Jako że na typ etapie ciężko ocenić, kto kupił najlepiej, a kto przepłacił zupełnie – w przeróżnych kategoriach spoglądamy na transfery, które w tym okienku miały miejsce na polskim rynku. Połowa już za nami…
Transfer ostatniej szansy: Miłosz Przybecki
Jedna świetna runda w ekstraklasowej Polonii i równie świetna umowa w Zagłębiu. W Lubinie przez dwa lata jednak zawodził, również w pierwszej lidze. Paweł Wojtala, były dyrektor sportowy klubu, mówił nam, że Przybecki tego kontraktu po prostu nie udźwignął: Miłosz to dla mnie przykład typowego polskiego zawodnika, który się szybko najada i zadowala. On miał w Zagłębiu bardzo dobrze, a mógłby iść gdzieś, gdzie miałby pięć razy lepiej. W Lubinie dostał już jednak tyle, ile mu wystarczyło. Jemu, kiedy dostał większe pieniądze, juz było dobrze i nie myślał, że za trzy lata takich warunków może nie utrzymać. Brakowało mu myślenia, by dalej się rozwijać, iść do przodu, poświęcać piłce, by w następnym kontrakcie mieć taką samą kwotę, ale już w innej walucie.
No i dziś zaczyna praktycznie od zera. Z podkulonym ogonem i niewielkim oczekiwania wokół siebie.
Transfer wyjątkowo naiwny: Sebastian Przyrowski
Nie widzieliśmy go w Ekstraklasie przez dwa sezony – półtora spędził w Grecji, pół w spadającym z pierwszej ligi GKS-ie Tychy. Ale dla takich wyczynów, jak w pierwszym meczu sezonu z Wisłą, warto było czekać. Mówiąc jednak wprost: jeśli ktoś łudził się, że Przyrowski wszedł na wyższy poziom bramkarski, to chyba warto pogodzić się z myślą, że pewne rzeczy w życiu się nie zmieniają. Skoro Sebastian całe życie był Sebastianem puszczającym „przyrosie”, to już nim pozostanie (i za tę konsekwencję go szanujemy!).
Transfer igrający z losem: Krystian Nowak
Jedni powiedzą, że to dopiero 21-latek, były kapitan, z prawie 50 meczami w Ekstraklasie i ponad 80 w Widzewie. Drudzy skontrują, że to były obrońca drużyny, która traciła mnóstwo goli i zanotowała dwa z rzędu spadki. Pierwsze skojarzenie – Mateusz Żytko. Tylko, że jego wzięła Pogoń Siedlce, a więc zespół o nieco mniejszych aspiracjach niż Podbeskidzie. A branie Nowaka jako obrońcę do pierwszego składu, i to z marszu, to dziś proszenie się o wpierdol. Że świat nie zawsze należy do odważnych, pokazało 0:5 na Legii.
Transfer najbardziej wyczekiwany: Pieniądze z Rizesporu
W Jagiellonii już wiedzą, że szampana z okazji sprzedaży piłkarza otwierać można dopiero wtedy, gdy pieniądze już wpłyną na konto. Ten z transferu Kupisza do Chievo chłodził się rok, ten z transferu Quintany – wciąż jest w lodówce. Jak informował sport.pl, Jaga dotychczas dostała za Hiszpana 200 tysięcy euro, a czeka jeszcze na pół bańki. Transakcja z Turkami, która dotyczy Tuszyńskiego i Dzalamidze, jest równie ryzykowna. W Białymstoku zapewniają, że mają gwarancje bankowe, ale… czasem to upadają nawet banki.
Transfer najmniej spodziewany: Piotr Tomasik
Jeszcze jakiś czas temu można było żartować, że komuś wydaje się, że biorą Tomasika z Weszło. Ale i ten Tomasik boiskowy zrobił spory postęp, bo kiedyś dawał się objeżdżać wszystkim, a teraz trzyma poziom i nawet liznął europejskich pucharów. Chyba on sam zdawał się zaskoczony transferem do Jagi.
Transfer metr ponad ziemią: Aleksandar Prijović
Szwajcarski Zlatan. Mistrz logiki, były piłkarz zdobywcy Pucharu UEFA z doświadczeniem gry dla 7 tysięcy własnych kibiców na wyjazdach, zamykany w szatni, by tylko przejść do Arsenalu. Ach, no i autor jakże błyskotliwej wiadomości do kibica: „you little pussy… jebem ti celu familiju”. Prijović to również gość, który uważa, że nie zgadzanie się z trenerem wcale nie oznacza, że zawodnik jest problemowy. A warto pamiętać, że Łazienkowską dopiero co opuścił taki jeden, który problemy sprawiał.
Transfer z zaświatów: Zbigniew Małkowski i Paweł Sobolewski
Pół roku temu słyszeli w klubie, że ich kontrakty są nieważne, nikt ich nie zamierza respektować i mogą stąd spadać. Ale że umowy były ważne, a piłkarze zostali – wylądowali w rezerwach. Małkowski, który wcześniej był też kontuzjowany, nie rozegrał meczu ligowego przez ponad rok i miał przerwę jeszcze dłuższą niż Sobolewski. Ale w świetle tego, ilu zawodników straciła w tym okienku Korona, jak niewielkim budżetem dysponowała na wzmocnienia, dwaj starsi panowie okazują się bardzo przydatni.
Transfer najbardziej obiecujący: Nemanja Nikolić
Pierwsze mecze pokazują, że Legia znów ma swojego Serba, choć to – będąc precyzyjnym – Węgier serbskiego pochodzenia. To może się okazać prawdziwa strzelba.
Transfery wysysające największą moc: Jagiellonia Białystok
Trochę mieliśmy tu wątpliwości. Z jednej strony Kiełb, Golański, Kapo i Luis Carlos, z drugiej – Babiarz, Kowalski, Starzyński i Kuświk. Pierwszy kwadrat stanowił o sile Korony, drugi rozdawał karty w Ruchu. Ale obie te czwórki wypadają dość biednie przy tym, ile w tym okienku stracił pucharowicz z Białegostoku. Pazdan, Tuszyński, Dzalamidze i Piątkowski to najpoważniejsze w lidze straty, choć odpowiednio też zrekompensowane finansowo.
Transfery idealne na pierwszą ligę: Termalica
Naprawdę ciężko traktować transfery Witana z Siedlec, Ziajki z Bydgoszczy, Abramowicza z Opola, Kędziory z Gliwic, Markowskiego z Chojnic w kategoriach Ekstraklasy. Radę jeszcze daje Babiarz, być może poradzi sobie Kowal. Generalnie, transfery Termaliki byłyby naprawdę niezłe, gdyby nie to, że to klub Ekstraklasy. Chyba zbyt mocno przywykli do tego, że nie mogą wejść do elity.
Transfery bez ładu i składu: Podbeskidzie
Lechia, która po spokojnej zimie znów delektuje się otaczającym ją chaosem, ma niezłego konkurenta. Podbeskidzie już w poprzednim sezonie miało kadrę silniejszą od Wisły, ale prezesowi Boreckiemu to nie wystarczyło. W tym okienku zrobił taką rewolucję, że wśród trzynastu nowych piłkarzy są m.in, Japończyk grający w Czarnogórze, Nigeryjczyk ze Słowacji czy 16-letni Hindus z juniorów Realu Valladolid. Ciężko tego lata za nimi nadążyć.
Fot.FotoPyk