Reklama

Wydezynfekowana stopa czyli wełna w bawełnie i dwugłowy Murayawski

redakcja

Autor:redakcja

28 lipca 2015, 12:51 • 9 min czytania 0 komentarzy

Legia kupowała i ma efekty, Lech wymienił i też nie narzeka, a Jagiellonia narzeka i sprzedaje, co jedni kibice przyjmują ze zrozumieniem, bo budżet, a drudzy ze słowem warczącym, bo wolą mierzyć siły na zamiary, a nie zamiar podług sił. Do Krakowa zawitała normalność, do Kielc zawitała nadzieja, a do Lubina zawitało zniechęcenie i ciekawe, czy zarząd zachowa się rozsądnie, czy tradycyjnie, a jeśli tradycyjnie, to kiedy. Pogoda wariuje, politykierzy się kłócą, wszystkie portale kuszą tym samym „Ależ ona ma ciało!!!11”, a kibice Ekstraklasy wpadają w dobrze znany tygodniowy rytm, porządkując życie wewnętrzne, zewnętrzne i na gorąco.

Wydezynfekowana stopa czyli wełna w bawełnie i dwugłowy Murayawski

RUCH CHORZÓW – PIAST GLIWICE 2:0

Extreme passion – powiedziały bandy reklamowe i dodały – Extreme work.

„Extreme” było raczej oglądanie tego spotkania. Momentami nawet bardziej „extreme” niż słuchanie komentatorów Eurosportu, z których jeden narzekał wciąż na słabej jakości przekaz…

On narzekał? – zdziwiła się Opinia Publiczna – To my powinniśmy narzekać na fatalny przekaz werbalny.

Reklama

… a drugi narzekał na wszystko i opowiadał o gruzach i betonowych katakumbach stadionu Hitlera, co brzmiało znajomo i kojarzyło się nader.

CRACOVIA – WISŁA KRAKÓW 1:1

Czyżby coś się zaczynało pod Wawelem zmieniać? Bluzgi z trybun w ilościach zupełnie niekrakowskich, oprawa nie zawierająca noży, maczet i grypsery (artystycznie nadal na poziomie pierwotno-naiwnym, ale tym razem niesmak był wyłącznie estetyczny), propozycja poczęstunku dla wiślaków, czekających na kontrolę antydopingową… Kto wie, może za parę lat doczekamy się powrotu starych dobrych tradycji i po meczu piłkarze obu klubów pójdą na wspólną kolację (stawia przegrany), a kibice zasiądą…

Tu Ziemia! Ziemia do „Poligonu!” Zniknąłeś nam z radarów!

No, fakt – trochę mnie poniosło. Poczekajmy z marzeniami do derbów jesiennych.

Reklama

A mecz? – zapytała Opinia Publiczna.

Pierwszą połowę najlepiej określił Bartek Ignacik: „frymuśna i finezyjna”, druga była… bardzo ligowa. Szkoda, że nie było odwrotnie – niby detal, a wrażenia mielibyśmy dużo lepsze.

ZAGŁĘBIE LUBIN – KORONA KIELCE 0:2

Korona oddała tylko dwa celne strzały w ciągu meczu – marudzili eksperci.

No to co? Zagłębie też oddało tylko dwa celne strzały.

Ale te niecelne były tuż-tuż obok – tłumaczyli kibice Zagłębia.

Albo tuż-tuż nad!

I mieliśmy słupek!

I koroniarze kopnęli Piątka!

Jeden koroniarz – sprostowali kibice z Kielc – I niechcący.

W Ekstraklasie małe błędy mają wielkie konsekwencje – westchnął filozoficzne trener Stokowiec.

Patrz pan, a na „Poligonie” odwrotnie – rezolutnie zauważył Głos Wewnętrzny.

Największym błędem Zagłębia wydaje mi się na razie Aleksandar Todorovski. Nie wiem tylko, czy bardziej ze względu na zaliczane wtopy boiskowe, czy raczej dlatego, że wydaje się nimi kompletnie nie przejmować i facjata mu się szczerzy do końcowego gwizdka, a czasem dłużej.

LECH POZNAŃ – LECHIA GDAŃSK 2:1

Kolejny mecz z cyklu „Ech, za trenera Moniza Lechia miała jaja, zęby, pazury, pianę na ustach i nóż w rękawie”.

Spokój, wyrachowanie, zimna krew – zapowiadał Jerzy Brzęczek.

Chyba trochę przesadził z dawkowaniem, bo momentami jego drużyna wyglądała na zbyt spokojną, by nie powiedzieć „katatoniczną”. W efekcie zamiast wyrachowania mieliśmy wyliczenie – do dziesięciu.

Do dwóch – zwrócił uwagę Głos Wewnętrzny.

Mówiłem o podaniach przed golem.

POGOŃ SZCZECIN – ŚLĄSK WROCŁAW 1:1

Murayama znalazł sposób na Dankowskiego – ucieszył się telewizor.

Sposób na Dankowskiego był prosty – biegać. Sposób na wygranie mecz ze Śląskiem też nie był skomplikowany – wystarczyło uważać. Pogoń nie uważała i derby Odry zakończyły się idiotycznym nieco remisem. Idiotycznym, bo Pogoń naprawdę była lepsza: Zwoliński imponował, Frączczak trafił w poprzeczkę, w środku pola rządził dwugłowy Murayawski. Ciekawe, co sobie myślał trener Michniewicz, gdy schodził po meczu do szatni, trzymając się za czoło: A) Może nie trzeba było zdejmować Patryka? B) 4-3-2-1 czy 4-2-3-1? C) Czy na pewno wyłączyłem żelazko?

JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – TERMALICA BRUK-BET NIECIECZA 2:0

Radość była przed meczem, a potem okazało się, że jest ciężka praca – dyszał po końcowym gwizdku Dariusz Jarecki.

No, fakt – trzeba było biegać, skakać, jeść nie dali, trener Mandrysz się wściekał co chwilę, a na koniec okazało się, że był to klasyczny przykład pracy „dobrej, ale nikomu niepotrzebnej”.

Dobrej? – zdziwiła się Opinia Publiczna, która widziała skrót i była zdania, że…

Dobrej. Upieram się. Termalika była słabsza, ale ambitna – grała na miarę swoich możliwości, nie chowała się na własnej połowie, nie murowała bramki, nie nastawiała się na „łojenyjeny, byle stracić jak najmniej bramek”, swoje okazje miała. Wygrać nie mogła, ale wstydu nie było.

LEGIA WARSZAWA – PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA 5:0

…podobnie jak nie było wstydu w grze Podbeskidzia. Tu też rywal był za silny, a na szalejącego Nikolicia mocnych nie było…

Próbowałam – zarzekała się Pułapka Ofsajsdowa – Parę razy nawet. A ta bestia jak nie czmychnie…

…ale Podbeskidzie nie grało źle, potrafiło wykorzystać rozkojarzenie duetu Rzeźniczak-Pazdan (IMHO bardziej rozkojarzony był Rzeźniczak i jeśli ktoś się zastanawia, czemu obrońca Legii nie gra w reprezentacji, to mecz z Podbeskidziem był dobrą pododpowiedzią) i gdyby tylko bardziej sprzyjało mu szczęście, wynik nie musiał być aż tak tragiczny. Powiem więcej – nie powinien być.

Trudno – wzruszyło ramionami szczęście – Sprzyjam lepszym.

Ech, kolejny kibic sukcesu.

GÓRNIK ŁĘCZNA – GÓRNIK ZABRZE 2:1

W pierwszej połowie jeden celny strzał, w drugiej dwa – ze wszystkich padły bramki. Trzy nieuznane gole po spalonych, dwie czerwone kartki, dwa Górniki, dwóch trenerów na ławce jednego z nich i w roli wisienki: Edward Durda zamiast Tomasza Lacha. Jak dla mnie całkiem przyjemne zakończenie ligowej kolejki. Byłoby zdecydowanie ciekawsze, gdyby nie zachowanie Rafała Kosznika, który…

Też go masz w „Ustaw Ligę”? – westchnął ze zrozumieniem Głos Wewnętrzny.

…który padł jak rażony gromem, podczas gdy część publiczności liczyła, że odda Mierzejewskiemu i wreszcie zobaczymy jakąś porządną najebkę, a wiecznie to zwykłe ligowe szarpanie się za fraki i pokrzykiwanie „Co, kurwa? No co, kurwa?”. Cóż, nie można mieć wszystkiego…

Bramka kolejki

W kategorii drużynowej: Lech Poznań na 2:1. W kategorii „nieuznane”: Lukas Janić na 3:1. W kategorii „Żehęproszęnibyjak?”: Serhij Pyłypczuk. Kategorię indywidualną wygrywa natomiast Michał Żyro przed Eduardsem Višniakovsem.

Kiks kolejki

Miroslava Covilo usprawiedliwia fakt, że uderzał nogą, Pawła Moskwika usprawiedliwia trema, Arkadiusza Głowackiego usprawiedliwiają koledzy i trener, a Emila Drozdowicza nie usprawiedliwia nikt i nic. Ale i tak wygrywa Arkadiusz Głowacki.

Asysta kolejki

Efektowną asystę w stylu Veljko Nikitovicia zaliczył przy bramce Roberta Picha Flavio Paixao i to on wygrywa w klasyfikacji indywidualnej. Drużynową mogło wygrać Podbeskidzie (za rozgranie akcji, po której Robert Demjan trafił przewrotką w słupek), ale przecież wszyscy widzieliśmy bramkę Lecha na 2:1, więc… Więc Podbeskidzie nie wygrywa.

Ranking sędziowsko-okulistyczny

Pan sędzia Kwiatkowski (RCh-PG) minus dwie dioptrie za rzeczy, których nie warto wyliczać, bo zdarzają się każdemu sędziemu w każdym meczu.

Pan sędzia Jakubik (C-WK) bardzo dobrze poradził sobie z derbami, trochę gorzej radzili sobie liniowi, ale wszystko razem wyceńmy na minus jedną dioptrię i zamknijmy temat.

Pan sędzia Gil (ZL-KK) niestety nie był w formie: chciał być miły i liberalny, więc piłkarze zaczęli się kopać, szturchać i łokciować przy byle okazji, a on gubił się coraz bardziej, kartki pokazywał (lub nie) kompletnie przypadkowo. Minus pięć dioptrii.

Pan sędzia Stefański (LP-LG) nieźle prowadził mecz w pierwszej połowie, drugą miał zdecydowanie słabszą, końcówkę momentami fatalną, minus siedem dioptrii, choć gdyby liczyć precyzyjnie, to choćby za brak żółtej (co najmniej) dla Buksy i czerwonej dla Kuświka wyszłyby ze cztery.

Pan sędzia Marciniak (PSz-ŚW) pozwolił piłkarzom grać nieco ostrzej, piłkarze na zaufanie odpowiedzieli kulturką w grze, wobec czego sędzia Marciniak przez pół meczu mógł się opalać. Zero dioptrii.

Pan sędzia Musiał (JB-TBBN) też pozwalał piłkarzom grać nieco ostrzej, ale jak często się zdarza w jego przypadku: bywało z tym różnie. Tu nie zauważył walenia łokciem, tam wrednego „stołka”, ówdzie postanowił nadrobić i dał żółtą kartkę za nic… Minus trzy dioptrie.

Pan sędzia Frankowski (LW-PBB) zaliczył parę dyskusyjnych decyzji (w tym kwestię ewentualnego rzutu karnego po starciu Demjana z Rzeźniczakiem i koloru kartki dla Marka Sokołowskiego, ale żadna z tych decyzji nie miała znaczenia dla ostatecznego wyniku meczu, więc minus trzy dioptrie wydają się wystarczającym wynikiem.

Pan sędzia Raczkowski GŁ-GZ) pracy miał sporo – trzy gole po spalonych, dwie czerwone kartki, sporo zwykłej ligowej kopaniny… Z błędów liniowych głównego rozgrzeszam, za resztę minus jedna dioptria.

Cytat kolejki

Tomasz Hajto: „Dla mnie Legia jest kandydatem do pierwszej ósemki”
Śmielej, nie bądźmy asekurantami! Do pierwszej sióde^H^H^szóstki.

Tomasz Hajto: „Powinien się napić i walczyć”
…powiedział druid Panoramix, mieszając chochlą w kociołku.

Wojciech Jagoda: „Czyściej nie można było tego zrobić – kliniczny odbiór piłki, wydezynfekowana stopa!”
Jak widać, nie tylko dzieci biorą się z nadmanganianu potasu.

Tomasz Hajto: „Dawaj, dawaj, nie dyskutuj! Przyjechałeś do naszego kraju – musisz akceptować naszych sędziów”
Powiedzmy: „tolerować” – z akceptacją nawet tubylcy mają problemy.

Robert Skrzyński: „Nie ma co owijać wełny w bawełnę”
…i bułki w bibułkę.

Robert Skrzyński: „Zatrzymany i to skutecznie”
A można zatrzymać nieskutecznie?

Maciej Murawski: „Oczekujemy od nich, że będą siedzieć na plecach”
No, w miejscu na którym się siedzi, plecy nazywają się nieco inaczej…

Michał Wodziński: „Mogli na to patrzeć z pełnym obaw spektrum swoich wyobrażeń”
Za to nie bardzo mogli zrozumieć, z czym patrzą.

„Poligon” w „Ustaw Ligę”

Zarząd klubu LZS Poligon wyraża stanowczy protest przeciwko transferowym praktykom Jagiellonii Białystok, która bez uprzedzenia i z kompletnej przyczajki oddała swoich zawodników w turecki jasyr, nie tylko pozbawiając białostockich kibiców możliwości dalszego oglądania ulubionych piłkarzy, ale także zmuszając zarząd klubu LZS Poligon do dokonania transferów w trybie nagłym, co naraża wyż.wym. zarząd na rozczarowania, ból głowy, stratę czasu i dwa worki pszenicy, że o kole od roweru nie wspomnę. Prowadzeniu klubu w doraźnym trybie dojutrkowym mówimy nasze stanowcze „E, tam”. Data. Podpisy.

Po 2. kolejce LZS Poligon wystrzelił w górę – aż na 731 miejsce w klasyfikacji generalnej. Główna w tym zasługa mianowania kapitanem Nikolicia, co dało drużynie 24 punkty, ale reszta zespołu też spisała się nieźle: Kucharczyk zdobył dla klubu 10 punktów, Robak 8, Brzyski i Gergel po 7, Flavio dzięki asyście 6… W lidze „poligonowej” (kod: 726135177) LZS Poligon zajmuje na razie miejsce 101, w lidze fanów siatkówki – pozycję 4. – jest naprawdę dobrze.

Trochę gorzej poszło rezerwom (7818 miejsce w klasyfikacji generalnej): trzej piłkarze Jagielloni dali drużynie 22 punkty, trzej legioniści – 26 punktów, zawiedli jednak Jacek Kiełb (2 punkty i Fedor Czernych (4 punkty), a o Rafale Koszniku (minus 4 punkty) lepiej nie mówić w obecności prowadzącej rezerwy pani Jadzi, bo dźgnięcia szydełkiem bywają bolesne.

Liga „poligonowa” (kod: 726135177) rośnie w siłę i…

W siłę? – zdziwiła się Opinia Publiczna – W sobotę rano byliśmy na miejscu drugim w klasyfikacji lig prywatnych, wczoraj na czwartym, a dzisiaj spadliśmy aż na dziesiąte!

Jednak w siłę – w lidze „poligonowej” (kod: 726135177) gra już 2078 drużyn, co powoduje, że jesteśmy trzecią pod względem liczebności ligą prywatną. A że nie przekłada się to na miejsce w klasyfikacji, to pewnie efekt działania konkursowych algorytmów, które łupią nas jak reumatyzmy jakieś, nie pozwalając skrzydeł rozwinąć i poszybować w górę, ku szczytom i zaszczytom. Ale spoko-Maroko, jeszcze wrócimy na podium.

…dał nam przykład Bonaparte… – chór prezesów ligi „poligonowej” zagłuszył połączone siły chórów Czejanda, Juranda i wujów.

Na razie przykład daje nam lider ligi „poligonowej” (kod: 726135177), drużyna StandartŚwięcany, prowadzona przez prezesa Pawła Stucha – ze 156 punktami na koncie prowadzi także w klasyfikacji generalnej. W pierwszej dwudziestce „generalki” mamy jeszcze jednego przedstawiciela ligi „poligonowej” – Niewidomych Ryki (prezes Maniek13), ale chyba wkrótce będzie nas tam więcej – trzecia drużyna ligi „poligonowej” Toni Team (prezes Toni) zajmuje miejsce 21, Badajoz 1905 (prezes Marjo) – 22., a piąta, Scarface (prezes Paweł Socha) – 28. No i wkrótce jeszcze pewnie nadejdzie konsorcjum MacMar prezesa Gwozdza

Prezesów ligi „poligonowej” (kod: 726135177) nie opuszcza fantazja – nazwy klubów wciąż budzą uśmiechy (Acz Kolwiek) i chichoty (Pykydymymynymy, Babciarobipranie), a czasem wywołują szczery, głośny śmiech i uznanie dla skojarzeń (LaFuriaPsiocha).

Andrzej Kałwa

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
6
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”
Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
7
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
22
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...