Reklama

Najtrudniejsza przeprawa w drodze po majstra? Skorża zabrania tak myśleć

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

24 maja 2015, 10:59 • 3 min czytania 0 komentarzy

Proporcje w Ekstraklasie mamy dziś rozłożone całkiem sprawiedliwie. Najpierw trochę męczarni z grupą spadkową [przynajmniej w obecności najlepszego strzelca ligi], później regularna walka o puchary. Przed Lechem być może najtrudniejsza przeszkoda w marszu po mistrzostwo, ale Skorża „zabrania swoim zawodnikom tak myśleć i tak mówić”.

Najtrudniejsza przeprawa w drodze po majstra? Skorża zabrania tak myśleć

Lech przyjeżdża do Gdańska, a to oznacza tylko jedno – że powinien mieć kłopoty. Na papierze – mamy szlagier. Mecz dwóch najlepiej punktujących ekip wiosny.

Podopieczni Jerzego Brzęczka zdobyli o tylko jeden punkt mniej od Kolejorza.

Dlaczego piszemy, że przed nim być może najtrudniejsza przeprawa, jaka czeka go jeszcze w tym sezonie? W pozostałych kolejkach Lech zmierzy się bowiem:

u siebie z Pogonią Szczecin

Reklama

na wyjeździe z Górnikiem Zabrze

u siebie z Wisłą Kraków.

Nie jest to terminarz śmierci. Jeśli szukać wyzwania numer jeden, to raczej dzisiaj.

Z Lechią mamy pewien kłopot. Trudno nie zgodzić się z Jerzym Brzęczkiem, który mówi: „końcówka sezonu to dla nas wielki sprawdzian”. Gdańszczanie śmiało mogą myśleć o pucharach. Już teraz zajmują czwarte miejsce i nikt, przynajmniej w tej kolejce, ich nie ściga. Wszyscy rywale tracą punkty. Ale umacniać pozycję nie będzie im łatwo. W odróżnienia od poznaniaków, mają przed sobą mecze z trójką okupująca miejsca na podium plus wyjazd do Wrocławia.

Skorża? Chwilowo w nastroju do żartów. „Nie sądzę, żeby któraś z drużyn, poza nami, zdobyła do końca sezonu komplet punktów”.

Także nie sądzimy. Wliczając w to również Lecha.

Reklama

W Gliwicach – też mecz, teoretycznie, o poważną stawkę. Drużyna, która wygra, będzie już niemal pewna utrzymania w lidze. Choć w praktyce i tak trudno sobie wyobrazić, żeby któraś z nich mogła w tym roku z Ekstraklasy zlecieć.

Jak sami widzimy to spotkanie? Jako starcie jednej z najbardziej rozklekotanych w defensywie drużyn ligi z jej najlepszym strzelcem. Kamil Wilczek przed kilkoma dniami fajnie na łamach Weszło opowiadał, jak po pierwszym golu z Bełchatowem zeszły z niego nerwy, złapał luz i wszystko zaczęło mu wychodzić. W efekcie, zdobył cztery bramki. Lepiej byłoby dla Podbeskidzia, gdyby tego luzu w ostatnich dniach nieco stracił i dziś musiał go ponownie szukać.

Dla Wilczka Podbeskidzie to potencjalnie atrakcyjny rywal. Bramki traci ostatnio na potęgę. Z Ruchem – dwie, z Zawiszą – dwie, z Lechem – dwie, z Piastem – trzy. Z Wisłą – dwie, z Legią – w sumie sześć. W ostatnich dziesięciu meczach, zachowało trzy czyste konta, grając przeciwko Bełchatowowi, Łęcznej i Śląskowi.

Jedni i drudzy grali ze sobą w tym sezonie cztery razy. Najpierw trzykrotnie wygrywali bielszczanie po czym niespełna miesiąc temu to Piast zwyciężył u siebie aż 3:0. Co ciekawe, w każdym z tych starć drużyny prowadzili inni trenerzy:

Perez – Ojrzyński

Szumski – Ojrzyński

Latal – Ojrzyński

Latal – Kubicki.

Stabilizacja przede wszystkim.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...