Kiedy Adam Nawałka w pierwszym składzie na mecz z Gruzją wystawił Krzysztofa Mączyńskiego, a nie Karola Linettego, byliśmy autentycznie zdziwieni. Za pomocnikiem przedostatniej drużyny ligi chińskiej – poza długą znajomością z selekcjonerem – przemawiało naprawdę niewiele. W przeciwieństwie do zawodnika Lecha, który w rundzie finałowej ligi wskoczył na naprawdę wysoki poziom, walnie przyczyniając się do zdobycia mistrzostwa. Mączyński sobotniego meczu nie zawalił, ale nie oszukujmy się – jest to jedno ze słabszych ogniw tej drużyny, w dłuższej perspektywie – do wymiany. Dlatego dość dużo obiecywaliśmy sobie po dzisiejszym występie Linettego.
Niby był to tylko mecz towarzyski, ale zestawienie drugiej linii Greków – z Katsouranisem, Tziolisem i Ninisem – zapewniało, że pomocnika Lecha czeka ciężka przeprawa. Oczywiście bez przesady, ale byli to na pewno dużo poważniejsi przeciwnicy niż ci, z którymi rywalizuje on na co dzień w Ekstraklasie. A tylko na tle rywala na określonym poziomie, powinno się wyciągać jakieś poważniejsze wnioski.
Niestety Linetty dzisiejszy test oblał. W najlepszym wypadku w skali szkolnej zapracował na dwóję.
Nie wyszedł jak po swoje. Wręcz przeciwnie, wyglądał na gościa, który miejsce w kadrze dostał na dużym kredycie zaufania. Lekko przestraszony, chowający się za plecami kolegów, unikający piłki. To był zupełnie inny Linetty niż ten z mistrzowskiego Lecha. Skupiał się bardziej na tym, by za wszelką cenę nie popełnić, zamiast coś tej drużynie dać. Sorry, ale nie o to w tej zabawie chodzi. Co gorsza podobną taktykę przyjął Piotr Zieliński, w związku z czym rozegranie reprezentacji PZPN w dzisiejszym meczu mocno kulało.
Nieprzypadkowo, podczas przerw w grze (a w związku ze zmianą arbitra i interwencjami służby medycznej było ich trochę) Adam Nawałka najwięcej czasu poświęcał Linettemu. Selekcjoner wyglądał w trakcie tych rozmów trochę jak belfer, który traci cierpliwość do swojego ucznia.
Początek był beznadziejny, ale z drugiej strony – z każdą kolejną minutą (a dokładniej – z każdym kolejnym kontaktem z piłką) zawodnik Lecha nabierał pewności siebie. Nie, ostatecznie nie rozkręcił się na dobre. Podaniem z głębi pola zaczął jedną dobrze zapowiadającą się akcję. Bardzo fajnie zachował się też przy najlepszej akcji Polaków w pierwszej połowie. Przytomnie zgrał piłkę do Milika, ten wyłożył ją Błaszczykowskiemu. Czyli przy lepszej skuteczności pomocnika Borussii zaliczylibyśmy mu kluczowe podanie (a Jezierski asystę drugiego stopnia), lecz nie zmieniłoby to szczególnie ogólnej oceny – Linetty przeszedł obok meczu.
Zmiana po godzinie gry była nie tylko w pełni uzasadniona, ale również wymowna. Zapewne gdyby zapytać o nią selekcjonera, to wykręciłby się jakimś sloganem o odpoczynku i chęci zobaczenia innych piłkarzy w akcji, ale wydaje nam się, że Nawałka po prostu się lekko rozczarował. Zresztą, tak jak my wszyscy. Jeśli w reprezentacji trwa już walka o bilety na Euro, to pomocnik Lecha na swój będzie jeszcze musiał sporo pracować. O ile dostanie kolejną szansę.
Fot. FotoPyK