Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

redakcja

Autor:redakcja

26 maja 2015, 14:27 • 6 min czytania 0 komentarzy

Najpierw ważny wstęp, żeby nie było niedomówień – uważam, że Jakub Błaszczykowski to bardzo dobry piłkarz i z tych wszystkich „wielkich”, dał naszej reprezentacji zdecydowanie najwięcej i prezentował najrówniejszą formę. Oczywistym jest więc, że lepiej jeśli w reprezentacji gra, niż miałby nie grać. Nie muszę go uważać za najfajniejszą osobę na świecie, żeby doceniać, w jak wielu meczach udawało mu się być zawodnikiem kluczowym.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Wydaje mi się jednak, że powołując go akurat na czerwcowe mecze Adam Nawałka popełnił błąd. On sam jeszcze nawet nie ma pojęcia, jak znaczący, ponieważ – to nas dzieli – nie czytał książki „Kuba”.

Premierę zaplanowano na początek czerwca, chociaż różni dystrybutorzy będą mieli tę pozycję w różnym terminie. Tak czy siak – do meczu z Gruzją bardzo wiele osób zdąży w całości tę niezbyt grubą książkę przeczytać. Z pewnością postarają się o to wszyscy sportowi dziennikarze (i wielu niesportowych), ponieważ taki jest ich zawód. Zgaduję, że wytworzy się bardzo specyficzna atmosfera. Nawałka będzie ciągle pytany o komentarz do słów Błaszczykowskiego, podobnie jak sam Błaszczykowski będzie proszony o zabranie głosu na temat własnej książki. Żaden z nich nie będzie się w tym kotle czuł komfortowo. Gdzieś w tle przewijać się będzie jeszcze Robert Lewandowski, obrywający rykoszetem.

Już wcześniej pisałem o tej książce i o tym, że nie jest to książka sportowa. W zasadzie tylko jeden rozdział dotyczy sportu w stu procentach i jest to rozdział o utracie kapitańskiej opaski przez Błaszczykowskiego. Przebija się wielki żal i poczucie niesprawiedliwości. Ewidentnie jest to sprawa, która Kubą bardzo boli i która sprawia, że Nawałki on zwyczajnie nie lubi. Trudno o inną interpretację.

Zapytany w tej książce o opaskę, w momencie gdy jeszcze nic nie było na sto procent wiadomo, Błaszczykowski mówił tak:

Reklama

– Nie wiem i jestem na etapie delikatnego rozdrażnienia (śmiech). Nie jest to dla mnie łatwa sytuacja, bo jak wiesz, ambitny jestem i to mnie dotyka. Zresztą zobaczymy, jak to wszystko się rozwinie. W sytuacji, w jakiej teraz jestem, nic w tej sprawie wydarzyć się nie powinno. Na pewno nie w takim momencie, w jakim jestem. Wychodzę z bardzo ciężkiej kontuzji. Zobaczymy, jak to się skończy, ale gdybym nie miał już dłużej być kapitanem, to mnie to nie załamie, ale da mi jeszcze większego powera.

I dalej, jeszcze kilka cytatów.

Pierwszy: – Mam taki charakter, że każdego rodzaju „porażkę” najpierw muszę sam przetrawić. A dopiero potem mogę z kimś o tym porozmawiać. Przecież już trochę wiesz, jak to wygląda (śmiech). Oczywiście zaczęło mnie zastanawiać, o co w tym wszystkim chodzi. Dziś, kiedy rozmawiamy po kilku dniach od tego „newsa”, to podchodzę do tego ze spokojem. Dopóki trener sam mi tego nie zakomunikuje, to nie mam „bólu” głowy…

Drugi: – Mówisz o tym, co się teraz dzieje? Po prostu czekam i chcę wiedzieć, jak jest naprawdę. Czekam, aż dojdzie do rozmowy. To wyraz szacunku dla trenera, że zanim coś skomentuję, poczekam, co on powie. Chociaż po tym, co się wydarzyło w mediach, to w pewnym sensie mleko się wylało. Nie do końca czułem wsparcie. Gdzieś tam go zabrakło. A prasa rozdmuchała to do takich rozmiarów, do jakich rozdmuchała. Wydaje mi się, że za tym stoi ktoś inny, i niekoniecznie jest to osoba trenera, ale uprawianie tzw. polityki nigdy mnie nie interesowało.

Trzeci: – Musiałaby się odbyć męska rozmowa z trenerem. Samo to, że „to” najpierw wyszło w mediach, zanim ja się dowiedziałem… Po pierwsze coś jednak zrobiłem dla reprezentacji i chyba moje rozstanie z opaską kapitana powinno wyglądać inaczej. Dwa, trener powtarzał, że zawsze o wszystkim dowiemy się pierwsi… Tak czy inaczej na pewno grałbym w reprezentacji… Ale też ciężko byłoby mi ponownie zaufać ludziom, którzy w takim momencie, w jakim się teraz znajduję, robią mi taką rzecz. Po prostu bym grał tak, jak potrafię najlepiej. To wszystko.

Czwarty: – Bardziej mnie to bolało, kiedy ukazywały się różne teksty w gazetach… Ale już wtedy wiedziałem, że to ma jakiś cel, bo jak ktoś siedzi w temacie, to wie, o co chodzi. Jak później sobie człowiek poukładał to w jedną całość, że najpierw coś jedna gazeta napisała, później wiceprezes, a później prezes powiedział, i dopiero na samym końcu trener mi to zakomunikował i to jeszcze jak wiesz w dniu, w którym teoretycznie miałem wrócić do grania… Ale ja już to gdzieś wcześniej przetrawiłem. Emocje odeszły na bok. Łatwiej jest zrozumieć coś takiego, jak człowiek wie, że popełnił błąd, ale dużo ciężej, jak wiesz, że nic złego nie zrobiłeś. To nie jest lekkie. To był bardzo ciężki okres w moim życiu. Leżałem na „łopatkach” i wszyscy podchodzili i mnie kopali. Nie mogłem się bronić, bo nie grałem na boisku. Ale też nie jestem typem, który będzie się nad sobą rozczulał i użalał, i płakał. Po prostu karawana jedzie dalej…

Reklama

Piąty: – Rozpierała mnie duma. Wyprowadzanie drużyny narodowej na boisko to jeden z najpiękniejszych momentów w mojej karierze. Ogromne wyróżnienie, że mogłem i nadal mogę to robić. To dla mnie spełnienie marzeń, od kiedy byłem mały. Moment zastanowienia się, że jednak warto było walczyć o swoje marzenia. Nie dawać się swoim słabościom. Mój charakter został wypracowany przez to, co przeszedłem w życiu. Bycie kapitanem to taka mała „zapłata” za to wszystko.

I wreszcie krótka rozmówka.

– Nie zadałeś pytania: dlaczego? Ja bym takie pytanie zadała.
– Nie.

– Bo?
– Nigdy nie będę się narzucał. Nie muszę się z decyzją trenera zgadzać, ale muszę ją szanować.

– Pojawi się zarzut, że w naszej książce nie rozmawiamy o Robercie Lewandowskim. Jeśli będziesz grał, wyjdziesz razem z nim na boisko.
– Ale to nic nie zmieni. To nie jest żadna tajemnica, że nie mamy wspólnego języka. Nie mamy ze sobą kontaktu. Mieliśmy, ale nasze drogi się rozeszły. Jeszcze z nim nie rozmawiałem.

– Nie?
– Nie.

– Uważasz sprawę kapitana za zamkniętą?
– W reprezentacji nie grasz dla prezesa czy dla trenera. Grasz dla kraju, dla kibiców i dla siebie. Mimo tego, że są tacy, którzy mówią, że jak mają opaskę, to gra im się lepiej. Czy będę miał opaskę na ręce czy nie, to i tak będę dawał z siebie sto procent.

Kopany, gdy leżał, oszukany przez trenera, wykiwany i potraktowany niesprawiedliwie grać będzie, ale nie dla trenera czy prezesa, lecz dla kibiców. To jest esencja.

Błaszczykowski nie jest teraz w wielkiej formie, a mecz z Gruzją nie jest tym, który – chyba – będzie miał w tych eliminacjach największe znaczenie. Gdyby powołano go do kadry dopiero na jesieni, to książka już nie byłaby tematem numer jeden, wiele cytatów by się zatarło, pojawiłyby się inne, bardziej aktualne wydarzenia, o których by dyskutowano namiętnie podczas zgrupowania.

Ale teraz trudno będzie uciec od tego, że wraca bardzo ważny zawodnik, który grać będzie w kadrze dla siebie i dla kibiców, a nie ludzi ze sztabu czy PZPN. Powyższe cytaty mogły was nie porazić dosadnością, ale zapewniam, że gdybyście wcześniej przeczytali 200 stron o życiu Błaszczykowskiego i o tym, jak podchodzi do istotnych spraw, gdybyście przyswoili sobie jego sposób myślenia i mówienia, to łatwiej byłoby wam wychwycić, jak bardzo są to słowa ostre. To człowiek, który nie wybacza, a oszukać można go tylko raz – bo drugiej szansy już nikt nie dostanie. Emocje kumuluje w sobie, na zewnątrz wypluwając tylko ich resztki.

Błaszczykowski wraca i to jest pozytywne, ale pytanie brzmi: czy powrót akurat połączony z premierą książki to najlepszy pomysł? A może ja się mylę i jest to termin najlepszy? Może tę bombę trzeba rozbroić i lepiej to zrobić wcześniej, niż później?

Książkę KUBA możecie kupić w NASZEJ KSIĘGARNI – TUTAJ

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...