Go Ahead Eagles to zespół, którego sława wykracza daleko poza kameralny, liczący ledwie 6400 miejsc stadion w Deventer. Po pierwsze – nazywają się tak, jak się nazywają. Wiemy, że my też mamy Naprzód Jędrzejów, ale jednak – Naprzód, a nie “Forza Jędrzejów” czy “Go Ahead Jędrzejów”. Po drugie – cztery razy ugrywali mistrzostwo Holandii. Działo się to w epoce, gdy kobieca bielizna przypominała raczej spadochrony niż nitkę dentystyczną, ale jednak – można o nich mówić, że są “utytułowani”. Po trzecie – ośmielili się swego czasu zatrudnić Michała Janotę, co z pewnością jest wyczynem wymagającym sporej odwagi, by nie powiedzieć brawury.
Teraz Go Ahead Eagles dokłada do listy swoich osiągnięć kolejny punkt, a może nawet dwa punkty.
W Europie znów zrobiło się o nich głośno za sprawą dość niecodziennej sytuacji w tym sezonie Eredivisie. Otóż byli pracodawcy Michała Janoty wciąż nie mają zbyt wiele pojęcia o zatrudnianiu dobrych zawodników – zmontowany przez nich skład nie potrafił utrzymać się w lidze holenderskiej i spadł z ligi. Okazało się jednak, że pomimo fatalnej formy sportowej, piłkarze GAE coś potrafią – są niesamowicie grzeczni. Jak zresztą cała Holandia.
To właśnie liga niderlandzka zyskała bowiem jedno dodatkowe miejsce w Lidze Europy na drodze awansu poprzez “UEFA Respect Fair Play”. Okazało się, że w tym rankingu najwyżej klasyfikowani są właśnie Go Ahead Eagles. Spadkowicz zyskał tym samym miejsce w Europie, co samo w sobie jest już kapitalną historią.
To jednak nie koniec. Losowanie Łysego z UEFA rzuciło Holendrów na Węgry, gdzie “Orły” zmierzą się z Ferencvarosem Budapeszt. Niestety, Ferencvaros nie będzie mógł przyjąć kibiców gości na swoim obiekcie, ponieważ jest w trakcie odbywania kary za rasistowskie zachowanie kibiców. Najbardziej zmartwiony tym faktem był niejaki Henk de Haan, kibic Go Ahead Eagles, który wcześniej wygrał dwa bilety i opłacenie wycieczki na najbliższy mecz wyjazdowy holenderskiego klubu. Wszystko wskazywało na to, że w związku z zamkniętym stadionem Henk będzie musiał zostać w domu.
Klub jednak zdecydował… dopisać Henka i jego żonę do grona oficjeli z Holandii, którzy obejrzą mecz z loży przeznaczonej dla właścicieli przyjezdnego zespołu.
Lubimy takie historie. A jeszcze bardziej takie reakcje, jak ta Henka dowiadującego się o nadchodzącej wycieczce u boku klubowych działaczy.