Iker Casillas odszedł z Realu tylnymi drzwiami. Żegnano go z mniejszą pompą niż kierownika działu sprzedaży odchodzącego na emeryturę w typowej korporacji, co się w sumie wpisało w atmosferę, jaką wokół tego genialnego bramkarza wytworzono. Najpierw zrobiono z niego kreta – czemu podatni na manipulację kibice chętnie dali wiarę – a później jeszcze wszyscy sobie nawzajem wmówili, że gość nie umie już bronić. To o tyle ciekawe, że Casillas ma 34 lata, a w tym wieku bramkarze z reguły jeszcze dają radę.
Zdaje mi się, że w poprzednim sezonie obejrzałem wszystkie ligowe mecze Realu. Może, może jakiś jeden mi uciekł, teraz sobie tego nie przypomnę. W każdym razie szczególnie interwencje Casillasa pamiętam dobrze, ponieważ gdy oglądam Real, to zawsze z nadzieją, że straci gola. Więc dokładnie mam przed oczami, ile razy się zawiodłem. Przypominam sobie sporo meczów – jak z Sevillą czy Villarreal na Santiago Bernabeu – które rozpoczynały się od akcji sam na sam z Casillasem, a on wychodził z opresji. Tylko że nie robił z tego show, nie pajacował, nie wymachiwał rękoma. Bronił, wstawał z ziemi, poprawiał rękawice i z tą samą zblazowaną miną oglądał, co się wydarzy dalej. Późniejszy przebieg spotkań pokazywał, jak ważne były to parady.
Niemniej wszyscy mówią: Casillas się skończył. W takim razie niech ktoś mi wskaże mecz Realu w poprzednim sezonie, który „Królewscy” przegrali przez tego zawodnika. Bo moim zdaniem, jeśli zapomni się o tym jednostronnym i niesprawiedliwym jazgocie, to Iker był jednym z najlepszych zawodników madryckiego klubu i w dużej mierze dzięki niemu walczył on o mistrzostwo aż tak długo. Przypominam sobie mecze, w których bardzo pomógł wygrać (chociażby jesienne El Clasico w Madrycie, gdy obronił strzał Messiego z pięciu metrów na 0:2), a z tymi zawalonymi – mam problem. Więc śmiało, dajcie mi w komentarzach jakieś linki do skrótów video, na których zobaczę, jak Casillas zawala Realowi sezon.
Pożegnanie było smutne, zwłaszcza to machanie do wolnych krzesełek, które przypominało, jak po pustym stadionie w Warszawie popylał Bartłomiej Grzelak i fetował niby z publicznością gola. Tylko że on to robił dla żartów, a Casillas… Hmm, z braku laku. Wiadomo, że łatwiej jest pożegnać piłkarza w trakcie rozgrywek, można wtedy wręcz urządzić całe obchody pożegnalne, jak to było w przypadku Xaviego i Barcelony, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że to, co zgotowano Ikerowi, było nieproporcjonalnie małe, wymuszone i wzbudzające niesmak. Dogrywka na Santiago Bernabeu potrzebna była chyba przede wszystkim Florentino Perezowi – żeby się wszyscy od niego odczepili i nie mówili, iż czegoś zaniechał.
Ale może to już dobrze, że to koniec męczącej sagi. Jakoś nie mogłem się przez ostatni rok oprzeć wrażeniu, że Casillas jest mentalnie poza zespołem i że się w nim męczy. Wiadomo, że był on członkiem tej drużyny w różnych czasach – i lepszych, i gorszych – ale chyba (to tylko moje przypuszczenie, niepoparte niczym poza kilkoma obserwacjami) nie do końca podobało mu się aktualne puszenie niektórych kolegów, blichtr, mentalnie jednak zawsze bliżej mu było do Xaviego niż do Cristiano Ronaldo, jeśli wiecie, co mam na myśli. A jeśli szukać przykładu z Madrytu – to do Zidane’a. Jego reakcje po niektórych golach dla Realu były tak wyważone, że aż… jakby nienaturalne, sztucznie tłumione. Coś tam po prostu zgrzytało. Ale niekoniecznie problem mentalny był z Casillasem, niewykluczone, iż jednak z kilkoma innymi piłkarzami.
* * *
Fabio Capello nie jest już selekcjonerem reprezentacji Rosji, a na odchodne dostanie 21 milionów euro. Ktoś mnie zapytał, czy zapłacą mu w ropie, czy w gazie, więc odpowiedziałem gorzkim żartem, że w Ukrainie.
W każdym razie to tylko pokazuje, jaka piłka nożna jest nieprzewidywalna. Gdyby Zbigniew Boniek zatrudnił swego czasu Fabio Capello, to miałby święty spokój z mediami do końca prezesury. Wszyscy by pisali, że to wielki sukces, że trener wspaniały, że teraz już tylko w górę, no a jeśli w dół – to przecież nie przez tak wybitnego fachowca, tylko na skutek innych czynników. Było wielkie zapotrzebowanie na zatrudnienie trenera z zagranicy i gdyby to mógłby być Capello, gdyby nas było stać, to pół dziennikarskiego światka dostałoby orgazmów. Tymczasem w Rosji Włoch poniósł klęskę – najpierw jego drużyna zawaliła mundial, dając się w grupie wyprzedził Algierii, a teraz zawala eliminacje do Euro 2016, oglądając plecy Austrii oraz Szwecji (z sześciu meczów Rosjanie wygrali tylko dwa: z Liechtensteinem oraz Czarnogórą).
Capello kiedyś powiedział zdanie, które zapadło mi w pamięć: „Dobry trener to taki, który przejmuje odpowiednie drużyny w odpowiednim czasie”. Jest w tym sporo cynizmu, wskakiwania na statek, który właśnie odpływa i na którym zaraz kapitan da komendę „cała naprzód”, a opuszczanie łajb, w których najpierw coś należałoby załatać. Ale to zarazem maksyma taka do bólu prawdziwa i życiowa. Dobry trener od słabego często różni się tylko tym, że ma finansowy komfort. Z tego powodu nie weźmie słabej drużyny, ponieważ wie, iż wtedy sam okazałby się słaby.
W każdym razie – Capello zawija się z Rosji i bierze odprawę w wysokości blisko 90 milionów złotych. U nas Nawałka pracuje pewnie za około 100 tysięcy złotych miesięcznie, może minimalnie więcej. Ktoś by ich zamienił?
* * *
Przeczytałem na Weszło tekst o starciach w Sarajewie i początkowo zareagowałem tak, jak spora grupa czytelników w komentarzach. Oburzeniem. Na zasadzie: hej, akurat Lech to żadnych wielkich numerów w pucharach nie odstawiał! I to podobno miejscowy zaatakowali jednego z nich nożem! Więc co to za pisanie?
I już chciałem tej grupy poznaniaków bronić, ale potem mi przeszło.
Wyobraźmy sobie grupę dziesięciu kolegów jadących na wakacje do innego kraju, dajmy na to – do Turcji. Jeden z nich wdaje się w bójkę czy też zostaje zwyczajnie napadnięty i ugodzony nożem. Teraz proszę mi wskazać normalną reakcję…
a) dzwonię na policję, na pogotowie, jadę z pokrzywdzonym do szpitala, tam czekam z nim, czy wszystko będzie w porządku, dzwonię do rodziny i informuję, jak wygląda sytuacja.
b) chodzę po mieście z kradzionym krzesłem w ręku i szukam kogoś, na kim mógłbym przeprowadzić osobisty odwet, po drodze ze wściekłości – bo przecież jestem taki sprowokowany – rozbijam szyby w samochodach czy sklepach, wznoszę antybośniackie okrzyki.
Możecie mnie uznać za kompletnego lamusa, ale dla mnie normalna jest opcja „a”.
Oczywiście wiem, że tutaj w grę wchodzi źle pojęty (moim zdaniem źle) honor, wymagający natychmiastowego wyrównania rachunków, napięcia mięśni, pokazania, kto tak naprawdę rządzi i kto nie da się zastraszyć. Niektórzy z was mogą uważać, że to jest właśnie prawidłowa reakcja, ale niestety mam dla was złą wiadomość – normy kulturowe są trochę inne. Mało tego – gdyby chodziło faktycznie o wakacyjny wyjazd dziesięciu osób, to nawet gdyby były one kibolami z krwi i kości, moim zdaniem i tak wygrałby wariant „a”. Natomiast ponieważ chodzi o mecz, to w grę wchodzi reputacja na kibicowskiej mapie, może nawet reputacja klubu (tak niektórzy uważają), grupowe poczucie, że to nie urlop, tylko wojenny front.
Dlatego nie można chować się tylko za argumentem, kto zaczął – zwłaszcza, że jest to trudne do zweryfikowania, a początkowa inicjatywa jednej strony nie może tłumaczyć wszystkiego, co następuje później. Inteligentni ludzie tym się różnią od mniej inteligentnych, że agresja nie stanowi dla nich jedynej możliwej odpowiedzi na agresję drugiej strony. Czasami można po prostu iść spać.
* * *
Na koniec ogłoszenie, ale ważne. Wkrótce odbędzie się dziewiąta edycja turnieju o puchar Leszka Pisza. A to oznacza, że – tak, tak – każdy z was może zagrać przeciwko temu wspaniałemu zawodnikowi.
Szczegóły: turniej odbędzie się 6 września (niedziela), a mecze będą rozgrywane na boiskach GKP Targówek w Warszawie przy ulicy Kołowej. Zgłoszenia będą przyjmowane do 31 lipca. Wpisowe za drużynę wynosi 400 złotych, a płatności dokonuje się przelewem (konto mBank: 67 1140 2004 0000 3502 5501 4434). Zostały jeszcze ostatnie miejsca, dla trzech czy czterech zespołów. W razie pytań należy dzwonić do Mikołaja, pod numer 506 240 459.
W turnieju zawsze startuje też zespół gwiazd, złożony zazwyczaj z byłych zawodników Legii z połowy lat 90. Można spodziewać się Jerzego Podbrożnego, Macieja Śliwowskiego, Grzegorza Lewandowskiego, Romana Koseckiego, Marka Jóźwiaka, Jacka Cyzio czy Piotra Włodarczyka. No i do tego Leszek Pisz.