Reklama

Artysta, esteta – piłkarz, za którym tęsknimy. Urodziny Zizou

redakcja

Autor:redakcja

23 czerwca 2015, 11:23 • 3 min czytania

Arbiter piłkarskiej elegancji, król boiskowego kunsztu. Zawodnik wyjątkowy i unikalny. Nie był atletą jak Ronaldo i piłka nie kleiła się do jego nóg, jak Messiemu, ale miał w sobie coś specjalnego. Coś, co każde zetknięcie jego butów z piłką, nadawało charakter sztuki. Nigdy nie było i nie będzie drugiego takiego zawodnika. Takiego, który wszystko robił niby od niechcenia, a jego zwody, bramki, były jak pociągnięcia pędzlem. Dziś 43. urodziny obchodzi Zinedine Zidane. 

Artysta, esteta – piłkarz, za którym tęsknimy. Urodziny Zizou

– Ojciec uczył mnie, że imigrant musi pracować dwa razy ciężej niż ktokolwiek inny i nigdy, przenigdy się nie poddawać – mówił Zizou w wywiadzie jedenaście lat temu.

Reklama

Mały Zinedine, piąte dziecko algierskich imigrantów, którzy osiedlili się na przedmieściach Marsylii, miał stosunkowo spokojne dzieciństwo. Nie mógł pozwolić sobie na wiele rzeczy, ale jego rodzice – w przeciwieństwie do większości sąsiadów – nie byli bezrobotni i nie imali się sposobów zarobku nie do końca zgodnych z prawem. Ojciec był magazynierem, a matka zajmowała się domem. Piłkę zaczął kopać w wieku pięciu lat, na głównym placu swojego osiedla. Potem nastąpiła faza fascynacji Olympique Marsylia i jego gwiazdami – Jeanem Pierrem Papinem oraz Enzo Francescolim. Na cześć drugiego z nich Zidane da imię najstarszemu synowi.

Po kilku klubach amatorskich młodym Francuzem zainteresowało się AS Cannes. Miał być tam przez sześć tygodni, a został cztery lata. Przez pierwsze miesiące mieszkał z resztą chłopaków, w akademiku. Potem jednak pod swój dach przygarnął go dyrektor klubu – Jean-Claude Elineau. Dzięki temu mógł skupić się na piłce i złapać równowagę. Wtedy, pod koniec lat osiemdziesiątych, poznał też późniejszą żonę – Veronique Fernandez.

Profesjonalny debiut Zidane’a w Ligue 1 przypada ponad… 26 lat temu. Było to tak cholernie dawno, że na jego głowie nie było nawet śladu nieuchronnie zbliżającego się łysienia. W barwach Cannes zadebiutował też w europejskich pucharach, konkretnie Pucharze UEFA. Dobra gra zaowocowała krokiem wyżej i transferem do Girondins Bordeaux. Tam jego gwiazda rozbłysła na dobre. Miał solidnych towarzyszy w osobach Bixente Lizarazu i Christophe’a Dugarry’ego. Cała trójka najpierw stała się znakiem rozpoznawczym Bordeaux, a potem przeniosła się także do drużyny narodowej.

Potem jak doskonale wiemy był Juventus, a następnie rekordowy transfer do Realu, którego w Madrycie nikt jednak nie żałował. Zidane kosztował 150 miliardów lirów włoskich, co na długie lata uczyniło go najdroższym piłkarzem świata.

Piękna kariera i dramatyczny, a na pewno charakterystyczny koniec. W 2006 roku zgodził się powrócić z emerytury, by poprowadzić Francję na mistrzostwach świata. Prawie się udało, dotarli do finału, ale pamiętamy w jakich okolicznościach Zizou pożegnał się z zawodową piłką. To, paradoksalnie, zrobiło z niego piłkarza jeszcze bardziej charakterystycznego. Swoim zachowaniem nie zburzył monumentu, a raczej przedłużył jego trwałość.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama