Reklama

Bez nerwów, bez straty punktów, bez kontuzji. Lech wykonał zadanie, czas na Basel

redakcja

Autor:redakcja

22 lipca 2015, 22:13 • 3 min czytania 0 komentarzy

Moglibyśmy się przyzwyczaić do takich arcynudnych widowisk, jak ten dzisiejszy Lecha z Sarajewem. Emocji nie stwierdzono, wyszły na piwo po szóstej minucie, ale jakie to odprężające dla odmiany obejrzeć, jak polski klub gra w pucharach, a rywal jest lata świetlne od wyrzucenia naszych! Jakie to przyjemne, gdy to dla nas “szybko strzelona bramka ustawia mecz”, a potem gramy sobie w dziada! Miły, kojący scenariusz, nie obrazimy się, jeśli będzie serwowany częściej, ale tylko najwięksi szaleńcy mogą uważać, że jutro będzie podobnie.

Bez nerwów, bez straty punktów, bez kontuzji. Lech wykonał zadanie, czas na Basel

Powiedzmy sobie jasno: Kolejorz o awans grał na poważnie tydzień temu, a po tam uzyskanym rezultacie dzisiaj tylko najwięksi bośniaccy optymiści mogli się łudzić, że jeszcze kwestia promocji jest otwarta. Natomiast nie znaczy to wcale, że stawki nie było. Dla Polski na wagę złota jest każdy rankingowy punkt, więc nawet remis byłby kosztowny – później będzie o punktowanie znacznie trudniej – a przecież i z puli krajowej pewien odsetek przechodzi na Lech, równie pilnie potrzebujący pucharowych oczek. Kontuzje też już dostatecznie przerzedziły szatnię i na pewno uniknięcie urazów stało wysoko na liście priorytetów Skorży. Zadanie udało się jednak wykonać w pełni: jest zwycięstwo, jest komplet punktów, nie ma żadnych strat przed kluczowym pojedynkiem z Basel, a można nawet powiedzieć, że jest jeden zysk, bo z Sarajewem powrót na boisko zanotował Gergo. Przyda się, to pewne.

Wynik szybko otworzył Barry Douglas, który ewidentnie “puchnie” w tej drużynie, znaczy coraz więcej, odgrywa coraz istotniejszą rolę i co ważne – nie boi się brać na siebie odpowiedzialności, dobrze się z nią czuje. Jasne, wciąż miewa problemy w obronie, ale i tutaj jest postęp widoczny gołym okiem. Z przodu natomiast naprawdę potrafi dać dużo i mowa nie tylko o stałych fragmentach, choć oczywiście – to świetne bicie tychże jest jego koronną dyscypliną. Dzisiaj bramkarz nie miał nawet po co się rzucać i rozsądnie zaoszczędził sobie pustego, niepotrzebnego przelotu, wybierając się od razu na spacer po piłkę.

Rzut wolny, po którym padł gol, wywalczył Trałka, więc znowu upada lansowany wciąż tu i ówdzie mit o tym, jak to kapitan poznaniaków nie włącza się do gry ofensywnej. Trałkę trener Sarajewa komplementował na konferencji, że był to najlepszy piłkarz Lecha w dwumeczu i trudno się z nim nie zgodzić. Łukasz przewyższał towarzystwo o klasę, spływającego na niego ze wszystkich stron komplementy są w pełni zasłużone, to na ten moment generał mistrza Polski. Wyróżnić indywidualnie należy też na pewno Pawłowskiego, który był bodaj najaktywniejszy z przodu, ale także Kadara, który ewidentnie czuje się coraz pewniej i zaczyna potwierdzaj przyzwoitą reputację, z jaką przyjeżdżał do Poznania.

Mecz bez większej historii, wygrany możliwie najmniejszym nakładem sił, albo może – najmniejszym nakładem ryzyka. Mecz, który chce się łatwo uznać jako mało ważny, ot, sklepanie ogórów, zwykły obowiązek, ale z drugiej strony patrząc jakie problemy miała dzisiaj Steaua, jak męczył się Videoton, BATE – trzeba też doceniać takie poprawnie wykonane misje, gdzie nie było najmniejszych choćby turbulencji, bo i to zdarza się w Europie coraz rzadziej, także już na tym poziomie.

Reklama

Polskie drużyny pozostają bez porażki w tym sezonie pucharowym, bilans bramek 17:1. Sądny dzień – wieczór prawdy, egzamin – dla tych wyników bezsprzecznie jutro, ale dziś dalej było sielankowo.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
1
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...