Reklama

Dzieciaki atakują. Nastolatkowie, na których warto zawiesić oko.

redakcja

Autor:redakcja

15 lipca 2015, 18:29 • 7 min czytania 0 komentarzy

Nie są gwiazdami. W tym momencie trudno nazwać ich nawet solidnymi ligowcami. Dopiero wkręcają się w ekstraklasowe trybiki, poznają ligę od środka. Pewnie nie raz dostaną kopa w tyłek. Jedni zrobią przyzwoitą karierę, inni za pięć lat będą grali w czwartej lidze. Mamy jednak paru nastolatków, dokładnie dziesięciu, w których grze dostrzegliśmy mniejszy lub większy błysk i którzy – jeśli się nie pogubią – mają szansę zaistnieć już w zbliżającym się sezonie. Oby zamiast przypływu sodówki dało im to motywację do konkretnej harówki.

Dzieciaki atakują. Nastolatkowie, na których warto zawiesić oko.

Adam Ryczkowski (Legia Warszawa)

Chłopak na dzień dobry przywalił w gong z całej siły, strzelając w przegranym rok temu meczu o Superpuchar Polski z Zawiszą, ale w ciągu sezonu nie dostawał zbyt wielu szans. Jego bilans w Ekstraklasie to osiem występów i dwa gole. Szału nie ma. Nawet jak na osiemnastolatka, biorąc pod uwagę rówieśników z innych klubów, ale należy pamiętać, że to Legia. Klub, który – mówiąc delikatnie – nie przegina z manewrowaniem młodzieżą.

Dwa lata temu mógł wybrać sposób a’la Krystian Bielik i wyjechać do silnego klubu z zagranicy. Rodzice doradzili mu Legię i bardzo powoli, kroczek po kroczku, zdaje się, że ta decyzja zaczyna procentować. W przyszłym sezonie szans powinien dostać nieco więcej. Rola drugoplanowa na tym etapie kariery, w takim klubie, to całkiem spore osiągnięcie, ale z drugiej strony Marek Saganowski, będąc mniej więcej w jego wieku, miał kilkanaście bramek w lidze i debiuty w Bundeslidze i Eredivisie. Jedno jest pewne. Ryczkowski, w przeciwieństwie do reszty wymienionych, musi szczególnie uzbroić się w cierpliwość. Obok niego, jako największy talent z rocznika 1997, zawsze wymieniało się Dawida Kownackiego. Jeśli jeden potrafił przebić się w Lechu, to dlaczego drugi miałby nie dać rady w Legii? Może czas w końcu wypróbować go na szpicy, czyli w jego naturalnym środowisku?

Dariusz Formella (Lech Poznań)

W grze tego chłopaka można dostrzec coś ekstra. Piłkarską błyskotliwość, której nie da się wypracować na treningach. Z tym trzeba się urodzić. Jego potencjał dostrzegają też w Lechu, gdzie regularne dawanie mu szans wejścia z ławki rezerwowych stało się klubową tradycją. Do tej pory Formelli brakuje jednego – statystyk, suchych liczb. Trzy gole i dwie asysty z poprzedniego sezonu z nóg nie ścinają, ale widać spory progres.

Reklama

Maciej Skorża mocno w niego wierzy i to procentuje. Wierzył też i Mariusz Rumak, ale u niego w siedemnastu meczach statystyka kanadyjska Formelli nawet nie drgnęła. Co innego u obecnego trenera – 6 goli i 3 asysty na przestrzeni wszystkich rozgrywek. Sporo punktował w Pucharze Polski, ale tam strzelał Zniczowi Pruszków i Błękitnym. Prognoza na przyszły sezon? Startowanie na ławce i dorobek między pięcioma a ośmioma bramkami. Przy takich konkurentach, żeby przebić się do podstawowej jedenastki, musiałby zrobić coś naprawdę ekstra. W zdecydowanej większości pozostałych klubów spokojnie miałby jednak pierwszy plac.

Adam Buksa (Lechia Gdańsk)

Inteligentny gość. Ostatnio Łukasz Budziłek w “Weszło z butami” wskazał go nam jako najbardziej utalentowanego gdańskiego młodziaka. Zna kilka języków obcych, dobrze się uczy, dba o siebie. Teoretycznie: przykład i model. Ponoć połączenie talentu z zimną głową. Wszystko zależy od tego, jak bardzo zaufa mu trener Jerzy Brzęczek. A wróbelki ćwierkają, że w meczu otwarcia z Cracovią może wybiec w wyjściowej jedenastce. Ćwierka też tak Sebastian Mila, który wybrał Buksę do składu w Ustaw Ligę.

Na obecność w młodzieżowej śmietance zasłużył sobie rzutem na taśmę, ostatnimi meczami poprzedniego sezonu, podczas których biegał po skrzydle. Nie na swojej nominalnej pozycji środkowego napastnika. Zapach poważniejszej piłki poczuł we włoskiej Novarze, do której dwa lata temu trafił z juniorów Wisły Kraków. W Serie B co prawda nie zadebiutował, ale ogrywał się w Primaverze. W międzyczasie uczył się w krakowskim liceum. Przez Skype’a. Zaradny gość, z papierami na niezłe granie.

Przemysław Mystkowski (Jagiellonia Białystok)

Pojawił się i zniknął. Zaliczył dwie asysty w meczu z Podbeskidziem, a potem do końca sezonu zaliczył ledwie sześć wejść z ławki. I tak całkiem nieźle, jak na chłopaka, który ledwie trzy miesiące temu skończył siedemnaście lat. W Białymstoku upierają się, że to wielki talent, a my nie mamy solidnych kontrargumentów. Co miał do tej pory błysnąć, to błysnął. Najwyraźniej nie jest w pełni gotowy do seniorskiej piłki, ale w nowym sezonie – przynajmniej jeszcze przez chwilę – Jagiellonia będzie na trzech frontach, a to może zostawić mu furtkę uchyloną nieco szerzej niż w roku poprzednim.

Reklama

Bartosz Kapustka (Cracovia)

Jak do tej pory bardziej niż z paru niezłych meczów został zapamiętany z powodu zabawnego nazwiska i buractwa. Sytuacja w meczu Pucharu Polski z Błękitnymi. Pamiętacie.

Cracovia – Błękitni 0:2 (17.03.15). Pomocnik Pasów Bartosz Kapustka (19 l.) w drugiej połowie prowokował rywali, pytając, ile zarabiają, i śmiejąc się, że mogą sobie wygrać, bo to i tak ich pierwszy i ostatni taki sukces w karierze.

Trochę oberwało mu się od nas po niewyparzonej gębie, ale to nie odbiera mu statusu dużego talentu. Na pewno największego przy Kałuży. Mówi się, że to Klich w wersji 2.0. Kreatywny, z polotem. Jeśli trochę ochłonie (a może już ochłonął?), to Cracovia powinna mieć z niego pożytek i w tym sezonie.

Mateusz Wdowiak (Cracovia)

Z Ekstraklasą przywitał się asystą, a potem – w 12 meczach – dorzucił jeszcze cztery. Dla porównania Gergo Lovrencsics uzbierał ledwie jedną więcej. Wychowanek z krwi i kości. Na poprzedni sezon, na debiut w Ekstraklasie, czekał od dziecka. A potem wszedł i zrobił różnicę. Fajna historia.

Problem w tym, że po zwolnieniu Roberta Podolińskiego i zatrudnieniu Jacka Zielińskiego, chłopak ma trochę pod górkę. Nie jest już pierwszym, ani nawet drugim wyborem. U nowego szefa zagrał ledwie trzynaście minut. Na boisku rywalizację może i przegrywa, ale z matematyki jest chyba najlepszy. Niedawno zdał maturę na 90 procent i planuje studia inżynierskie. Zawsze ma jakiś plan B, chociaż nie sądzimy, żeby w najbliższych kilkunastu latach musiał z niego korzystać. Na teraz jego praca domowa brzmi: wymyślić w jaki sposób przekonać do siebie trenera. A może to sam trener chciał, by Mateusz najpierw skoncentrował się na zdobyciu średniego wykształcenia?

Karol Świderski (Jagiellonia Białystok)

Kolejny z białostockich młodych wilków Michała Probierza, którzy mają wielkie szczęście, że trafili właśnie pod jego skrzydła. W sposób szczególny błysnął w ostatnich miesiącach, czyli pod koniec sezonu poprzedniego i na początku bieżącego. W rozegranych na ekstraklasowych boiskach 173 minutach zaliczył gola i asystę, a ostatnio – w dwumeczu z Kruoją – zdobył dwie bramki. W tym jedną zwycięską, w spotkaniu na wyjeździe. Trudno oczekiwać więcej od chłopaka, któremu jeszcze parę miesięcy temu nie sprzedaliby butelki piwa.

Michał Probierz, podobnie jak w jego kumplu Mystkowskim, dostrzega w nim coś specjalnego. Naturalny następca Macieja Gajosa, chociaż może grać również w ataku. Do tej pory zdążył pokazać coś ekstra. Wykręcił wynik ponad stan. Jeśli sympatyczny blondynek utrzyma status quo, to ma szansę na bycie objawieniem.

Kamil Dankowski (Śląsk Wrocław)

– W przyszłym roku może być już jednym z pełnowartościowych piłkarzy, bo w tym kierunku chcemy iść. Najważniejsza rzecz, żeby była jakość. Jeżeli chodzi o młodzież, to w Śląsku “Danek” jest takim liderem. Kamil jest utalentowanym zawodnikiem, ma braki w defensywie, to jest jego słabsza strona. Powinien to trochę poprawić – mówił niedawno trener Tadeusz Pawłowski.

W reprezentacji U-19 ma pewny plac, ale w Śląsku gra ogony. W sumie nie ma się co dziwić, skoro jego rywalem w walce o pierwszą jedenastkę jest Dudu, czyli generalnie facet nie do wypchnięcia. Trener Pawłowski jednocześnie zapewnia, że szuka dla niego miejsca w zespole, jednocześnie dodając, że gra w juniorskiej reprezentacji w żadnym wypadku go nie gwarantuje. Dankowskiego chce próbować w pomocy, ale nie zmienia to faktu, że najprawdopodobniej czeka go kolejny trudny sezon.

Karol Angielski (Piast Gliwice)

Nietypowy przypadek. Dziewiętnaście lat, szesnaście meczów w Ekstraklasie, zero bramek i właśnie trafił do trzeciego klubu. Na dłuższą metę nie przebił się ani w Koronie, ani w Śląsku. Debiutancką bramkę w zawodowej piłce spróbuje zdobyć w Piaście, gdzie ponoć ma chrapkę na zastąpienie Kamila Wilczka. Wziął nawet w spadku jego “dychę” na plecach. Odważnie jak na piłkarza, który na dobrą sprawę nie zdobył ani jednego gola w karierze. W sparingach spisywał się nieźle. Z Karkonoszami Jelenia Góra walnął nawet hat-tricka, ale to chyba nie jest powód, przez który jego głowa miałaby wylądować ponad chmurami. W Piaście, rzeczywiście, powinno być mu jednak łatwiej. Jego najpoważniejszymi rywalami będą inne nowe nabytki – Barisić i Nespor. Dobrze byłoby wykorzystać okazję i chociaż otworzyć licznik.

Tomasz Zając (Korona Kielce)

Spośród wymienionych to chyba największa niewiadoma, toteż chętnie przyjrzymy mu się bliżej. A że sytuacja Korony jest jaka jest, to parę szans powinien dostać. Zaczynał w Wiśle, potem zagrał kilka niezłych meczów w pierwszej lidze, w Chrobrym Głogów, gdzie pobyt zepsuła mu kontuzja. Wisła chciała go zatrzymać, ale w kontraktowych negocjacjach skuteczniejsi byli kielczanie. Od paru lat atmosfera wokół niego jest regularnie pompowana. Nowy Frankowski, wielka nadzieja Wisły, największy potencjał w Krakowie. O jego wielkim talencie, jak do tej pory, przekonaliśmy się jednak jedynie w Football Managerze. Chłopak ma sporo do udowodnienia, a pole manewru jest gabarytów pasa startowego. Wszystko w jego nogach.

PIOTR BORKOWSKI


Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
19
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...