Sobota, Turk Telekom Arena, Galata podejmuje Genclerbirligi. Dla gospodarzy liczy się tylko zwycięstwo, każdy inny wynik to jak porażka, bo Fenerbahce naciska. Z drugiej strony wygrana i trzy punkty przewagi na dwie kolejki przed końcem… Tak, to już solidna zaliczka. Kluczowa także w kontekście terminarza, bo Galatasaray wciąż czeka starcie z Besiktasem, podczas gdy Fener ma na rozkładzie mniejszych bądź większych ogórków.
Źródło: Livesports.pl
W 66 minucie Sneijder płaskim strzałem z dystansu pokonuje Ferhata Kaplana, golkipera gości i to wystarcza do triumfu. Na trybunach święto, w szatni też, bo tytuł coraz bliżej. To święto jednak może przerodzić się w pogrzeb, bo pojawiły się poważne podejrzenia o ustawienie tego meczu. Kuriozalna pseudointerwencja Kaplana została wzięta pod lupę i rzeczywiście, czegoś takiego dawno nie widzieliśmy.
Trudno znaleźć rozsądne wytłumaczenie, a łatwo idzie tworzenie teorii spiskowych. Wszystko toczy się aktualnie według sprawdzonego schematu: komu opłaca się zaprzeczać, ten zaprzecza, komu opłaca się drążyć temat, ten go drąży. Umówmy się jednak, trafiło na podatny grunt, bo turecki futbol do kryształowych nie należy. Działy się tam w ostatnich latach dziwne rzeczy, niektóre zamieciono pod dywan bądź też znaleziono dla nich uzasadnienie, inne ścinały głowy – w 2011 przecież Fenerbahce zostało bezceremonialne wyrzucone z europucharów za match-fixing. To samo Fenerbahce, które teraz miałoby zostać puszczone kantem, cóż za ironia.
Turecka piłka nie jest już tak bogata jak kiedyś, toczy ją zastój, dlatego walka toczy się również o rozbicie banku Champions League, bo mistrz ma automatyczną promocję do fazy grupowej. Teoretycznie szanse na Ligę Mistrzów ma też wicemistrz, ale wymowne – od czasu reformy eliminacji żadnemu się to nie udało. Przy takiej stawce, tak wyrównanym wyścigu i lidze o – delikatnie mówiąc – średniej opinii podejrzenia ani trochę nie dziwią.
