realu, który właśnie zobaczył Cristiano Ronaldo. „Tylko jedno zdanie! Tylko jedno zdanie!”. I jeszcze łasi się tym „gol jak Szarmach”, mimo że bramka de facto wyglądała zupełnie inaczej. Doprawdy – takiego degradowania zawodu jeszcze nie widzieliśmy. Brakowało tylko, żeby padł przed nim na kolana i zaczął całować po obłoconych butach.
Powiecie: Gajos żyje z kasy NC+, więc jego obowiązkiem jest rozmowa z reporterem. Jasne, to jego psi obowiązek i piłkarz “Jagi” powinien ponieść konsekwencje i dostać za to karę finansową, ale każdy, kto postawiłby się na jego miejscu – po przestrzelonym karnym – zrozumiałby zwyczajne, ludzkie wkurwienie. Takie sytuacje zdarzają się niemal co tydzień. Jeden wyżyje się przed kamerą jak Madera, drugi woli to w sobie tłumić jak Gajos. Zrozumie to każdy poza Milką, który pędził za tym dzieciakiem, jakby to był co najmniej Gonzalo Higuain po finale brazylijskiego mundialu. Całe szczęście, że miał bezprzewodowy mikrofon, bo w przeciwnym razie zabiłby się o kable.
„Tylko jedno zdanie! Tylko jedno zdanie!”. Do Gajosa! Jak można było w ogóle coś takiego puścić? Jak można aż tak nie mieć wstydu? Chciał upokorzyć piłkarza, upokorzył sam siebie.