Reklama

Lewostronny ruch w Białymstoku. Mackiewicz niech uważa na radarach

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

31 maja 2015, 17:06 • 2 min czytania 0 komentarzy

Jeśli mecze polskich zespołów w europejskich pucharach miałyby toczyć się w takim tempie, co pierwsza połowa w Białymstoku, to z chęcią chcemy ujrzeć w nich piłkarzy Górnika i Jagiellonii. Niedziela, mecz skończył się po godzinie 17, a obydwie drużyny walczyły jak o życie aż do ostatniej minuty. Na szczęście dla Michała Probierza, w jego zespole grają dwaj tak pozytywni wariaci, jak Mackiewicz i Drągowski.

Lewostronny ruch w Białymstoku. Mackiewicz niech uważa na radarach

O podgrzanie atmosfery już na samym początku spotkania zadbał Radosław Sobolewski, najpierw zderzając się głowami z Romańczukiem, a później sprowadzając do parteru Mackiewicza. Skrzydłowy Jagi po tym nokdaunie tak się pobudził, że już kilka minut później pobił swój rekord w biegu na 60 metrów. Przytomnym wyrzutem grę wznowił Drągowski, skrzydłem pociągnął Mackiewicz i mocnym dośrodkowaniem w pole karne obsłużył… Grendela. Piłkarz Górnika chwilę wcześniej był bliski pokonania bramkarza Jagi, a gdy już drugi raz dostał piłkę pod nogi, to władował ją do niewłaściwej bramki.

Jak skrupulatnie obliczył Tygodnik Kibica Żelisław Żyżyński, od momentu wyrzutu piłki przez Drągowskiego do strzelenia gola minęło ledwie 10,5 (!) sekundy!

Grający na lewych skrzydłach Mackiewicz i Madej w pierwszej połowie postanowili zafundować nam piłkarski rollercoaster. Dwie minuty po pierwszej bramce, gracz Jagi zagrał prostopadłą piłkę do Tuszyńskiego, który ze stoickim spokojem wkręcił w ziemię Szeweluchina i pokonał bezradnego Kasprzika. Aby emocji nie było za mało, to już kilkanaście sekund później lewą stroną Górnika pognał Łukasz Madej. Jego dogranie na gola samobójczego zamienił Michał Pazdan. O tempie tego spotkania po raz kolejny uświadomiliśmy się w… przerwie, gdy Karol Mackiewicz nie mógł złapać tchu w rozmowie z reporterem nc+. „Staram się mówić na bezdechu, żeby to szybciej ze mnie wychodziło”.

Walorów estetycznych w drugiej połowie było nieco mniej, ale emocji nie brakowało. Jeśli Tadeusz Pawłowski zastanawia się, dlaczego na mecze w Białymstoku chodzi o wiele więcej kibiców niż we Wrocławiu, to niech spojrzy z jaką rozrywką wiążą się występy Jagiellonii. Na 3:1 po rzucie rożnym trafił Romańczuk i Górnik znów potrzebował tylko kilkunastu sekund, by zmniejszyć stratę do jednego gola.

Reklama

Jeśli celem białostoczan był awans do europejskich pucharów, to w klubie mogą już otwierać szampany. Pytanie jednak, czy po takim sezonie Jagiellonię satysfakcjonuje „tylko” trzecie miejsce?

grafika

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...