Reklama

Konfliktowy, ale efektywny. Jak zapamiętamy Orlando Sa?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

26 czerwca 2015, 16:47 • 5 min czytania 0 komentarzy

Orlando Sa za pośrednictwem Twittera pożegnał się już z kibicami Legii Warszawa, za moment jego przenosiny do angielskiego Reading staną się faktem. Tym samym warszawski klub traci napastnika, a cała Ekstraklasa – bez dwóch zdań – ciekawą postać, a umówmy się, na ich nadmiar szczególnie nie narzekamy.

Konfliktowy, ale efektywny. Jak zapamiętamy Orlando Sa?

Odejście Sa było jednak przesądzone od dłuższego czasu, więc bez sensu jest po raz kolejny je analizować. Zapewne najbliższa przyszłość – zarówno klubu, jak i zawodnika oceni ten ruch. Warto się natomiast pokusić o krótkie podsumowanie pobytu portugalskiego napastnika w Polsce. Co zapamiętamy?

1. Gole

Od tego trzeba zacząć, tak by nie było żadnych wątpliwości – Sa ze swojej roboty na murawie wywiązywał się dobrze albo nawet bardzo dobrze. Jeśli Michał Żyro sezon w swoim wykonaniu ocenia na czwórkę z plusem, to Portugalczyk spokojnie może wystawić szóstkę z wykrzyknikiem. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, w ciągu 1,5 sezonu wystąpił w Legii 41 razy. Zdobył dla niej 15 bramek i zaliczył 5 asyst. Jednak w jego przypadku takie przedstawienie bilansów jest nieco niesprawiedliwe. Ze względu na to, że często pełnił rolę rezerwowego, właściwsze będzie przeliczenie na minuty. Tak więc Sa w trakcie całego pobytu w Warszawie miał udział przy bramce dla Legii  – jako strzelec lub asystent – średnio co ok. 118 minut (tylko w tym sezonie, co 111). Wynik więcej niż przyzwoity.

Reklama

Warto dodać również, że kilka z tych bramek spokojnie można nazwać kluczowymi dla zespołu. Przykład? W lidze Legia trzy zwyciężyła stosunkiem 1-0 (z Lechią, Pogonią, Jagiellonią), za każdym razem po golach Orlando.

2. Najlepszy napastnik Ekstraklasy w ostatniej dekadzie?

To cytat z Bogusława Leśnodorskiego, nasz jest tylko znak zapytania. Nie zgodzimy się rzecz jasna z prezesem Legii, bo żaden z napastników Ekstraklasy w ostatnim dziesięcioleciu nie umywał się przecież do Roberta Lewandowskiego. Ale gdyby rozszerzyć tę klasyfikację do dajmy na to pięciu pozycji… No, tu już Sa miałby spore szanse, by się załapać. Niestety, tylko na kredyt, bo gość nie zdążył w pełni pokazać swojego potencjału. A że go posiadał… akurat w to chyba nikt nie wątpi. I tak płynnie przechodzimy do kolejnych punktów.

3. Konflikt z Bergiem

Dzięki Polakom próbującym swoich sił w zagranicznych klubach zdanie „trener mnie nie lubi”, zyskało status taniej i wyśmiewanej wymówki, ale w przypadku stosunków na linii Berg-Sa jest ono jak najbardziej na miejscu. Delikatnie rzecz ujmując, nie było między nimi chemii. Dopóki udawało się to utrzymać w zaciszu szatni, nie było wielkiej tragedii, ale gdy sprawa zyskała status publiczny i była jednym z szerzej komentowanych wątków w poprzednim sezonie, nie było już odwrotu.

Naprawdę ciężko jest powiedzieć, kto zawinił bardziej, a kto mniej. Problem jest złożony. Ujmijmy to tak, potrafimy zrozumieć Berga, który jako trener absolutnie miał prawo temperować zawodnika o dużym ego. Co więcej można by go nawet pochwalić za ten brak tolerancji, najważniejsze jest przecież dobro drużyny i Norweg starał się o nie dbać. Z drugiej strony, przypomina nam się sytuacja z Guardiolą i Mandżukiciem z początków pracy Pepa dla Bayernu. Obaj nie pałali do siebie miłością, Chorwat w jednym z pierwszych spotkań po strzelonej bramce wykonał gest niezadowolenia w kierunku ławki rezerwowych. Ich relacje nie przeszkodziły jednak Guardioli regularnie na Chorwata stawiać. Radzenie sobie z takimi przypadkami też świadczy o klasie trenera.

Reklama

4. Konflikt z szatnią

Nie zrozumcie nas źle, nie chcemy robić z Portugalczyka gościa, który nie potrafił się z nikim dogadać. Aż tak źle nie było. Nie jest jednak wielką tajemnicą, że Orlando nie był szczególnie lubiany wśród kolegów. Wymowne były zwłaszcza wpisy na Twitterze Jakuba Rzeźniczaka, który bronił decyzji Berga, wypominając dziennikarzom, że nie wiedzą o tym, co dzieje się w szatni. Reszta piłkarzy też nie stawała w obronie Sa, ta cisza dużo mówiła. Tak, bez trudu potrafimy wyobrazić sobie scenariusz, w którym koledzy z zespołu – piłkarze, z których zdaniem liczy się Berg – bronią napastnika lub wchodzą w rolę mediatorów.

5. Pieniądze

Ciężko od nich uciec. W ostatecznym rozrachunku – jeśli potwierdzi się, że Reading wyłoży za niego około 1,5 bańki euro – wychodzi na to, że Legia na Portugalczyku trochę zarobi (kosztował trzy razy mniej), a przecież z każdym kolejnym spotkaniem, w którym nie grał lub siedział na ławce, wydawało się to coraz bardziej wątpliwe. Z drugiej strony, Sa był jednym z lepiej opłacanych piłkarzy w klubie, wiec wymagania wobec niego – również jeśli chodzi o w pełni profesjonalne podejście do zawodu – były zdecydowanie wyższe.

6. Powołanie, które ostatecznie nie przyszło

Dwa razy znajdował się na liście wstępnej u Fernando Santosa. Naszym zdaniem ewentualne powołanie do portugalskiej kadry byłoby dobrą wiadomością nie tylko dla samego Orlando, ale również i dla całej Ekstraklasy. Pozytywny splendor, dobra reklama dla ligi, sygnał dla innych w miarę poważnych piłkarzy, że to miejsce, z którego też można się wybić i być może warto spojrzeć na nie nieco przychylniejszym okiem.

7. Kontuzje i „kontuzje”

Orlando okazem zdrowia nie był, zdarzało mu się opuszczać mecze z powodu prawdziwych urazów – nie mamy co do tego najmniejszych wątpliwości. Jednak z czasem klubowe komunikaty o braku Portugalczyka w kadrze meczowej z tego powodu… miały drugie dno. Sa opuścił w ten sposób między innymi dwa z trzech wiosennych spotkań z Lechem Poznań, choć jak twierdzą poinformowani, np. w finale Pucharu Polski był zdolny do gry.

***

Końcowy werdykt? Mimo zestawu irytujących cech, które bez wątpienia Portugalczyk posiadał, z perspektywy obserwatora trochę szkoda, że właśnie tak potoczyły się jego losy. Ciekawi jesteśmy na przykład, jaki bilans strzelecki wykręciłby na przestrzeni całego sezonu jako absolutnie podstawowy zawodnik drużyny. A może w myśl zasady “najlepsi są ci, którzy akurat nie grają”, gdyby występował znacznie częściej, to zweryfikowalibyśmy zdanie o nim na jego niekorzyść? Niestety, tego się już nie dowiemy.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
0
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...