Reklama

Kasparow byłby z pana dumny, panie Latal

redakcja

Autor:redakcja

02 czerwca 2015, 22:18 • 2 min czytania 0 komentarzy

Garri Kasparow może być dumny z Radoslava Latala. Czeski trener, który uratował Piasta od spadku, przez całą rundę mocno rotował składem, zdarzały mu się różne dziwne eksperymenty jak odsunięcie Vassiljeva, ale w kluczowym momencie, w meczu o przyklepanie utrzymania, kompletnie zaszachował rywala. Zwykle kiedy ktoś gra w Ekstraklasie na remis, kończy jako frajer, ale akurat Latalowi pomysł sprawdził się w stu procentach. Nie wiesz, jak grać przeciwko drużynie, która preferuje otwarty futbol – zamknij się na własnej połowie. 0:0. Mecz do zapomnienia, ale utrzymanie załatwione.

Kasparow byłby z pana dumny, panie Latal

Mógł zostać frajerem Piast, a został Zawisza. Chwalimy drużynę Rumaka za przyjemną dla oka piłkę niemal przez całą rundę, ale w wielu najważniejszych meczach brakuje im postawienia kropki nad „i”. Przyjeżdża Łęczna? Kiszka. Przyjeżdża Piast? To samo. Kompletna bezradność. A jak już coś wyjdzie – coś, czyli dwa rajdy Pawłowskiego – to kończy się spektakularnymi pudłami. Najpierw Miki, który – w końcu to pan technik – zamiast wbić z dwóch metrów do pustaka, spróbował wewnętrzną częścią stopy, chwilę później Barisicia, którego z kolei zastopował Szmatuła. Ze strony Zawiszy to by było tyle. Nie licząc Mokwy, który dawał się objeżdżać byłemu skrzydłowemu Malagi, cała defensywa Piasta spisała się wzorowo. Na uznanie zasługuje szczególnie Hebert, który jeszcze nie należy do czołówki ligowych stoperów, ale powoli, krok po kroku, buduje swoją markę.

Piast osiągnął w 90 procentach to, co zakładał. Prawie nie dopuszczał Zawiszy pod własną bramkę. Sam też nie forsował ataków, bo po pierwsze – brakowało najaktywniejszych ostatnio Wilczka i Zivca, po drugie – Vassiljev i Badia niespecjalnie chcieli pokazać choćby jedną czwartą swojego szerokiego repertuaru zagrań. Mówiąc wprost – ekipa Latala siadła dupą we własnym polu karnym i ani śmiała się ruszyć. – Gliwiczanie wyszli pięcioma obrońcami, dwoma defensywnymi pomocnikami – słusznie zauważył najbardziej elokwentny mówca w Zawiszy, czyli Bartłomiej Pawłowski, który – trzeba mu to oddać – po dobrym roku zmieniania się w Sasina chyba w końcu wrócił na właściwe tory, bo przynajmniej stwarza kolegom sytuacje.

Reklama

A że ci ich nie wykorzystują, to w piątek czeka ich mecz o życie w Chorzowie. Z jednoczesnym zerkaniem na Kielce i Łęczną.

eC14YQo

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...