Pochylmy się nad blaskami i cieniami Ekstraklasy. Te pierwsze to mecze, które autentycznie potrafią porwać, trzymają na skraju fotela i nawet jeśli nie ma wielkiej piłki, to są chociaż wielkie emocje. Te drugie? Cóż. Jeśli byłyby obiadem, to posolonym kawałkiem kartonu na wodzie po ogórkach, do tego w zestawie kompot z papierosowych kiepów.
Ale dziś stawiamy na ten pierwszy scenariusz. Gra grupa mistrzowska, każdy ma wiele do wygrania i jeszcze więcej do stracenia. Czas przy lidze straconym nie będzie.
Śląsk z Górnikiem o późniejsze wczasy
Można założyć, że ten kto we Wrocławiu przegra, czyni marzenia o europejskich pucharach równie realnymi, co marzenia o Megan Fox zostającą klubową masażystką. Strata będzie za wielka i spoglądać w górę tabeli będą głównie ultrasi uczęszczający na kółko matematyczne. Co w przypadku remisu? W przypadku remisu obie ekipy po dziewięćdziesiątej minucie mogą ustawić na środku boiska parę stołów, zamówić trochę chińskiego żarcia, postawić kilka flaszek i urządzić wspólną stypę po europejskich pucharach.
Obie ekipy są mocno chimeryczne, więc wytypowanie rezultatu to czysta loteria. Chętnie obstawilibyśmy jednak, że Madej zagra dobry mecz – on zawsze lubił takie starcia z dodatkowym smaczkiem, a dla niego powrót do Wrocławia zawsze jest szczególny. U Zabrzan powoli skraca się lista kontuzjowanych zawodników, ale nic w tym momencie nie jest w stanie przesłonić głównego problemu Warzychy: braku napastnika. Gdy słyszymy, że wybierać będą między Nowakiem a Skrzypczakiem, to trochę jak z wyborem między pistoletem na wodę a procą na kozy z nosa.
Śląsk? Pawłowski najbardziej komplementuje… swój terminarz. Trzy mecze u siebie i jeden na wyjeździe, z Wisłą, czyli faktycznie, nie najgorzej. Choć nieco absurdalnie brzmią słowa: „jeden na wyjeździe, ale też bym powiedział, że w domu, bo zagramy z Wisłą, czyli będzie to pojedynek przyjaźni„. Do Krakowa przecież Śląsk nie będzie jechał na imieniny, tylko grać z bandą, która tez ma o co walczyć.
Legia w Szczecinie, czyli wszystko poniżej trzech punktów będzie kompromitacją
Pogoń, jedyna drużyna grupy mistrzowskiej, która gra już tylko – uwaga, suchary na horyzoncie! – o puchar pasztetowej względnie złote kalesony. Nic dziwnego więc, że bardziej żyje się tutaj już potencjalnymi transferami, niż bieżącymi sprawami. Ale od reguły jest wyjątek i na pewno musi za taki uchodzić Legia. Relacje Pogoni i Legii miał wyjaśnić program „Zerwane więzi” i choć ostatecznie od tego odstąpił, to wiadomo, że jest tu dodatkowy klimat.
Portowcy nie wygrali w lidze od czterech spotkań, w Krakowie może i wyglądali lepiej, ale i tak uratowali się dopiero w ostatnich minutach. Jak zwykle będziemy uważać na to co zagra Zwoliński, ciekawy test na tle – było nie było – przyzwoitej defensywy. Kluczem może być jednak to, że Pogoń może, a Legia absolutnie musi. Warszawiacy nie mają po co wracać do stolicy bez trzech punktów. Wielu kibiców już najchętniej spakowałoby Berga i samodzielnie odwiozło na lotnisko, a do toreb zapakowało mu jeszcze kilku piłkarzy. Strata punktów z najgorszą drużyną grupy mistrzowskiej nie będzie dała się w jakikolwiek sposób wytłumaczyć.
Wściekłe psy w Białymstoku
Moskal nazwał ten mecz starciem dwóch rannych, my raczej nazwalibyśmy meczem dwóch – wybaczcie – wkurwionych. Dlaczego wściekła Jaga to nie trzeba tłumaczyć, ale bardzo nas ciekawi czy Jaga zareaguje po kasperczakowemu, czyli „pozitiwnie”. A może właśnie tamten karny na Legii będzie gwoździem w kolano tego sezonu? Kto wie, niby motywacji nie braknie na pewno, ale przemotywować się też jak najbardziej można. Na razie wiadomo, że jest mobilizacja wśród kibiców, atmosferka ma być ponoć naprawdę niezła. Będziemy też uważnie przyglądać się dyspozycji sędziego, Tomasza Kwiatkowskiego z Warszawy. Po wydarzeniach z ostatnich dni sędziując mecz ekipy Probierza będzie musiał odczuwać dodatkową presję.
Skoro gra Wisła, to kursy u bukmacherów powinny wynosić 1.01 na 2:2, ale niespodzianki w futbolu się zdarzają. Pod Wawelem wpienieni mogą być tylko na siebie, bo tak samo jak Jaga stracili punkty w ostatnich sekundach, ale dla odmiany „Biała Gwiazda” nie ma kogo za to obwinić poza sobą. Ciekawe, że Moskal już po meczu z Pogonią uderzał w defetystyczne tony, mówił, że szanse na puchary są coraz mniejsze. Powiecie: szczerość, przecież chłop mówi rację. No i racja, ale kwestia tego co chce się zaakcentować.
Tak czy inaczej w krakowskiej szatni doskonale zdają sobie sprawę, że kolejna strata punktów nie wchodzi w grę, jeśli chcą pucharów na Reymonta. Wisła pewnie zagra swoje, czyli wspaniałe fragmenty przeplecie trzecioligowym piachem, pytanie czy przebłyski wywalczą więcej niż denne momenty zawalą.
Fot. FotoPyK