Zapamiętajcie ten dzień. Nasi reprezentanci zaliczyli komplet zwycięstw w Europie, a wszystko za sprawą odparcia ataku rolników spod Szawli i szerzej nieznanej bandy ze Słowenii. Ukłony, taki dzień powtórzyć się może jeszcze tylko w przyszły czwartek, a później przez długie miesiące z rozrzewnieniem wspominać będziemy tę wyborną statystykę. Dwa mecze. Dwa razy 1:0, choć w Celje do ostatnich sekund drżeliśmy o wynik.
Trener Pawłowski jeszcze w maju zapowiadał, że pierwszą rundę potraktuje sparingowo. Dziś już możemy doprecyzować zamiary trenera. W dzisiejszym sparingu wrocławianie mieli za zadanie poćwiczyć sztukę dośrodkowań w pole karne. No i wszystko ładnie mogłoby wyglądać, gdyby nie fakt, że piłkarze Śląska po prostu zapomnieli, że grają już bez napastnika. Dla Marco Paixao, owszem, kilka takich piłek w szesnastkę byłoby wodą na młyn. Niestety, jego miejsce zajmował Grajciar.
Jak w totolotku, tak i z dośrodkowaniami jest szansa, że w końcu coś lub kogoś ustrzelisz. Śląsk próbował, próbował, aż w końcu niecelnie dorzucono w stronę Grajciara, a zza jego pleców wyłonił się Pich. Później Słowacy mogli przez chwilę wydobywać z siebie odgłosy radości, by przez następną godzinę już w pozycji stojącej obserwować przebieg wydarzeń.
Nie mamy pojęcia, kto w przerwie odwiedził szatnię Śląska, ale gdzieś do 75. minuty ten zespół przebywał pod hipnozą. Całe szczęście, że sędzia w końcu zakończył ich męki i teraz pora na świętowanie. Upragniona druga runda jest już na wyciągnięcie ręki.
Fot. FotoPyK