Reklama

Pączki denerwowały i denerwują. Mam obsesję na punkcie wagi

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

31 lipca 2015, 07:14 • 12 min czytania 0 komentarzy

Pączki Denerwowały mnie i denerwują do dziś. Zawsze chciałem się dobrze odżywiać, ale po tej sytuacji zacząłem przywiązywać większą wagę do wyglądu. Wciąż uważałem, że czegoś mam za dużo, mimo że tkanka tłuszczowa niezmiennie w okolicach 7-7,5 procenta. Do dziś mam obsesję na punkcie wagi – mówi Maciej Iwański w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego. Zapraszamy na piątkowy przegląd najciekawszych kawałków o piłkarskiej tematyce w prasie codziennej.

Pączki denerwowały i denerwują. Mam obsesję na punkcie wagi

FAKT

Reklama

Najpierw echa meczu Lecha. Linetty: dostaliśmy lekcję futbolu!

Jak się pan czuje po porażce z Basel?

Czuję ogromny niedosyt. To my mogliśmy otworzyć wynik i wtedy mecz inaczej by się potoczył. A tak, dostaliśmy poważną lekcję futbolu, z której musimy wyciągnąć wnioski.

Jakie to wnioski?

Straciliśmy głupie bramki, które nie powinny nam się przytrafić. Sami mieliśmy trzy sytuacje, gdzie mogliśmy strzelić gole. Nie spożytkowaliśmy tego, zabrakło nam cierpliwości. Już wiemy, że na tym poziomie trzeba wykorzystywać wszystko, co się ma. Jeśli się tego nie robi, to się przegrywa mecze. FC Basel co miało, to strzeliło, a dla nas została nauczka.

Zrzut ekranu 2015-07-31 o 07.23.30

Reklama

Jako że z założenia nie trawimy rozmówek pomeczowych, damy sobie z tym spokój. W ramce: Guerrier z Wisły nie może dojść do siebie. Tyle co wrócił z Gold Cup w Stanach Zjednoczonych, narzeka, że miał latem tylko dwa dni wakacji, zagrał za to w czterech meczach, zmieniał strefy czasowe. Po powrocie ma problemy ze snem, ostatnio spóźnił się na trening.

Chuligani z Albanii zaatakowali Dudę.

W głowę dostał Ondrej Duda. Słowak runął na ziemię i długo się nie podnosił. Okazało się, że Duda dostał w głowę kamieniem! Piłkarz został zniesiony z boiska, a sanitariusze poprosili nawet o to, żeby po Słowaka podjechała karetka. Sędzia przerwał spotkanie i wraz z obserwatorem rozpoczął konsultacje z kapitanami i trenerami obu drużyn. Opatrzony Duda mimo rozbitej głowy podniósł się i chciał kontynuować spotkanie. To jednak nie było możliwe. Sędzia ze względu na niebezpieczną, zagrażająca zdrowiu i życiu piłkarzy sytuację postanowił przerwać spotkanie. Potem podjęto decyzję o tym, że nie będzie ono już wznawiane. Prawdopodobnie mecz zostanie rozstrzygnięty jako walkower.

W innych ramkach:

– W Rzymie przebadali Szczęsnego

– Piotr Parzyszek zagra w duńskim Randers FC

– Mecz z Juve pomoże Lechii?

Zrzut ekranu 2015-07-31 o 07.23.36

Jarosław Koliński porozmawiał z młodym bramkarzem Pogoni Szczecin Dawidem Kudłą. Chłopak przyznaje: pierwszą pensję przehulałem.

Pierwszą pensję należy przehulać. Tę niepisaną zasadę bramkarz Pogoni Dawid Kudła wcielił w życie w 2011 roku. Okazja była idealna. Górnik Zabrze został wicemistrzem Polski juniorów starszych, a piłkarze dostali duże jak na nastolatków wypłaty – około pięciu tysięcy złotych. Razem z przyjacielem z zespołu Danielem Kajzerem Kudła pojechał nad morze i w dziesięć dni wszystko wydał. – Od dawna mieliśmy taki plan, że całą pierwszą wypłatę przep…limy – śmieje się 23-letni bramkarz. – Najzabawniejszą sytuację mieliśmy w drodze powrotnej. Jechaliśmy całą noc. Nad ranem mieliśmy przesiadkę w Zawierciu. Niestety, przysnęliśmy i obudziliśmy się dopiero w momencie, gdy pociąg zaczął ruszać ze stacji. Błyskawicznie wyrzuciliśmy walizki przez okno. Zdążyliśmy wyskoczyć…

Na koniec – Śląsk boi się wieśniaków. Tego cytować nie będziemy. Sens jest taki, że drużyny z małych miejscowości w ostatnich latach napsuły wrocławianom sporo krwi. Przegrywali już z Tłokami Gorzyce, Swornicą Czarnowąsy, Heko Czermno, Kmitą Zabierzów. Gdyby zliczyć, okazałoby się, że w XXI wieku bilans Śląska z takimi ekipami jest wręcz ujemny.

GAZETA WYBORCZA

Skandal w Albanii.

Czwartkowe spotkanie eliminacji Ligi Europy między FK Kukësi i Legią Warszawa zostało przerwane i zakończone w 53. min gry. Powodem decyzji szwajcarskiego sędziego meczu było skandaliczne zachowanie pseudokibiców gospodarzy. Kilka chwil po tym, jak bramkę na 2:1 dla wicemistrzów Polski zdobył Jakub Rzeźniczak, kamieniem rzuconym z trybun trafiony został Ondrej Duda. Słowak upadł na murawę i długo się z niej nie podnosił. Na miejscu została mu udzielona pomoc, a piłkarz murawę opuścił na noszach w asyście pogotowia ratunkowego i klubowych lekarzy. Po kilku minutach zamieszania, rozmów delegatów UEFA z arbitrami i trenerami obu zespołów, podjęta została decyzja o przedwczesnym zakończeniu spotkania. – Decyzja UEFA ws. ostatecznego wyniku rywalizacji prawdopodobnie zapadnie w piątek, najpóźniej w poniedziałek. O wszystkim zdecyduje raport delegata – nie wiemy, co dokładnie w nim napisał – powiedział serwisowi Legia.sport.pl Kazimierz Oleszek. I dodał: – Z pewnością jednak decyzja o przerwaniu meczu nie była jednoosobowa. Delegat musiał się skonsultować z oficerem do spraw bezpieczeństwa oraz działaczem z departamentu rozgrywek. To człowiek, który w czasie meczów Ligi Europy i Ligi Mistrzów dyżuruje w siedzibie UEFA.

Zrzut ekranu 2015-07-31 o 07.12.04

Dariusz Wołowski zastanawia się ile dzieli Lecha od Basel.

Piłkarze z Poznania wyglądali w meczu z Basel jak ludzie, którzy w 90 minut muszą pokonać dwa szczeble zawodowego rozwoju. Nic dziwnego, że się pogubili na własnym boisku. Mistrz Polski znów nawet się nie otrze o bramy Ligi Mistrzów. W Poznaniu Lech był dla Basel przeciwnikiem lekkim, łatwym i przyjemnym, jak w poprzedniej rundzie dla niego FK Sarajewo. Mistrz Szwajcarii nie potrzebował do rozstrzygnięcia rywalizacji 180 minut – zrobił to dwa razy szybciej, wykorzystując katastrofalne błędy piłkarzy Macieja Skorży. Cała linia obrony Lecha: Kędziora, Kádár, Kamiński i Douglas, udowodniła, że nie dorasta do gry na takim poziomie. Prognozy były różne. Ku pokrzepieniu serc wyliczaliśmy graczy rywala, którzy latem zostali sprzedani do innych klubów, przypominaliśmy, że nowy trener Urs Fischer nie przywiózł do Poznania czterech kontuzjowanych zawodników, a więc Basel było personalnie innym zespołem niż ten, który jesienią wyrzucał Liverpool z fazy grupowej Ligi Mistrzów. Wszystko to były tylko zaklęcia. Drużyna z europejskich wyższych stanów średnich, nawet daleka od szczytu zgrania i formy, to wciąż przeszkoda zdecydowanie za wysoka dla mistrza Polski.

SUPER EXPRESS

Sporo piłki dziś na łamach Superaka. Radosław Osuch jest przekonany, że pobyt Zawiszy w pierwszej lidze potrwa tylko rok.

Liderzy: Mica, Alvarinho i Drygas zostali. Nie mieli ofert?

– Wszyscy trzej mieli oferty, ale przekonałem ich do pozostania kontraktami na poziomie Ekstraklasy. Takie, jakie mieli rok temu, takie mają teraz, bez obniżek. Uważam, że to kandydaci na najlepszych piłkarzy I ligi. A Mica jak na ten poziom rozgrywek to już w ogóle megagwiazda.

Został też trener Mariusz Rumak. Zatrzymanie go to też sukces?

– Pamiętajmy, że trener Rumak prowadził Zawiszę w poprzednim sezonie i spadł z nią z Ekstraklasy. Czyli nie wszystko mu się udawało. Za ten spadek oczekuję teraz od niego rehabilitacji, czyli awansu. Tym bardziej że podobnie jak trzej wspomniani piłkarze ma kontrakt w takiej samej wysokości, jak miał w Ekstraklasie.

Zrzut ekranu 2015-07-31 o 07.16.40

Czy to będą nowe gwiazdy? – pyta dalej tabloid i wymienia kilka nazwisk z pierwszej ligi. Wielu z nich zapewne nie znacie. Łukasz Moneta, Jakub Arak, Michał Nalepa, Dawid Szymonowicz, Dawid Kort. Dla przykładu:

Łukasz Moneta (21 l.), pomocnik, Wigry Suwałki

W ubiegłym sezonie jako gracz Legii zagrał w dwóch meczach Ekstraklasy. Jest szybki, ma dobre dośrodkowanie, ale na Legię to za mało. Dlatego wiosnę 2015 roku spędził na wypożyczeniu w Wigrach, potwierdzając potencjał. Transfer do Wigier ma być dla niego trampoliną w karierze. Dobrym przykładem dla Monety powinien być skrzydłowy Jagiellonii Karol Mackiewicz. Wybił się w Suwałkach, a teraz jest kluczowym graczem “Jagi”.

Jakub Arak (20 l.), napastnik, Zagłębie Sosnowiec

Kolejny produkt akademii Legii. To lis pola karnego, piłka go “szuka”, wszędzie go pełno. Miał duży wkład w promocję Zagłębia na zaplecze Ekstraklasy. Ubiegły sezon zakończył bowiem jako wicekról strzelców II ligi (17 goli).

Zrzut ekranu 2015-07-31 o 07.16.49

Na ostatniej stronie, wiadomo – bandyda mógł zabić Dudę. Ale my zacytujemy jednak fragment pomeczowej rozmówki z Łukaszem Trałką.

Może to presja was sparaliżowała?

– Nie czułem żadnej presji. Nie czytam gazet, nie nakładam sobie na barki wielkiej odpowiedzialności. Nie, to akurat nie może być naszą wymówką.

Czego zabrakło, żeby zagrozić Bazylei?

– Szkoda tej pierwszej sytuacji Denisa Thomalli. To powinien być gol. Prowadzilibyśmy 1:0, to by nam ułożyło spotkanie. Pierwsza połowa wyglądała dokładnie tak, jak sobie zakładaliśmy. Graliśmy dobrze w obronie i wyprowadzaliśmy kontrataki z których mieliśmy sytuacje do strzelenia bramek. Ale te błędy przy straconych golach… Za proste. Nawet na naszym ligowym podwórku w głowie się nie mieści, żeby dopuścić do takich sytuacji. A graliśmy z takim przeciwnikiem, który najmniejszą pomyłkę wykorzystuje.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Skandal w Albanii.

Zrzut ekranu 2015-07-31 o 07.38.48

Wiadomo: Duda trafiony kamieniem, będzie walkower.

Kamień spadł im z serc, bo dwie minuty wcześniej nie popisali się przy rzucie rożnym i rywale wyrównali. Radość trwała, a Ondrej Duda leżał na murawie trzymając się za głowę. Michał Kucharczyk sprintem biegł do arbitra pokazując mu kamień, którym ofensywny pomocnik Legii został trafiony. Guilherme podbiegł do sektorów kibiców gospodarzy próbując ich uspokoić. W tym momencie rzucili się do niego… piłkarze FK Kukesi. Brazylijczyk zrezygnował. Piłkarze zeszli do szatni, po kilkunastu minutach podjęto decyzję o przerwaniu spotkania, bo uznano, że służby porządkowe nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa. Dziś UEFA podejmie decyzję o walkowerze, Albańczykom grozi też wykluczenie z europejskich pucharów. Od początku nie wyglądało to dobrze. Stary stadion, pełno było na nim kamieni. Legionistów przywitał sporych rozmiarów transparent o następującej treści: „Koniec meczu będzie końcem twojego życia. Nie jestem Słowianinem, jestem Albańczykiem”. Kiedy Nemanja Nikolić wykorzystywał dobre podanie Guilherme i dawał prowadzenie polskiej drużynie, w jego kierunku były rzucane różne przedmioty.

Tyle o wczorajszych wydarzeniach – w ramce PS słusznie odnotowuje tylko, że bramkowa passa Nemanji Nikolicia trwa. My idziemy dalej. Możecie poczytać rozmówkę pomeczową z Karolem Linettym (cytowaliśmy przeglądając Fakt) albo krótki tekst o tym, że Szczęsny już po badaniach.

Zrzut ekranu 2015-07-31 o 07.38.58

Linetty:

Wrócił pan po kontuzji i był wyróżniającą się postacią na boisku. Ze zdrowiem wszystko w porządku? Zagra pan z Wisłą?

– To miłe, że jestem chwalony za występ, ale myślę, że mogłem dać więcej zespołowi. Czuję się dobrze, wszystko jest w porządku. Nie narzekam już na żadne dolegliwości i jestem gotowy do gry w następnym meczu. Chciałbym zagrać z Wisłą, jeśli będzie taka możliwość. Będę dawał trenerowi Maciejowi Skorży sygnały, że jestem gotowy. Teraz skupiamy się tylko na tym meczu.

Potem czeka was wyjazd do Bazylei. Po pierwszym spotkaniu chyba trudno o optymizm?

– Nasze marzenia jeszcze się nie rozwiały. To jest rewanż, być może poniesie nas młodzieńcza fantazja i uda się odrobić straty. Nie możemy myśleć, że już jest po wszystkim. Musimy wierzyć w siebie i wtedy wszystko jest możliwe. Zagramy w sobotę z Wisłą, potem przeanalizujemy nasze błędy i pojedziemy do Szwajcarii. To cały czas fajna sprawa, że możemy się mierzyć z tak ogranym w Europie rywalem. To doświadczenie na pewno nam się przyda, jeszcze w tym sezonie.

Zrzut ekranu 2015-07-31 o 07.41.59

Nas interesuje ligowy weekend. W sobotę: gasnąca gwiazda kontra mistrz.

Obecne długi Wisły SA wynoszą 18 milionów złotych, z czego 8 milionów to zaległości wobec piłkarzy i pracowników klubu. Poza tym kulą u nogi jest zadłużenie wobec spółki-matki, czyli Tele-Foniki, które wynosi 79 milionów plus odsetki. To efekt długoletnich inwestycji firmy w piłkarską spółkę. Udzielano jej pożyczek, gdyż od nich nie trzeba było płacić podatku. Wiadomo, że Wisła SA częścią Tele-Foniki będzie tylko do końca roku. Firma Cupiała też jest bardzo zadłużona – i choć ostatnio osiąga coraz lepsze wyniki finansowe – została postawiona pod murem. Banki udzielą jej kredytu, jeśli pozbędzie się aktywów nieprzynoszących zysku. A takim jest Wisła SA (…) Krakowski klub płaci cenę za brak wizji w okresie świetności i fatalną politykę kadrową. Ostatni znaczący przypływ gotówki po sprzedaży zawodników miał miejsce w styczniu 2011 roku.

Poczytacie dziś jeszcze o:

– Jacku Zielińskim, trenerze walczącym z klątwą

– Legii, która od lat ma serbskie serce

– Michale Przybyle, który wreszcie doczekał się szansy w Ekstraklasie.

Zrzut ekranu 2015-07-31 o 08.09.45

My zacytujemy trzy naprawdę fajne materiały. Grzegorz Kaliciak. Z Wisłą na szczyt i z powrotem – oto pierwszy z nich. Trochę wspominek.

Z Wisłą przeżywał wspaniałe momenty, był ważnym graczem zespołu, który w 1999 roku odzyskał dla Krakowa tytuł mistrzowski, ale wkrótce zaczęło brakować dla niego miejsca. – Prezes Bogdan Basałaj powiedział mi, że mam się dogadać z Pogonią, bo w Wiśle nie będę już grał. Porozumienie osiągnąłem szybko, ponieważ Portowcy dali mi jeszcze więcej zarobić – mówi. – Powstała silna drużyna, po rundzie jesiennej wspólnie z Wisłą byliśmy na pierwszym miejscu, ale na wiosnę prezes Sabri Bekdas przestał płacić i wszystko się rozeszło. Myślałem, że nigdy nie odzyskam tych pieniędzy, a po jakimś czasie jednak dostałem praktycznie całość. Wrócił do Krakowa i wciąż był zawodnikiem Wisły, ale gdy Henryk Kasperczak budował swój dream team, Kaliciak był cieniem samego siebie. – Miałem problem w domu, nie dogadywałem się z żoną. Trener widział, że nie jestem w stanie skupić się tylko na piłce.

Naszą uwagę zwraca oczywiście Dawid Kudła, który – podobnie jak w Fakcie, co już cytowaliśmy – opowiada jak być profesorem i wariatem.

W 2011 roku wyjechał na Cypr, do trzecioligowego Dynama Pervolion. Po powrocie pojawiła się propozycja z drugoligowego Zagłębia Sosnowiec, co okazało się bardzo dobrym wyborem. Sosnowiczanie z Kudłą w składzie mieli w sezonie 2012/13 drugą najszczelniejszą defensywę w lidze (…) Matka nie miała z Dawidem łatwo. Musiała świecić oczami w szkole, kiedy wagarował albo znowu się z kimś pobił. Kudła był zawsze wyższy od rówieśników, więc konfrontacji nie unikał. – Broniłem kolegów. Jak przychodzili ze skargą, że ktoś ich zaczepia, szedłem i załatwiałem sprawę. Czasem wystarczyło słownie postraszyć, czasem kończyło się bójką. Kiedyś pobiłem się z kolegą, który upadł tak niefortunnie, że złamał rękę – mówi Kudła, o którym znajomi mówią, że ma taką sylwetkę, że mógłby spokojnie spróbować sił w walkach MMA.

Zrzut ekranu 2015-07-31 o 07.46.59

Kończymy Maciejem Iwańskim. Obszerny wywiad – o dużym brzuchu i nie tylko. Tytuł: „do dziś codziennie wchodzę na wagę”.

– Miałem kompleks, że pochodzę z małego miasteczka. Być może dlatego nie poradziłem sobie w reprezentacji. Myślałem: tu jest Maciek Żurawski, który strzela tyle goli, Kamil Kosowski, który ma tyle asyst. Dziwnie się czułem grając z ludźmi, których widziałem wcześniej w telewizji.

Skąd się to wzięło?

– Cała moja rodzina jest z Krakowa, z Warszawy, a ja z Bierunia. Oni mają Rynek, Wawel, Pałac Kultury, a ja co? Bałem się, że zostanę wyszydzony. Nie mam dystansu do siebie. Nie umiem się z siebie śmiać, nie lubię gdy inni to robią. Taki mam charakter. Podobno najgorzej mają perfekcjoniści. Wiele w tym prawdy. Wciąż staram się dążyć do perfekcji. Niepotrzebnie.

Czyli z pączków pan się nie śmiał?

– Denerwowały mnie i denerwują do dziś (…) Zawsze chciałem się dobrze odżywiać, ale po tej sytuacji zacząłem przywiązywać większą wagę do wyglądu. Wciąż uważałem, że czegoś mam za dużo, mimo że tkanka tłuszczowa niezmiennie w okolicach 7-7,5 procenta. Do dziś mam obsesję na punkcie wagi, wciąż patrzę czy mam jakąś spyrkę.

Widzisz, Maciek, czyli jednak czasem się do czegoś przydajemy.

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
0
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...