Reklama

W Schalke się nie patyczkują. Boateng i Sam wyrzuceni na zbity pysk

redakcja

Autor:redakcja

11 maja 2015, 14:49 • 3 min czytania 0 komentarzy

Żadnego klubu Kokosa, żadnego zawieszenia, wypożyczenia, wystawienia na listę transferową, zsyłki do rezerw. Szast prast, won z klubu, i nie interesuje nas jak długo jeszcze macie z nami kontrakt. Jeśli chcecie się zbliżać do naszego stadionu, to proszę kupić sobie bilet, innej opcji nie ma. Mniej więcej w takim tonie mogła przebiegać rozmowa dyrektora sportowego Schalke Horsta Helda z Princem Boatengiem i Sidneyem Samem, których bezceremonialnie pogoniono z Veltins Arena, choć szczerze mówiąc słowo “pogonić” nie oddaje w pełni tego, co tam zaszło.

W Schalke się nie patyczkują. Boateng i Sam wyrzuceni na zbity pysk

Nie powiemy, że mamy do czynienia z akcją bez precedensu, bo zdarzało się, ale jednak jest to rzadko spotykany w futbolu – wybaczcie – wkurw szefostwa. Zwróćcie bowiem uwagę, że Prince Boateng miał jeszcze rok kontraktu, a umowa Sama obowiązywała do 2018. Obu trzeba było wypłacić na pewno sporą kasę (szczególnie, że według doniesień posiadali kominy płacowe), żeby tylko zdali sprzęt. Sidneya Sama klub ściągnął naprawdę niedawno, bo latem zeszłego roku, płacąc za niego przyzwoite pieniądze. Czy na obu dało się jeszcze coś zarobić? Na pewno tak, to mimo wszystko nazwiska, które coś znaczyły, a ci piłkarze jeszcze nie tak znowu dawno temu prezentowali poziom. Mógł się znaleźć ktoś, kto uwierzyłby, że da się ich odkurzyć i przywrócić do dyspozycji. Czy dało się przeprowadzić to rozstanie taniej, bez płacenia naprawdę wielkiego odszkodowania (Boateng miał zarabiać 9 mln euro rocznie, o długości kontraktu sama już mówiliśmy)? Znowu trzeba odpowiedzieć, że tak. Ale jest z tymi rozwiązaniami jeden zasadniczy problem.

Zajmowałyby czas. To nie jest rzecz do zrobienia od zaraz, Sam i Boateng tkwiliby w klubie, a dla Helda to najwyraźniej jak cackanie się z rakiem wątroby. Szczegółów nie ujawniono, ale pewne jest jedno: nie chodzi o żadne zajście, tylko o ogólne podejście do obowiązków. Niegodne takiego klubu, a już zupełnie kuriozalne biorąc pod uwagę jaką kasę trzepią obaj panowie.

Schalke ma poważne problemy, to jasne. Zamiast bić się o Ligę Mistrzów, w której zdążyli się w tym sezonie rozsmakować, za chwilę całkiem mogą wylecieć pucharów. Mimo wielkich nakładów, mimo bardzo utalentowanej młodzieży (być może i tu powód pożegnania “gwiazdorów”, by nie dawali złego przykładu) i naprawdę – przynajmniej na papierze – bardzo przyzwoitej kadry. Tutaj zapowiada się trzęsienie ziemi i Boateng oraz Sam są pierwszymi ofiarami.

Reklama

Szczególnie ciekawy jest przypadek Prince’a. Swego czasu przecież był jednym z liderów Milanu, znacznie silniejszego, tłukącego się o scudetto i walczącego w Lidze Mistrzów. Facet nie jest jakiś bardzo stary, 28 lat to dla wielu moment wrzucania najwyższego biegu w karierze. Ale ten chłop nigdy nie wyglądał nam na pracusia, zawsze wokół niego obecny był pewien element negatywnej szajby, a ostatnio najwyraźniej ta gorsza strona całkiem przejmuje kontrolę nad jego karierą, bo przecież i podczas mundialu został wyrzucony z kadry Ghany za problemy dyscyplinarne.

Screen Shot 05-11-15 at 03.29 PM

Bardzo wątpliwe, by ktoś poważny chciał jeszcze dać mu szansę, nawet to Galatasaray dzisiaj wydaje się za wysokimi progami. Może i Prince jest za darmo, ale zbyt wiele znaków zapytania krąży wokół jego osoby, a jeden telefon do Helda powinien pewnie zniechęcić sensowniejszych kontrahentów. Teraz chyba czas na Zatokę Perską, MLS, względnie wymienianie passów z Mączyńskim bądź Zacharą w Chinach…

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Niemcy

Anglia

Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Antoni Figlewicz
5
Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...