Trzydzieści sześć kolejek, tyle samo zestawień kozaków. Dużo szans by się pokazać. Udało się to między innymi takim orłom jak: Małkowski, Kalkowski, Keita, Klepczyński, Janota i Śpiączka. Temu ostatniemu nawet dwukrotnie. Michał Kucharczyk próbował ile sił nogach, ale nie wychodziło. Trzy razy został za to badziewiakiem. W międzyczasie legionista odbierał kolejne powołania, zdobywał Europę i krajowe trofea, jego ego rosło w takim tempie, że bez trudu mogłoby samodzielnie zdobyć Koronę Ziemi, rysą na szkle był jednak brak tego najważniejszego wyróżnienia – miejsca w jedenastce kolejki Weszło. Stało się, rzutem na taśmę. “Kuchy” po raz pierwszy w sezonie ostro przykozaczył.
Legionista brał udział w każdej groźnej akcji swojej drużyny meczu z Górnikiem. Generalnie sprawiał wrażenie gościa, który przebiegły Maraton Piasków, a na koniec wykonałby jeszcze rundę honorową. Nie wiemy, co tak podziałało na skrzydłowego Legii – może sportowa złość, a może jakieś specjalne wiaderko witamin – ale powinien stosować to częściej. Może wtedy nie przewracałby się tak często w polu karnym rywala przy drobnych kontaktach.
Kto prócz załapał się do ostatniego w tym sezonie notowania? Nie była to kolejka bramkarzy i obrońców. Musieliśmy wybierać z ludzi, którzy zapracowali na notę sześć, a nie jest to zbyt częsta sytuacja. Postawiliśmy na duet wiślaków – Buchalik-Głowacki – którym bramki nie potrafił wbić na własnym terenie mistrz Polski, a także Kędziorę gaszącego pożary pod bramką Lecha oraz Tarasovsa, którym walnie przyczynił się do jednej z najefektowniejszych remontad sezonu.
Dalej wybór już bardziej oczywisty. Najlepszy zawodnik meczu w Poznaniu, gość, który przystemplował spadek z ligi Zawiszy, człowiek, który zapewnił utrzymanie Koronie i wicekról strzelców Ekstraklasy, który miał ochotę w niedzielę trochę postraszyć Kamila Wilczka. W ataku ludzie z dwóch bajek – Tuszyński, który w przekroju sezonu zapracował już na ósmą nominację (najlepszy wynik w lidze obok Michała Pazdana) oraz Zjawiński, który odpalił dopiero w jego końcówce.
Dużej sztuki dokonał Marcin Flis z GKS-u Bełchatów. Gość tylko dziewięć razy spędził na boisku wystarczająco dużo czasu, by go ocenić, a pięć razy zapracował na notę „1” lub „2” i cztery wylądował w jedenastce badziewiaków. Nawet Boliguibia Ouattara był gorszy (czyli koniec końców – lepszy), bo przy dziewięciu meczach na koncie, badziewiakiem został „tylko” trzy razy. Gratulujemy. Poza tym, bez większych zaskoczeń. Duety z: Zawiszy, Górnika, Piasta i Podbeskidzia. Słaby sezon puentuje Marek Saganowski, a Rudinilson potwierdza, że z nim składzie Lechia Polski nie podbije.
Fot. FotoPyK