Reklama

Symbol nowej Brazylii walczy o wyrobienie marki

redakcja

Autor:redakcja

24 czerwca 2015, 13:10 • 4 min czytania 0 komentarzy

Majowe wydanie magazynu FIFA Weekly. Na okładce Roberto Firmino. Symbol – jak piszą – „nowej Brazylii”. Nowego otwarcia zapowiedzianego już przed rokiem przez Dungę. – Jeżeli przeszedłbym z tą gazetą przez Porto Alegre czy Fortalezę, 99,9 procent ludzi nie rozpoznałoby tej twarzy – mówi jeden z komentatorów telewizji „Globo”. Bo Firmino to dla Brazylijczyków nowość. Chłopak, który oblał testy w Sao Paulo, pokopał w Figueirense, ale wybił się dopiero na obczyźnie. Chłopak, którego liczby z Hoffenheim docierały za ocean każdego weekendu, ale nie przebijały się przez setki newsów dotyczących Neymara, goli Neymara, dziewczyn Neymara, tatuaży Neymara, imprez ojca Neymara lub rodzimych rozgrywek. Aż do tego tygodnia. Dziś Firmino stoi przed szansą wyrośnięcia na jedną z twarzy reprezentacji.

Symbol nowej Brazylii walczy o wyrobienie marki

Ian Ayre, wysłannik Liverpoolu, poleciał do Chile, by dopiąć transfer. By wszystkie szczegóły zostały załatwione, zanim Firmino na dobre wejdzie w reprezentacyjne buty gwiazdy Barcelony. Dziś dostaliśmy oficjalne potwierdzenie, a stronę „The Reds” zalały newsy o Brazylijczyku. Piątym transferze Liverpoolu w tym okienku oraz drugim najdroższym w historii klubu. Kwota? Ponad 20 milionów funtów. Czyli tak, jak przed kilkoma miesiącami przewidywał szef Hoffenheim, Peter Rettig: „transfer za ponad 30 milionów jest nierealny”. Sam Firmino opowiadał wtedy typowo po brazylijsku, że jego przyszłość leży w rękach Boga, a lokalne media wypuściły listę dwunastu klubów, które walczą o jego względy.

O Firmino pytali w ostatnich miesiącach wszyscy. Prasa spekulowała o Manchesterze United, City, Atletico Madryt, Juventus, Inter, Marsylii, gdzie kiedyś zaliczył testy… Hoffenheim zrobiło się dla Roberto za ciasne, ale dla niektórych ekspertów ten transfer stanowi wręcz powód do szydery. Znany wykpiwania rzeczywistości, twitterowy profil bukmachera Paddy Power napisał, że fani Liverpoolu są podekscytowani po tym, jak ich klub ściągnął piłkarza, którego przed trzema tygodniami nie znali, a kibice United, którzy przed trzema tygodniami cieszyli się, że kupią kogoś, kogo nie znali, dziś uważają go za gównianego piłkarza. Jeden z analityków słusznie natomiast zauważył, że transfer Firmino to obalenie mitu, iż topowi zawodnicy nie przejdą do Brendana Rodgersa, a Liverpoolu nie stać na wydawanie olbrzymich kwot oraz wypłacanie kosmicznych pensji. Stać jak najbardziej – Brazylijczyk dostał stówkę w funtach tygodniowo.

firmino_fifa

Czego – tak na serio – mogą oczekiwać kibice „The Reds”? Na pewno nie typowego egzekutora. Kogoś pomiędzy dziesiątką a napastnikiem. Kreatywnego i przebojowego chłopaka, który operuje między liniami. Alejandro Moreno, ekspert ESPN, mówi, że Firmino to nie Suarez i nie zapewni tylu goli, ale liczby są jasne: żaden zawodnik Bundesligi nie wypracował więcej szans bramkowych w ostatnich dwóch sezonach – 138. Na samą skuteczność też trudno narzekać – 47 goli w 151 meczach to więcej niż przyzwoity wynik jak na gościa, który nie jest lisem pola karnego i który – co ponoć urzekło Rodgersa – wykonuje masę pracy w defensywie (zostało mu z juniorów, gdy grywał na defensywnej pomocy). Anglicy podchodzą jednak z pesymizmem: skoro jest taki dobry, to dlaczego nie trafił do Bayernu albo gigantów w Hiszpanii? Drugi obóz – ten bardziej optymistyczny – przekonuje zaś, że lepiej wywalić raz kilkadziesiąt milionów niż ściągać kilku przeciętniaków po siedem-osiem baniek.

Reklama

Dla Firmino takie wątpliwości to nie nowość. Już przed Copa America toczyła się w Brazylii dyskusja pt. „kto obok Neymara?”. Typowej dziewiątki brakuje tak bardzo, że Dunga dałby się pewnie pokroić za Teodorczyka, więc trzeba szukać gdzie indziej. Diego Tardelli? No, przyjechał. Jako pierwszy w historii powołany do selecao z ligi chińskiej, co samo w sobie brzmi groteskowo. Robinho? Odcina kupony, ale jest. To może ten Firmino, który potwierdził wartość w sparingach z Austrią i Hondurasem? Z braku laku niech będzie – twierdziło wielu opinionistów, a sam Dunga bronił się, że chciał ściągnąć Firmino już do Internacionalu, bo „chłopak dobrze się ustawia i czuje zapach bramki”. W drugiej linii, zastępując Williana lub Oscara, nie potrafi się odnaleźć, ale w ataku już jak najbardziej.

Mecz z Wenezuelą miał być dla Brazylii – jak to ujął Tim Vickery z ESPN – testem psychologicznym. Powtórką egzaminu oblanego na Mundialu, gdy po wypadnięciu Neymara drużyna kompletnie się wykrwawiła. Pamiętacie te obrazki – spłakany gwiazdor wygłasza orędzie do narodu, a reprezentacja wychodzi na mecz z jego koszulką. Kończy się rzeźnią. Ale nie podczas Copa America. Przeciwnik oczywiście bez porównania z Niemcami, ale nie ma Neymara? Nic się nie dzieje. Zapominamy i gramy dalej. Wygrana mało przekonująca, ledwie 2:1, jednak Firmino się sprawdził. Dał radę, strzelił drugą bramkę. Wysłał sygnał, że istnieje życie nawet bez Neymara.

Pojutrze egzamin numer dwa – Paragwaj, a potem ewentualnie półfinał i finał. Jeżeli Firmino zaliczy całą sesję, to już nikt w Fortalezie ani Porto Alegre nie zapyta co to za twarz. Anglicy też nabiorą większego szacunku.

TOMASZ ĆWIĄKAŁA

Najnowsze

Anglia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...