Reklama

OLE: Wszystko, co powinieneś wiedzieć o Copa America. Zaprasza B. Rabij

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

11 czerwca 2015, 17:55 • 25 min czytania 0 komentarzy

Copa America, czyli obecnie najstarszy turniej na świecie, zbliża się wielkimi krokami. W tym roku będzie to już „czterdzieste czwarte tango” w historii, na pewno nie mniej gorące niż każde poprzednie. Z tej okazji rozmawiamy z Bartłomiejem Rabijem, komentatorem SportKlubu, twórcą portalu radiobrazylia.pl, ale przede wszystkim znawcą futbolu południowoamerykańskiego.

OLE: Wszystko, co powinieneś wiedzieć o Copa America. Zaprasza B. Rabij

Skąd wziąć urugwajską kablówkę u nas w Polsce?
To nie kablówka. Mam specjalną aplikację, przez którą trzeba się zarejestrować w ichnim kanale telewizyjnym. Dzięki temu mogę oglądać programy piłkarskie ligi urugwajskiej. No i trzeba lubić ten ich charakterystyczny akcent rioplatense. Większość lig południowoamerykańskich da się oglądać legalnie. Ja mam legalny dostęp do urugwajskiej, ekwadorskiej, chilijskiej…

Dostęp do tych programów jest płatny?
Tak, te trzy kosztują jakieś grosze, natomiast argentyńska jest za darmo, od dwóch lat na kanale Futbol Para Todos na youtube.

Ok, zostaniemy przy Urugwaju. Brak Luisa Suáreza na Copa America to spore osłabienie dla kadry. W jego miejsce wskoczył młody chłopak, Diego Rolán. Czy jest to ktoś kto będzie w stanie pociągnąć drużynę, czy to jeszcze za wcześnie?
Czy jeszcze za wcześnie, to się dopiero przekonamy. On generalnie nie będzie miał takiej funkcji. W Urugwaju, pod nieobecność Suáreza, liderem z przodu jest Cavani, a z tyłu Gimenez lub Godin, czyli podobnie jak to kiedyś miało miejsce za czasów Lugano i Forlána. Rolán to swoją drogą jeden z moich ulubieńców od Sul-Americano 2013, wtedy świetnie zagrał. Od tamtego czasu zacząłem go dokładniej obserwować. Spodobał mi się też Cristoforo, który jest w Sevilli, ale jego kariera obecnie stanęła przez kontuzje. Oglądałem ostatnio mecz Urugwaju z Gwatemalą, no to praktycznie Rolán, oprócz tego, że strzelił dwa gole, to jeszcze wypracował bramkę Cavaniego, miał też kilka setek, więc myślę, iż będzie takim zawodnikiem numer dwa. Osobiście czekam jeszcze na Jonathana Rodrígueza, który również może być bezpośrednim dublerem Suáreza. Zresztą, Urugwaj to nie jest drużyna, która prowadzi grę, dominuje. To nie Barcelona, nie liga hiszpańska, u nich nie liczy się posiadanie piłki. Urugwajczycy są bardziej pragmatyczni, zachowawczy, bliżej im do włoskiej tradycji piłkarskiej.

hi-res-6e94270d991a333e12d841f6fc1107a1_crop_north

Reklama

Tabárez dokonał kilku dziwnych powołań – Fucile, Coates, Abel Hernández. Nie lepiej byłoby w ich miejsce, szczególnie tego ostatniego, wziąć kogoś młodszego, np. Kevina Mendeza?
No nie, dlatego że wielu młodych zawodników pojechało na MŚ U-20 [Urugwaj zagra w 1/8 finału z Brazylią]. Nie ma takiej potrzeby żeby brać piłkarzy z roczników 95 czy 96. To po pierwsze, a po drugie w Urugwaju zmiana pokoleniowa przeprowadzana jest konsekwetnie, ale na spokojnie, powoli. Więc w kontekście tej nieobecności Suáreza myślę, że to następstwo jest, bo przecież mają właśnie Cavaniego, Rolána, Rodrigueza… Są też zawodnicy, a właściwie cała ich bateria, z roczników 93 i 94, np. Arrascaeta, także ten Abel Hernandez… On nie jest jakimś rewelacyjnym zawodnikiem, ale z drugiej strony, Urugwaj ma 3,5 miliona mieszkańców, to jest tyle co Warszawa i okolice, w zasadzie województwo mazowieckie. My z terenów całej Polski, razem z farbowanymi lisami nie jesteśmy w stanie wycisnąć więcej niż dwóch wartościowych napastników. Zresztą, Milik odpalił dopiero niedawno, a ile Lewandowski był sam?

Przykre trochę.
No właśnie, a tutaj malutki Urugwaj, który można objechać rowerem, ma Cavaniego, Suáreza, Rolána… U nas taki Abel Hernández miałby pewny plac, a przynajmniej byłby solidnym rezerwowym.

Wspomniał Pan o Giorgianie De Arrascaecie – mógłby Pan przybliżyć nam jego sylwetkę?
W tradycyjnej nomenklaturze to tzw. „dycha” z bardzo dobrym strzałem i krótkim podaniem. Z nim jest taki problem, że w głębi pola operuje Lodeiro, który po kilku chudych latach odzyskał formę, więc nie wiadomo czy Arrascaeta będzie starterem. Ale to jest jeszcze młody zawodnik, 94 rocznik, więc przyszłość przed nim. Teraz ma nowego trenera, Wanderleya Luxemburgo, w Cruzeiro, gdzie gra od kilku miesięcy. Ja jestem ciekaw jak on będzie go wykorzystywał, czy nie zmieni mu pozycji. To jest generalnie jeden z takich piłkarzy, który raczej poradziłby sobie w lidze hiszpańskiej czy włoskiej. On nie jest takim typowym urugwajskim brutalem, twardzielem. Ale nawet gdyby jego kariera nie rozwijała się tak jak powinna, to Urugwaj już ma w młodszych kategoriach wiekowych kilku interesujących zawodników, z Gastonem Pereirą na czele.

Skoro więc o nich nie musimy się martwić, to porozmawiajmy o gospodarzach. Chile jeszcze nigdy nie wygrało CA, teraz z kolei są organizatorami turnieju – czy w związku z tym ciąży na nich presja sukcesu?
I tak, i nie. Pewnie, że kibice chcieliby żeby zaszli jak najdalej. Chile organizowało już CA kilka razy, tylko raz doszli do finału. To nie jest kraj, który w swojej tradycji byłby uważany za wielkiego faworyta. Teraz mają dobry czas, świetne pokolenie z roczników 87-89, równie dobrego trenera, który pracuje w podobnej stylistyce co Bielsa. Ale powiedzmy sobie szczerze, już to żeby dotarli do finału będzie dla nich wielkim sukcesem. W mediach natomiast te oczekiwania są poukrywane pomiędzy wierszami, takie niewypowiedziane. Być może teraz po finale LM, gdzie był Vidal i Bravo… Chociaż ten drugi formalnie nie jest zdobywcą Ligi Mistrzów, bo nie zagrał ani minuty (śmiech)… To trochę rozbudziło fantazje kibiców, bo świetnie spisywał się też Alexis Sanchez w Arsenalu, Vidal z Juve zgarnął dublet, Bravo nagrodę Zamory, więc i tak oni sami zawiesili wysoko tę poprzeczkę. Sam Iván Zamorano – ciekawostka: bardziej uwielbiany w Europie niż w Chile, gdzie wyżej ceni się chociażby Marcelo Salasa – powiedział, że fani powinni być realistami, a faworytami pozostają tylko Argentyna i Brazylia. Koniec i kropka.

Fenomenem rodzaju Zamorano jest Jorge Valdivia, chociaż z nim jest w zasadzie odwrotnie. Uwielbiają go w kraju, natomiast w Europie to praktycznie anonim.
Tak, Valdivia to brylantowy technik, ale karierę zmarnował trochę na własne życzenie. Kilka lat temu, około 2008 roku, kiedy jeszcze komentowałem ligę brazylijską, to był naprawdę złoty chłopak. Zyskał nawet przydomek „El Mago”, który pasował do niego idealnie, bo dużo dryblował, świetnie podawał, ale też w ogóle nie pracował w defensywie. Zresztą, wszystkie filmiki związane z jakimiś najlepszymi akcjami chilijskich piłkarzy są pełne jego dryblingów lub otwierających zagrań. On w Chile ma status podobny do Riquelme – nigdy za dużo nie pracował, więcej człapał niż biegał, ale też bardzo często błyszczał właśnie takimi pojedynczymi zrywami. W Ameryce Płd. w ogóle jest taki kult dziesiątki, a Valdivia spełnia wszystkie jego kryteria. Dla porównania, znacznie większą karierę zrobił Matías Fernández w Europie, ale statusem nawet nie zbliżył się do Valdivii.

2014-06-Jorge-Valdivia-of-Chile-Squad-Team-Wallpaper

Reklama

Z kolei Marcelo Díaz, który zabłysnął formą podczas ostatniego mundialu teraz jakby nieco przygasł. Jak z jego formą, czy reprezentacja może na niego liczyć?
Na świeczniku zawsze będzie Alexis, Vidal czy Vargas, ale Chile to generalnie bardzo stabilna drużyna. Díaz należy do zestawu piłkarzy, którzy pokazują się na turniejach, ale na co dzień nie grają w wielkich klubach. To ktoś taki jak Krohn-Dehli, którego kojarzymy głównie z dobrych występów w reprezentacji Danii. Jest w Chile grono piłkarzy, o których możemy powiedzieć, iż mieli pecha, że nie urodzili się Argentyńczykami lub Brazylijczykami, bo wtedy pewnie od razu wyłowiliby go ludzie z Serie A czy La Liga. Zawodnicy pokroju Díaza musieli przebijać się powoli, a gdy już im się to udało, okazywało się, że już jest za późno by zainwestował w niego jakiś Abramowicz. To jednak wcale nie znaczy, że są słabi. Podobnie rzecz ma się w też w Kolumbii, ale to w większości przez scoutów, którzy siedzą głównie w Argentynie i Brazylii.

Sampaoli powiedział, że jego ekipa zagra futbol w stylu kamikadze. Czy w tym szaleństwie jest metoda?
Ostatnią tak spektakularnie grającą drużyną w Ameryce Południowej było Universidad de Chile, prowadzone właśnie przez Sampaolego. Pod wieloma względami ta ekipa przypominała dawny Ajax, Barcelonę czy współczesne Porto – wysoki pressing, nieustanny atak, gra kombinacyjna. Jako jeden z niewielu sprzeciwił się temu, że w Ameryce Płd. zaczęto grać taką „starą angielkę”, której osobiście nie cierpię. Niestety ta stylistyka jest obecnie dominującą. Sampaoli odwrócił to wszystko, zaproponował coś zupełnie innego i to był jego wielki sukces. Jego La U z 2011 i 2012 roku to najlepsza drużyna południowoamerykańska od wielu lat, nie przypominam sobie, by od tego czasu ktokolwiek grał z podobnym rozmachem. Podobnie było w reprezentacji za Bielsy. Należy jednak pamiętać, że dopiero co sezon się skończył, więc zawodnicy mogą być zmęczeni, CA gra się od razu po sezonie, rok temu był mundial… Decydujące może okazać się właśnie przygotowanie fizyczne. Chile ma z kolei problem z krótką ławką, a w zasadzie jej brakiem, i to pewnie będzie dla nich przeszkodą.

Carlos Bacca stwierdził niedawno, że obecny skład reprezentacji Kolumbii jest najlepszy w historii. To prawda czy fałsz?
Moim zdaniem prawda, mogą wygrać turniej. Takiego bogactwa w linii ataku to nie miało nawet pokolenie z Valderramą i Rincónem. Wtedy było dwóch napastników, a dziś mamy Bakkę, Teó Gutiérreza, Jacksona Martineza, który został królem strzelców ligi portugalskiej trzeci raz z rzędu, jest też Falcao. On wciąż ma tam status megagwiazdy. To, że ostatnio miał problem z kontuzjami to jedno, a że selekcjoner o niego bardzo dba to kompletnie inna kwestia. Głupio natomiast zrobił Cuadrado przechodząc do Chelsea. Można się było spodziewać, iż w The Blues straci cały swój czar, którym imponował we Fiorentinie. Chelsea po prostu gra taką piłkę, do której on nie pasuje. Lepiej na pewno wyszedłby na transferze do Barcelony. Już teraz kolumbijskie media donoszą, że możliwy jego powrót do Włoch na zasadzie wypożyczenia do Romy albo Interu. To jest zawodnik, który do rozwinięcia skrzydeł potrzebuje sporo swobody, a w Chelsea boczni obrońcy nie grają tak wysoko. Z kolei Mourinho nie gra też z typowymi bocznymi pomocnikami, więc nie wiadomo po co on go tam ściągał. Ale to już tak jest, że bogate kluby czasem bardziej niszczą kariery zawodników niż pomagają je budować. Proszę zobaczyć ilu takich piłkarzy przyszło do City. Nawet Barcelona kupuje sobie ludzi po 20 milionów tylko na ławkę. To jest jakiś absurd. Jeśli taką samą kwotę zapłaci ktoś z Niemiec czy Francji, to zaraz staje się tam wielką gwiazdą i okazuje się, że inni chcą za niego zapłacić sto. To pokazuje, że system transferów nie jest normalny. Działa on na zasadzie świecidełka, nowego iphone’a – nie wiadomo czy jest on najlepszy na rynku, ale wszyscy chcą go mieć.

uid_40368b5e15670561999d1fb04af193851402766921865_width_940_play_0_pos_570_gs_0

Problem Kolumbii dotyczy jednak głównie bocznych obrońców, którzy zawsze grali tam bardzo wysoko. Armero i Zuñiga wciąż zmagają się z kontuzjami, ten naturalny duet się nieco wykruszył. To jest trochę tak jak z Porto, o czym pisałem na blogu – wiedziałem, że bez Alexa Sandro i Danilo Smoki nie będą w stanie tego 3:1 utrzymać, bo kluczowa dla nich jest właśnie praca jaką wykonują boczni obrońcy. Oni po stracie piłki atakują już na połowie rywala, a wtedy on nie jest w stanie ani wyjść z kontrą, ani rozegrać ataku pozycyjnego, bo od razu znajduje się pod pressingiem. Tak samo gra Kolumbia, więc jeśli nie będzie na bokach dwóch dobrych zawodników to jakoś tego nie widzę. No chyba, że Pekerman przygotował jakiś plan B, bo mimo wszystko bogactwo składu posiada spore. Ale jest jedna drużyna, która posiada większe.

Wspomniał Pan wcześniej o Falcao, który jest ulubieńcem trenera. Czy w jego kontekście o Copa America 2015 można mówić jako o turnieju ostatniej szansy?
Ilekroć gra w reprezentacji to strzela, więc nie sądzę. To jest trochę tak, że my patrzymy na niego przez pryzmat Ligi Mistrzów. Świat się jednak nie kończy na tym, iż komuś nie wyszedł sezon w Manchesterze United, to wcale nie znaczy, że on jest słaby. Był świetny w River, Porto, Atlético, obiecująco zaczął przygodę w Monaco… To wszystko świadczy tylko o tym, iż jest po prostu znakomitym piłkarzem. A to, że nie wyszło mu z Louisem van Gaalem w ogóle mnie nie dziwi. Mało któremu latynosowi wychodzi z Louisem van Gaalem.

Angel Di Maria chyba coś o tym wie.
No więc właśnie, podobna historia. Dwie gwiazdy latynoskiej piłki trafiają pod kuratelę LvG i nagle okazuje się, że są beznadziejni i w ogóle najgorsi. Traktuję to z przymrużeniem oka, tak samo psy wieszał przecież na Rivaldo. W zasadzie to nie pamiętam pół latynosa, który by u niego zaistniał. Być może to kwestia mentalności, ale przecież Falcao to teoretycznie idealny materiał dla van Gaala – ma ułożone życie, jest spokojny, w pełni profesjonalny, głęboko wierzący. Sam pomysł wypożyczenia go do Manchesteru uważam jednak za kompletnie „od czapy”. Ostatnio Kolumbia grała dwa sparingi, gdzieś na półwyspie arabskim. Pekerman od razu zapowiedział, że bierze tam Falcao, żeby ten wiedział, iż trener na niego liczy, żeby strzelił jakieś bramki, wszedł w rytm. Odblokował się, koledzy pozytywnie go przyjęli i szafa gra. Ja bym jeszcze zwrócił uwagę na Ospinę, który zagrał niezły sezon, wygryzł Szczęsnego. To jest ciekawe, bo nie przypominam sobie, by Kolumbia miała wcześniej golkipera występującego regularnie na wysokim poziomie w topowym klubie europejskim. Zawsze Kolumbia miała tych bramkarzy grających jak pożal się boże. Tak samo nie ma ostatnio problemów ze stoperami, mimo że Yepes skończył reprezentacyjną karierę. To wszystko jest bardzo budujące.

Jak już jesteśmy przy bramkarzach, to Tata Martino nie powołał Gerónimo Rulliego z Realu Sociedad…
To jest jeszcze młody chłopak. Powiedzmy sobie otwarcie – Argentyna ma pewną „jedynkę”. Romero bronił i u wariata Maradony, i u Batisty, u Sabelli też. Nikt się na nim nie zawiódł. To była kwestia rezerwowych. Martino ma jednak swojego ulubieńca z czasów Newell’s, Nahuela Guzmána. To takie chłopisko, które gra trochę jak Neuer czy Valdés. Lubi wyjść poza pole karne, zagrać z obrońcami. Tata zmienia ostatnio stylistykę Argentyny i wybrał sobie aktywnego bramkarza. Oni na pewno będą dominować w każdym meczu, mieć po 60% posiadania piłki, więc tylko od czasu do czasu przyjdzie mu interweniować. Bardziej istotne jest to, że będzie musiał aktywnie współpracować z obrońcami i defensywnym pomocnikiem. Rulli z kolei to bramkarz dobry na linii, ale poza swoją 16 nie jest tak aktywny. A więc to czy trzecim golkiperem byłby Rulli czy Augustín Marchesin, który świetnie spisywał się w Lanusie, a teraz w lidze meksykańskiej, to nie ma większego znaczenia. Jakbyśmy się tak zastanowili to nawet w klubach trzeci bramkarz nie jest istotny. Ok, znam takiego z Realu, znam z Barcelony, ale jakby mnie Pan zapytał o trzeciego bramkarza Atlético to już bym nie wiedział. Pan wie kto jest trzecim bramkarzem Atlético?

No nie, zastrzelił mnie Pan (śmiech)
A więc właśnie (śmiech). Zwykle trzeci bramkarz to jest jakiś chłopak z rezerw czy juniorów. Tylko Milan miał czasem nawet czterech golkiperów.

Do kadry Argentyny wraca natomiast Carlos Tévez. To jest dobra czy zła wiadomość dla Albicelestes?
Martino skończył z wianuszkiem kolegów Messiego. Bywało tak, że kogo Leo nie lubił, ten wypadał z kadry, jak Otamendi chociażby. Teraz jednak rządzi trener, dobry trener, z ogromnym doświadczeniem, który wie czego chce. Powołuje najlepszych i guzik obchodzi go czy Messi to lubi czy nie. Oczywiście cały czas mówi, że Leo to najznakomitszy piłkarz jakiego widział, chociaż jest przecież niemalże rówieśnikiem Maradony. Stawia ich w opozycji. Teraz do reprezentacji wracają m.in. właśnie Tévez, Otamendi czy Pastore, którzy nie byli wcześniej w całym tym kręgu koleżeństwa.

Więc tak, uważam, iż to dobrze, że trafił do reprezentacji. To znakomity piłkarz, jestem jego fanem od lat. Daje zadziorność i pasję, której nie ma ani u Aguero, ani u Higuaina. Ten drugi zresztą zawsze spala się w ważniejszych meczach. Dla mnie to jest super gość ale na Boliwię czy Wenezuelę. On nie daje też dobrych zmian, musi grać w pierwszym składzie, ale przede wszystkim za dużo zależy od jego dyspozycji dnia. Jak ma dobry, to dziurawi siatkę, a jak ma zły, to nawet z metra na pustą bramkę nie trafi. To, co spartolił w finale mundialu czy w ostatniej kolejce Serie A… Natomiast Aguero, ok, super piłkarz, ale dla reprezentacji nigdy nie zdobywał ważnych bramek. Tévez nie ma takich problemów, w klubie strzelał czy to Watfordowi czy Barcelonie, bez różnicy.

356722-01-02.jpg.crop_display

No tak, Tévez podchodzi do futbolu bez jakichkolwiek kompleksów. Specyficznym zawodnikiem jest też Ever Banega. Czy to dobry pomysł by zrobić z niego centralną postać zespołu? Udźwignie presję czy znów się spali?
Bardzo się cieszę, że wraca. Ma 27 lat, więc wszedł w najlepszy wiek. W zasadzie mogę powiedzieć, że komentowałem całą jego karierę. Jestem jego fanem odkąd grał Boce, robił wtedy piorunujące wrażenie. Jak już dołączył do Valencii, którą osobiście uwielbiam, to już w ogóle byłem zakochany. A później ani debiut nieudany, ani wypożyczenie do Atlético też… Uratował go dopiero Emery, który odmienił go jak za dotknięciem magicznej różdżki. Ale potem odszedł Emery i Banega również się skończył. Teraz ściągnął go do Sevilli i Ever nagle zaskoczył. Ciekawa historia. Wszyscy wiemy, że technicznie jest fenomenalny, świetnie sobie radzi na małej przestrzeni, trochę jak Pirlo. Ja się obawiam, że on nie jest po prostu zbyt inteligentnym piłkarzem. Natomiast tak czy owak umiejętności ma ogromne, a Argentynie na mundialu brakowało właśnie takiego typowego playmakera. On ma do tego dar. Przy tak kreatywnym graczu jak on i Pastore cała Argentyna się diametralnie zmienia. Jeszcze dodając do tego Pereirę, który jest lekkim dzikusem, potrafi grać na skrzydle i gryźć trawę… To już całkiem inna drużyna.

Z kadry odstrzeleni zostali tacy piłkarze jak Vietto, de Paul, Gaitan, Enzo Pérez, Orbán, Icardi, Dybala…
No dobra, ale kogo by mieli za to posadzić?

Chociażby Higuaina za Vietto?
Tak, ale on jednak trochę tych goli już nastukał. Jest przecież w najlepszej dziesiątce strzelców w historii i jednak w każdym sezonie w lidze strzela te 20 goli w lidze. Trudno tak nagle wyrzucić gościa wartego 40 milionów.

No ale z drugiej strony sam Pan mówił, że to ktoś bardziej do rotacji, na takie Wenezuele czy Boliwie.
Tak, w tym sensie to jest problem. Stoi Pan na parkingu i musi się zdecydować: ferrari czy lamborghini. Trudny wybór, nie? (śmiech). Ostatecznie jednak mówimy o klasowym piłkarzu. Vietto – przy całym szacunku – jeszcze niczego konkretnego nie pokazał. Miał na razie jeden sezon, nastukał goli w Villarrealu, no i super, ale to jeszcze nie Barcelona, Real, nawet nie Napoli. Villarreal nawet nie ocierał się o Ligę Mistrzów. Z Icardim jest inna sprawa. On ma nierówno pod sufitem i to jest jego problem. Byłby naturalnym zawodnikiem, który mógłbym wyeliminować Higuaina, Vietto raczej stanowiłby konkurencję dla Téveza czy Aguero, ale to jeszcze nie ten rozmiar kapelusza, by któregoś z nich posadzić. Myślę, że w niedalekiej przyszłości na pewno zaczną grywać w reprezentacji, ale nie zapominajmy jeszcze o Dybale. Trener ma to pod kontrolą. Pewnie pojadą na Igrzyska Olimpijskie. Oni mają jeszcze czas. Dybala teraz pójdzie do Juventusu, bo że nastrzelał goli w Palermo to jedno, a zrobić to samo w Turynie – inna sprawa. Podobnie rzecz ma się z Vietto. Niech go kupi nawet Atlético, niech tam stuknie ze 20 bramek, to wtedy reprezentacja murowana. Ale może się też okazać, że się nie przebije…

Problemu bogactwa nie ma z kolei Dunga, bo powołał zawodników takich jak Everton Ribeiro, Diego Tardelli czy Robinho. Jak to wpłynie na Brazylię?
Everton to pomocnik, więc on z pozycją napastnika nie ma zbyt wiele wspólnego. Prawda jest taka, że Roberto Firmino będzie grał z Neymarem w ataku. Był próbowany niedawno z Meksykiem, bez Neymara, więc można było zobaczyć jak sobie poradzi. Mano Menezes szukał tych napastników, testował ich potworne ilości. Scolari uciął poszukiwania, lecz miał szczęście, bo akurat gdy grali w Pucharze Konfederacji w świetnej formie był Fred, który został nawet królem strzelców. No ale potem Fred skompromitował się na mundialu, a poza tym miał kontuzję, nie grał siedem miesięcy, więc to rzutuje na jego ocenę. Tak czy siak on już jest w reprezentacji spalony. Jego dublerem był żenujący słaby piłkarz, czyli Jô – myślę, że on nawet w reprezentacji Nawałki by się nie zmieścił (śmiech). On teraz też został odpalony, no więc siłą rzeczy trzeba było szukać młodych. Ale jakich młodych, skoro żadnego nie ma? W Europie jest tylko Neymar, potem długo długo nic, potem jakiś tam Hulk, który w reprezentacji nie zagrał dobrego meczu, więc Dunga też z niego zrezygnował. Wziął za to Luiza Adriano z Szachtara, ale to też taki papierowy lew – nastrzela goli z Cyprem czy Gabonem, ale w ważniejszych meczach jakoś nie błyszczy. Po tym wszystkim Dunga zdecydował, że weźmie Tardellego i Robinho. To dosyć oczywiste czemu tak zrobił. Tardelli to jest zawodnik bardzo zacięty, zawzięty, super szybki, obunożny, o bardzo dobrym strzale. Czyli typowy zadaniowiec. Założenie jest takie – Brazylia gra z kontry, a do kontry jaki napastnik się przydaje? Szybki, dynamiczny, którego trudno wywrócić. Może to nie jest wirtuoz, ale w odpowiednim momencie strzeli gola. Analogicznie jest z Robinho. Potrzebny jest facet, który da dobrą zmianę, przytrzyma piłkę, ma doświadczenie, bo przecież grał w Realu, City… Nawet jeśli nie jest wielką gwiazdą, to był już przecież na wielkich turniejach, więc ma obycie. W ważnych momentach noga mu na pewno nie zadrży. Dunga wiedząc, że nie ma dostępnych młodych talentów, wziął tych najlepszych ze słabych, którzy byli dostępni. Uważam to za racjonalny wybór, ale w pierwszym składzie na pewno zagrają Neymar i Firmino.

diego-tardelli-dunga-brazil_1h8r07dcjflan1xk9etj7du6qa

Jest to więc bardziej doraźne rozwiązanie, czy Dunga jednak spróbuje na nich zbudować jakiś trwalszy projekt?
To są zmiennicy. Pewnie z rok ich jeszcze będzie eksploatował, dopóki ktoś inny nie odpali. Dunga czeka, aż pojawi się ktoś nowy, ale nieszczęście polega na tym, że jedynym takim piłkarzem, który mógłby się o tę reprezentację ocierać jest Jonas, lat 31, z Benfiki. Brazylia nie ma na ten moment typowej dziewiątki. Zresztą, do wygrywania turniejów ktoś taki wcale nie jest potrzebny. Hiszpanie bez dziewiątki wygrali MŚ i Euro, Niemcy zwyciężyli w mundialu mając tylko jedną i to 36-letnią. Sądzę, że Dunga po prostu zmienił sposób myślenia – jego dwaj poprzednicy szukali na siłę, a on doszedł do wniosku, że „po cholerę mi ta dziewiątka? Damy radę bez dziewiątki!” Szkoda tracić jedno miejsce w składzie na „wieszak”, skoro można wykorzystać to miejsce znacznie lepiej.

W związku z kontuzją Diego Alvesa Brazylia będzie miała spore problemy w bramce?
Nie, myślę, że to też nie jest problem. Cóż, mi też trudno w to uwierzyć (śmiech), ale Alves nigdy nie był jedynką w Brazylii. Raptem dopiero teraz zagrał kilka meczów z rzędu, ale też nie od razu. Jeszcze do niedawna w bramce stał Jefferson i z nim Canarinhos wygrywali do zera. Sądzę więc, że to nie problem. Na rezerwie mamy Neto, to też całkiem przyzwoity bramkarz. Brazylia w ogóle ma teraz dobry czas jeśli chodzi o golkiperów, jest z pięciu grających na dobrym poziomie, więc jak jeden wypada to drugi wchodzi i nie ma różnicy. Sam Jefferson w ogóle jest bardzo lubiany w szatni, przyjaźni się chociażby z Thiago Silvą, a to na pewno ważne dla współpracy z blokiem defensywnym.

W kadrze Brazylii znaleźli się z kolei Fabinho i Danilo, ale nie ma Daniego Alvesa. Ja się szczerze mówiąc tym nieco zdziwiłem, bo Dani zaliczył przecież dobry sezon. Co Pan sądzi o tych wyborach?
Są naturalne. Dani i Maicon pojechali z Dungą na mundial w RPA, cały czas grał na nich. Potem Mano szukał jakichś młodych obrońców na Igrzyska Olimpijskie, ale gdy pojawił się Scolari to wrócił Maicon oraz Dani i też Brazylia z nimi nic nie osiągnęła. Trzeba było więc szukać nowych, a Danilo już jest moim zdaniem lepszy od obu. Jest szybki, młody… A nie jestem tez pewny, czy Dani po raz kolejny pogodziłby się z rolą rezerwowego. Przez lata rywalizował już Maiconem, ale on moim zdaniem swego czasu był w ogóle najlepszym prawym obrońcą na świecie. Z Danilo sprawa wygląda inaczej. Alves mógłby sobie pomyśleć „jak to, z młodym chłopakiem z FC Porto będę przegrywał?!” Uważam, że te decyzje zostały podjęte dla dobra drużyny i atmosfery w niej.

UWAGA! Ostatecznie to jednak Dani Alves, a nie Danilo pojedzie na turniej. Były piłkarz Porto, a obecnie Realu Madryt, musiał opuścić zespół ze względu na kontuzję kostki, której doznał podczas treningu. Brazylijczyk będzie kontynuował rehabilitację w stolicy Hiszpanii. O Danim Alvesie warto natomiast wspomnieć, iż w kadrze nie występował od czasu (feralnego?) mundialu w Brazylii.

Przenieśmy się na chwilę na północ. Trener Meksyku, Miguel Herrera, zapowiada, iż jego zespół dojdzie do finału, ale z drugiej nie zabiera na turniej Carlosa Veli, Braci Dos Santosów, Chicharita, czy Héctora Morena. Moim zdaniem te kwestie są sprzeczne względem siebie. Czy te obietnice Herrery da się spełnić, czy to jednak science-fiction?
Nie wiem. Z Meksykanami to jest w ogóle dziwnie. Ich liga jest mocna, mają naprawdę silne drużyny, ale w Klubowych Mistrzostwach Świata nie potrafią nawet przebić się do finału. To jest coś zadziwiającego. Ostatnimi laty Meksykanie zaczęli jednak odnosić sukcesy w kategoriach U-20, U-17 i w końcu w którymś momencie to musi odpalić. Natomiast nie wydaje mi się, żeby mogli oni wygrać tuniej. Jak dojdą do półfinału to już będzie sukces. Wyżej to raczej tak jak Pan mówi – science-fiction.

Co natomiast może osiągnąć Paragwaj w Copa America? W poprzednim turnieju zaszli aż do finału, co było sporą niespodzianką. Teraz mają za selekcjonera Ramóna Díaza, czyli trenera z całkiem niezłym warsztatem. Czy on wydobędzie z drużyny równie wiele?
Nie wiemy, bo szkoleniowcem Paragwaju jest za krótko. Pod jego wodzą drużyna rozegrała jeden czy dwa sparingi, więc to trochę zagadka. Sami kibice chyba nie bardzo wiedzą czego oczekiwać. Trudno wyrokować cokolwiek na tej podstawie. To jest taki zespół, wobec którego przewidywanie czegokolwiek jest jak wróżenie z fusów, bo przecież znacząco zmienił się skład, a także sztab szkoleniowy. Sądzę, że tu może zdarzyć się wszystko – zarówno wielki sukces jak i spektakularna porażka.

Brakuje w ich kadrze Oscara Cardozo. To duże osłabienie dla Paragwaju czy po prostu sygnał, że w reprezentacji następuje nowe rozdanie?
Nie, bo Cardozo to nie jest piłkarz reprezentacyjny. W ogóle on nigdy dobrze nie żył z selekcjonerami. Nie wiem z czego to wynika. Cardozo nigdy jednak nie był ważnym graczem dla reprezentacji, więc nie ma to znaczenia.

Przejdźmy do mistrzostw świata U-20. Zadziwiają mnie wyniki Argentyny. Albicelestes mają przecież w składzie świetnych piłkarzy takich jak Mammana, Batalla czy Correa…
… ale nie mają trenera.

No właśnie. Co z nim jest nie tak?
No wie Pan, równie dobrze Pan czy ja moglibyśmy zostać trenerami reprezentacji. On nie ma żadnych kwalifikacji. Został trenerem tylko dlatego, że jego tato przez 32 lata był prezydentem argentyńskiej federacji, viceprezesem CONMEBOL-u. Jak 50-lecie obchodził klub założony przez jego ojca i wuja, to Arsenal de Sarandi nagle wygrał rozgrywki Copa Sudamericana, które tym samym dołączyły do grona rozgrywek śmiesznych. Cóż, Grondona wygrał to Sul-Americano tylko dlatego, że trener reprezentacji Brazylii zwariował i nie powołał kilku czołowych piłkarzy, a w każdym kolejnym meczu wystawiał inny skład. Po czym po mundialu na mecze towarzyskie wybrał jeszcze inny skład, a na turniej powołał jeszcze inny. Wariat. Także sukces Argentyny wynika tylko z tego, że główny konkurent oszalał. A po drugie ta drużyna to one-man-show. I to wcale nie Gio Simeone, tylko Angel Correa, który w tym turnieju był niczym Messi. Objeżdżał wszystkich jak się da, to chłopak z innej bajki. Tutaj było analogicznie. Pierwszy mecz? 2:2. Kto strzelał? Correa. W drugim spotkaniu zagrał słabo, to Argentyna przegrała 2:3. W trzecim meczu pechowy remis, ale wtedy też Correa robił całą grę. Także reasumując – Grondona to jest dla mnie nie trener, lecz wuefista, który rzuca piłkę dzieciakom i mówi „grajcie!”

Problem z trenerami był też niedawno w reprzentacji Brazylii. O co dokładnie tam chodziło?
Federacja CBF zamiast od razu po Sul-Americano zwolnić selekcjonera, pozwoliła mu pojechać na towarzyskie tournee, na które to wziął inny skład niż na Sul-Americano. Dopiero potem go zwolnili. Ale jeszcze zanim to nastąpiło, reprezentacja weszła w okres, kiedy trzeba było zgłaszać składy na mundial. I to właśnie jeszcze były trener, a nie ten co wszedł na jego miejsce, ogłosił kadrę. Jeśli teraz ten trener przejdzie Urugwaj i wejdzie do następnego etapu to będzie cudotwórcą [Tak się stało, Brazylia w następnej rundzie zagra z Portugalią w ramach 1/4 finału]. Ale to też pokazuje jaki potencjał młodzieżowej reprezentacji. Gallo nie wziął przecież Otavio, Gersona (największy talent w lidze brazylijskiej), Gabigola, Kennedy’ego, Auro, Matheusa Pereiry, Biteco… Jak już siedmiu takich dobrych piłkarzy nie zgłosił do 26-osobowej kadry, to znaczy, że Gallo ma po prostu nierówno pod sufitem.

Ostatnio dużo mówi się właśnie o Gersonie w kontekście zainteresowanie nim ze strony Barcy. Z kolei Mammana czy Kranevitter łączeni są z Valencią i Atlético… Stąd moje pytanie – czy dla młodych zawodników z Ameryki Południowej taki wczesny wyjazd jest dobrym pomysłem?
I tak, i nie. Jedne kariery wypalają, drugie nie. To zależy od charakteru. Messi miał 13 lat jak wyjechał (śmiech). Ronaldo niespełna 18. Są więc przypadki mówiące, że tak, ale ogólnie to nigdy nie wiadomo. Popatrzmy na Cristoforo – wydawało się, iż będzie to drugi Mascherano, a praktycznie od dwóch lat cały czas jest kontuzjowany i nie wiadomo czy ta kariera w ogóle się nie skończy. Kiedyś Sevilla kupiła taki super-talent, Lautaro Acostę, on z kolei nie grał trzy lata… także wszystko się może zdarzyć. Z Gersonem jest natomiast inny problem, nieco śmieszny. Hiszpania huczała po akcji Neymara w Pucharze Króla. Denerwowała mnie też historia związana z tańcem Daniego Alvesa, kiedy to nawet Guardiola go ochrzanił.

Brazil's Gerson

Niepojęte delikatnie mówiąc.
Właśnie o to chodzi, żeby zakładać siaty, żeby było elastico i inne takie. Jeśli to zlikwidujemy, dojdziemy do wniosku, że najlepszym graczem na świecie jest Miro Klose, bo nastukał goli na mundialach. Barcelona w ogóle zaprzecza temu na czym wróciła do gry, czyli Ronaldinho i jego stylowi.

Krótka pamięć?
No właśnie. A Gerson to jest chłopak, który lubi czasem ośmieszyć rywala. Także życzę mu, żeby do Barcelony nie poszedł.

Na koniec trochę mniej przyjemny temat, czyli zatrzymania w FIFA. Jakie mogą one mieć skutki dla piłki południowoamerykańskiej?
Mam nadzieję, ze zbawienne, bo południowoamerykańskim futbolem rządzili panowie o średniej wieku 80 lat. Szczególnie w Brazylii liczę na zmiany. Tam już kiedyś była afera z Teixeirą, ale władza trafiła w ręce jego marionetki czyli Marina, który teraz siedzi w więzieniu. Z kolei po nim stołek przejęła jego marionetka, lecz pewnie obecny prezes zaraz też zostanie zatrzymany. Potrzebny jest ktoś spoza układu. Ale tak to już bywa w całej Ameryce Południowej. Powiem więcej – mam nadzieję, że efektem tego wszystkiego będzie zabranie mundialu Katorowi, bo jest to kraj kompletnie nieistotny dla piłki nożnej. Jeszcze rozumiałbym, gdyby organizacja została przyznana Indiom czy Chinom, bo to wielomilionowe rynki. Im można byłoby dać z takim wyprzedzeniem, żeby się odpowiednio przygotowali. Ale przyznanie specjalnego handicapu tak nieistotnemu graczowi jak Katar? Ewidentna kpina, to nie trzeba być filozofem żeby dojśc do wniosków, że coś tam było nie halo.

Do zmian w brazylijskiej federacji nawoływali np. Ronaldo czy Romario. Namawiali też prezesa żeby zrezygnował…
Ronaldo to jest koniunkturalista. Jak trzeba to trzyma z jednymi, jak teraz powiał wiatr odnowy to jest przeciwko. Romario natomiast był przeciwko od początku. Zresztą, kiedyś w studio ESPN powiedział o prezydencie, że jest „filho da puta”, także od razu z grubej rury walił. Brazylijska liga musi się oderwać od CBF-u, utworzyć własne rozgrywki. To samo w CONMEBOL-u. Oni mają dobry produkt, ale jak to jest możliwe, że nikt w Polsce nikt nie transmituje Copa Libertadores, a prawa do Copa America ktoś wykupuje na tydzień przed turniejem? To nie jest normalne do końca. Nie są w stanie wypromować tego skarbu, który mają.

Pan w SportKlubie jest od dłuższego czasu, kiedyś były tam transmitowane ligi brazylijska i argentyńska. Czy jest jakaś szansa, by futbol południowoamerykański znów pojawił się na antenie?
Nie wiem. To jest trochę zawiła sprawa. Niepolska strona organizuje prawa, tylko właściciele firmy, w której teraz są przetasowania… Niestety, my na to nie mamy wpływu. Kiedyś była też u nas Bundesliga, Puchar Króla, FA Cup, więc w sumie wszystkie z tych moich ukochanych rozgrywek miałem okazje komentować. To jest trochę zabawne, bo są ludzie, którzy pracują w wielkich kanałach, a mimo tego nie mieli tej przyjemności. My jesteśmy trochę jak Rayo Vallecano w stosunku do Barcelony, gramy o znacznie mniejsze stawki.

Rozmawiał MARIUSZ BIELSKI

Więcej tego typu tekstów znajdziesz na stronie olemagazyn.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...