Emocje w pucharach za nami. Skończyło się tak, jak przewidywaliśmy. Eurowpierdolem Lecha, pozaboiskowymi emocjami w meczu Legii i kompromitacją TVP. Czyli bez niespodzianek. Do nich może za to dojść w dzisiejszych meczach Ekstraklasy, bo – patrząc na tę kolejkę – trudno cokolwiek typować. A szczególnie dzisiaj: najpierw mizerny Piast podejmie mizernego Górnika w mizernych derbach Górnego Śląska, a chwilę później przeniesiemy się na Pomorze, gdzie efektownie grająca Pogoń zmierzy się w Gdańsku z dużo lepszą na papierze Lechią. Oto pytania, jakie zadajemy sobie przed dzisiejszymi meczami.
1. Czy ofensywa Lechii w końcu się obudzi?
Jakościowo – czub tabeli. Żeby nie przesadzić, poziom piątego-czwartego miejsca w lidze. Na praktykę to się jednak nijak nie przekłada. W kadrze bohater meczu z Niemcami, byłe gwiazdy Śląska, Ruchu i Bełchatowa, błyskotliwy skrzydłowy, chłopak wyłowiony w Brazylii przez Hoffenheim i dzieciak typowany na odkrycie ligi, a nie wynika z tego absolutnie nic. Ani Mila, ani Kuświk, ani Mak, ani Makuszewski, ani Nazario, ani Buksa nie dają Lechii tej jakości, której się od nich oczekuje. Dwa mecze, jeden gol (stopera) i – co najgorsze – bez jakiegokolwiek pomysłu na akcje ofensywne. Pytaliśmy o to już po ostatniej kolejce: na czym ma polegać pomysł trenera Brzęczka, bo – z całym szacunkiem – przez ponad pół roku jakoś go nie zaobserwowaliśmy. Jak gra Lechia? Tak, jak siądzie piłka Mili lub jakiś rajdzik Makuszewskiemu. Ale jakiejś powtarzalności, schematów, idei raczej nie widać. Od drużyny o tak mocnej kadrze trzeba oczekiwać czterdzieści razy więcej.
2. Czy skrzydłowi Piasta stworzą choć jedną akcję?
Początek sezonu panowie Moskwik i Szeliga zanotowali katastrofalny. Na tle grającego na stojaka Ruchu nie potrafili zrobić jednej sensownej akcji. Ani wrzutek, ani strzałów, ani otwierających podań. B-klasa. Teraz jest okazja, by się przełamać. Mecz u siebie, a obrońcy przeciwnika – nie licząc Magiery i Dancha – wyglądają na takich, którzy mogą reklamować akcję: „stop zwolnieniom WF-u”, jako ci, którzy zwalniani byli notorycznie. Jeżeli Szeliga nie zdoła wkręcić Słodowego i Kopacza, to znaczy, że warto pomyśleć o jakimś alternatywnym zajęciu. Poprzeczka leży na ziemi. Pytanie, który ze skrzydłowych w ogóle spróbuje ją podnieść. Radoslav Latal mówi, że szykuje jakąś niespodziankę taktyczną.
3. Czy Małecki znowu wybuchnie?
W poprzedniej kolejce „Mały” znów dał sygnał, że w jego głowie hula wiatr. I to po ledwie dwóch niezłych meczach. Boimy się pomyśleć, co by się stało, gdyby Patrykowi wpadła jakaś brameczka i trener zdjąłby go ok. 70. minuty. Zapewne usłyszelibyśmy szereg zdań, w których zbitka „co-kurwa” występuje co trzy wyrazy, dziennikarze w podobnie parlamentarny sposób zostaliby poproszeni o „niewtrancaniesię”, a pikniki wyproszone na inny stadion. Ha, to były czasy Małeckiego w pełnej krasie. Wkrótce przekonamy się, czy Małecki poszerzy repertuar swoich 35109 przypałów, a raczej – czy pozwolą mu na to koledzy i trener. Ostatnie zachowanie – czyli de facto brak szacunku wobec rezerwowych – nikomu się nie spodobało w Szczecinie.
Fot. FotoPyK