Reklama

Wróżenie z fusów i potu, czyli letnia Liga Sparingowo-Pucharowa

redakcja

Autor:redakcja

17 lipca 2015, 11:39 • 6 min czytania 0 komentarzy

Statystyki, wykresy, cyferki – współczesna nauka rozkłada na czynniki pierwsze drużyny, na czynniki drugie rozkłada zawodników, na czynniki trzecie rozkłada wzajemne korelacje między osiągnięciami zawodników, a wynikami drużyn… po czym stwierdza, że coś jej się chyba nie zgadza i państwo pozwolą, że spróbujemy jeszcze raz, a w międzyczasie przerwa na reklamy. „Poligon” postanowił dołożyć swoja cegiełkę do żmudnej, mrówczej pracy statystyków i co pół roku przygotowuje wyjątkowe zestawienie – Ligę Sparingowo-Pucharową, zestawienie meczów okresu przygotowawczego, które w założeniu miało stanowić pomoc w rozpoznaniu stanu ligowej rzeczy, a w rzeczywistości…

Wróżenie z fusów i potu, czyli letnia Liga Sparingowo-Pucharowa

Rzeczywistość jak zwykle okazała się bardziej skomplikowana, a tabele kolejnych lig sparingowo-pucharowych są lekturą nader zabawną. Jedyny wniosek, jaki można z nich wyciągnąć zamyka się w krótkich, żołnierskich słowach: „O kant dupy potłuc takie wyliczenia”. Zimową ligę sparingowo-pucharową sezonu 2014/2015 wygrała co prawda Jagiellonia Białystok która wiosną solidnie namieszała w Ekstraklasie, ale drugie miejsce zajął Górnik Łęczna, który w rundzie wiosennej bardziej „grywał” niż grał, zaś tabelę zamykały Legia (14 miejsce), Zawisza (15 miejsce) i Cracovia (16 miejsce). Oczywiście, gdybym nie miał spuchniętego genu samokrytycyzmu, być może zacząłbym budować teorię, iż oto jeszcze zimą byłem w stanie przewidzieć słabszą formę Legii, ale primo – mój gen samokrytycyzmy ma rozmiary solidnego gruczołu, secundo – jeszcze przed 29 kolejkaą twierdziłem, że mistrzem będzie Legia, tertio – choćbym się skichał i spłakał, 15 miejsce Zawiszy w tabeli ligi sparingowej pokazuje, ile warte jest przewidywanie formy drużyny na podstawie wyników okresu przygotowawczego.

Przewidywanie na tej podstawie formy poszczególnych zawodników też jest zajęciem nieco ryzykownym – królem strzelców zimowej ligi sparingowej 2014/2015 został Kevin Friesenbichler. Przełożyło się to na cokolwiek?

Friesenbichler strzelił wiosną trzy bramki – skrupulatnie wyliczył Kibic Tygodniowy.

W osiemnastu wiosennych kolejkach. Szału nie ma, nieprawdaż?

Reklama

I tak jest co pół roku: ligę sparingową wygrywają zespoły, które potem kaszanią w Ekstraklasie, w środku tabeli znajdują się „rycerze jesieni”, zamykają ją „rycerze wiosny”, tytuły króla strzelców zdobywają zawodnicy, którzy przez następne miesiące wywołują na trybunach jedynie gwizdy i faki. W sezonie 2012/13 królem letniej strzelaniny został duet Cristian Diaz – Fabian Pawela (obaj po osiem bramek na koncie), a zimowy okres przygotowawczy wygrał Maciej Makuszewski z 9 bramkami. Jak to wyglądało w rozgrywkach ligowych? Ano, dziwnie – w całym sezonie 2013/2014 Diaz strzelił w Ekstraklasie dwie bramki, Makuszewski jedną, w sierpniu.

Bo wiosną odszedł do Tereka Grozny – Kibic Tygodniowy był bezlitosny – A poza tym Pawela strzelił siedem bramek.

A Genkow sparingach trafił osiem razy, choć w sezonie strzelił tylko cztery gole. I właśnie o to chodzi – kompletna przypadkowość wyników zbiorczych oraz całkowita nieprzewidywalność i nieprzekładalność na sezon zasadniczy. Brzmi to… hmm, bardzo „poligonowo” – w końcu ta rubryczka zawsze budziła u Czytelników reakcje z gatunku: „Ale co z tego i o co w ogóle kaman?”

Skoro jednak przygotowywanie między rundowych tabelek stało się na „Poligonie” świecką tradycją, pobawmy się znowu. Kto wie, może nastąpi cud i z układu gier sparingowych oraz pucharowych wyłoni się jakiś wzór przekładalny na rozpoczynający się właśnie sezon, może właśnie tym razem wyniki z okresu przygotowawczego przełożą się na miejsca w tabeli, może wreszcie będą mógł powiedzieć: „O, proszę! A wystarczyło poczytać Poligon, żeby widzieć, jak się to skończy”.

Za początek okresu przygotowawczego przyjąłem 19 czerwca, gdy Piast Gliwice zagrał z wicemistrzem Słowacji MŠK Žilina. Piast przegrał wtedy 3:5 i przegrywał konsekwentnie dalej (Z Sigmą Ołomuniec I Trepcą Mirovice), dopóki nie sięgnął po rozwiązania szkoły falenickiej, której mottem było: „Jeśli nie możesz pokonać silniejszego przeciwnika… umów się na sparing z dużo słabszym”. Piast zagrał z trzecioligowymi Karkonoszami Jelenia Góra, wygrał 8:0 i odzyskał humor (ale na krótko, bo kiedy zagrał z III ligowym LZS Piotrówka – przegrał 1:2). W podobny sposób nastroje poprawiała sobie Pogoń Szczecin lejąc czwartoligową Pogoń Lębork 7:1

Przedstawiciele szkoły otwockiej starali się grać z równymi sobie lub lepszymi od siebie. Legia grała ze Steauą Bukareszt i Dynamem Kijów, Lech z APOELEM, Lechia z Hannoverem 96, Szachtarem Donieck i Wolfsburgiem… Niby solidne firmy, ale niektórzy nie mogli się pozbyć wrażenia, że parę lat temu w sparingach było ciekawiej (Liverpool, Sevilla).

Reklama

Sporą popularnością jako sparingpartnerzy cieszyły się drużyny pierwszoligowe, a czasem – w ramach oszczędności – ekstraklasowcy dokonywali rozpoznania bojem, rozgrywając mecze między sobą.

Najwięcej spotkań rozegrał Piast Gliwice – aż dziewięć. Podbeskidzie i Lech zagrały siedmiokrotnie, a na czteromeczowy minimalizm postawiło aż sześć klubów. Pięć zespołów zakończyło okres przygotowawczy bez porażki: Lech Poznań, Jagiellonia Białystok, Górnik Zabrze, Śląsk Wrocław i Lechia Gdańsk, za to Ruch Chorzów zakończył go bez zwycięstwa. Najwięcej bramek strzelili piłkarze Jagiellonii – osiemnaście, najmniej Ruchu – dwie, a najbardziej dziurawą obroną okazała się obrona Piasta Gliwice, która aż szesnaście razy nie potrafiła zapobiec utracie gola. Dla porównania: Lech, Śląsk i Jagiellonia straciły tylko po jednej bramce, a Górnik Zabrze, Wisła Kraków i Lechia Gdańsk – po trzy.

Słabo wypadła Legia – gdyby nie wczorajsza bramka Ondreja Dudy, znalazłaby się na miejscu przedostatnim. Z drugiej strony – we wspomnianym wyżej sezonie 2012/2013 skończyła bardzo nisko, a potem w lidze finiszowała pewnie i zdobyła tytuł mistrzowski.

Tabela letniej Ligi Sparingowo-Pucharowej przed sezonem 2015/2016 przedstawia się następująco:

Walka o tytuł króla strzelców toczyła się do 78. minuty wczorajszego meczu pucharowego Jagiellonii z Omonią Nikozja. Gdyby Patryk Tuszyński wykorzystał swoją okazję… Ale nie wykorzystał i musiał podzielić się miejscem na podium z Danielem Ciechańskim z Piasta Gliwice. Obaj strzelili po pięć bramek, przy czym Tuszyński dwa gole strzelił Zagłębiu Lubin, a trzy pozostałe zdobył w meczu pucharowym przeciwko litewskiemu zespołowi Kruoja Pakruojis, a Ciechański trafiał w czterech spotkaniach (z Karkonoszami Jelenia Góra, Chrobrym Głogów, LZS Piotrówka i MŠK Žilina).

O jedną bramkę gorszy okazał się Przemysław Frankowski z Jagiellonii, ale nie wiem, czy jego wynik świadczy o czymkolwiek: Frankowski też zapakował trzy bramki Litwinom, a jeśli jakaś drużyna przegrywa w pierwszej rundzie eliminacji z polskim zespołem aż 0:8, to wyciągnąć z tego można tylko dwa wnioski: że to jakieś straszne ogórki i że innych wniosków lepiej nie wyciągać, bo po co się meczyć na darmo.

Ciekawa jest za to lista zawodników, którzy zdobyli po 3 gole: Karol Angielski (Piast Gliwice), Bartosz Iwan (Górnik Zabrze), Erik Jendrišek (Cracovia), Marcin Kamiński (Lech Poznań), Jacek Kiełb (Śląsk Wrocław), Dawid Kownacki (Lech Poznań), Robert Obst (Pogoń Szczecin), Jakub Okuszko (Pogoń Szczecin), Adrian Paluchowski (Termalica), Łukasz Sekulski (Jagiellonia Białystok). W rundzie letnio-jesiennej może być ciekawie…

Zaraz, zaraz, czyżbyś wyciągał wnioski z wyników Ligi Sparingowo-Pucharowej – zapytała Opinia Publiczna.

Ups, rzeczywiście. Pardąsik.

I na koniec tradycyjna konstatacja, że chyba nie miałbym nic przeciwko temu, by na zakończenie rundy/sezonu tabela Ekstraklasy wyglądała tak, jak tabela Ligi Sparingowo-Pucharowej. Co prawda dwójka Lech-Jagiellonia jest niezbyt finezyjna, bo oba zespoły w rzeczywistości będą się pewnie biły o tytuł, a ostatnia pozycja Ruchu jest zbyt smutna, by zaakceptować ją od pierwszego wejrzenia, ale Cracovia na miejscu czwartym, Termalica w grupie „mistrzowskiej”, mecz Legia-Wisła w grupie spadkowej… to mogłoby być naprawdę zabawne.

/W tym momencie rozlegają się gniewne okrzyki kibców niektórych klubów, drwiące chichoty kibiców innych klubów, w stronę autora lecą słowa i owoce, a on sam salwuje się paniczną ucieczką wykonuje strategiczny odwrót na z góry upatrzone pozycje/

Andrzej Kałwa

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...