Reklama

Tekst kibica: Punkty za marność. Inne spojrzenie na podział punktów.

redakcja

Autor:redakcja

04 maja 2015, 09:06 • 8 min czytania 0 komentarzy

Ekstraklasa. Rozgrywki, których głównym celem jest stworzenie hierarchii klubów piłkarskich w Polsce w danym sezonie (w ciągu roku), a zwłaszcza wyłonienie obiektywnie najlepszej drużyny – Mistrza Polski. Oczywiste, nie? Też tak myślałem. Ale wtedy znalazłem statut Ekstraklasy S.A. i regulamin rozgrywek, a tam nawet nie ma o tym mowy. Celem jest wspieranie profesjonalnego współzawodnictwa w piłce nożnej, promocja ligi, zwiększenie zainteresowania piłką nożną, działalność popularyzatorska i wychowawcza w zakresie kultury fizycznej… Ale w ferworze sporządzania najważniejszych dla ligi dokumentów zapomniano, że chodzi przede wszystkim o sport – o wyłonienie najlepszej, drugiej, trzeciej… i najgorszej drużyny. Bo przecież o to chodzi, tak? Może jednak się mylę, nie wykluczam. 

Tekst kibica: Punkty za marność. Inne spojrzenie na podział punktów.

Myślałem, że znam się na rodzimej Ekstraklasie. Pisałem nawet pracę licencjacką na temat efektywności sportowej, finansowej i medialnej klubów Ekstraklasy. Stworzyłem w niej taki model, który pozwolił mi ocenić każdy klub ze względu na te trzy aspekty działalności metodami bardziej zaawansowanymi, niż ma to miejsce w raportach Deloitte i E&Y, przy wykorzystaniu jeszcze większej ilości danych. Czy otrzymałem wyniki prawdziwe? Chciałbym. Ale modele mają to do siebie, że nie są idealne. Nie da się nimi w stu procentach prawdziwie opisać badanego zjawiska. Należy go więc skonstruować tak, żeby ryzyko otrzymania wyników innych niż prawdziwe, było jak najmniejsze. Model jest więc tym lepszy, im mniejsze jest ryzyko popełnienia błędu w opisie zjawiska. Mówi się, że ten błąd to są „czynniki losowe”. W rzeczywistości są to jednak zależności, których nie udało nam się wychwycić w naszym modelu. Po co o tym piszę? Uważam, że regulamin rozgrywek Ekstraklasy to jest taki model. Dlatego powinien być on skonstruowany tak, żeby mistrzem Polski zostawała drużyna z możliwie najwyższym prawdopodobieństwem najlepsza, a żeby spadkowicze byli faktycznie najgorszymi drużynami ligi. Jak tego dokonać? Ograniczając wpływ czynników losowych na nasz model wyłaniania hierarchii drużyn.

Do czego piję? Każdy już się chyba domyślił, że chodzi mi o reformę Ekstraklasy. Zastanówmy się nad jej skutkami. Najważniejszym chyba powodem reformy było „zwiększenie atrakcyjności rozgrywek”. Chodzi oczywiście o to, że drużyny środka tabeli o nic nie walczą – ani nie grozi im spadek, ani mistrzostwo. Góra tabeli zawsze będzie się biła o europejskie puchary, a dół o uniknięcie spadku. Uznano więc, że drużyny przeciętne są problemem i postanowiono wrzucić je do trąby powietrznej, która namiesza tak, że albo je włączy do walki o mistrzostwo, albo do walki o uniknięcie spadku. W tym celu zamiast dotychczasowego systemu 30 kolejek mecz – rewanż, po 30 kolejkach dzieli się punkty każdej drużyny na pół, tabelę na grupę mistrzowską i grupę spadkową, i rozgrywa się dodatkowe 7 kolejek (bez rewanżów).

Sam podział ligi na dwie grupy nie budzi raczej większych kontrowersji. Duże kontrowersje budzi jednak fakt dzielenia dotychczasowego dorobku punktowego. Jest to moim zdaniem oszukiwanie kibiców. Pokazywanie przez 30 kolejek tabeli Ekstraklasy, w której kluby za zwycięstwo otrzymują 3 punkty, za remis 1, a za przegraną 0, to zwykła manipulacja. Jest to próba wmówienia, że drużyny zdobyły faktycznie tyle punktów. Jednak w rzeczywistości przez 30 kolejek kluby grają o 1,5 za zwycięstwo, 0,5 za remis i 0 za porażkę. Łatwo chyba dostrzec, kto na tym podziale traci najwięcej. Są to drużyny wygrywające. Wygrałeś? Zabieramy ci 1,5 punktu. Zremisowałeś? Zabieramy tylko 0,5. Przegrałeś? Nad tobą nie będziemy się pastwić. „Zwiększenie atrakcyjności rozgrywek” – czy to jest droga do osiągnięcia tego celu? Przez karanie drużyn wygrywających, które zapewniają najwięcej emocji i które ZWIĘKSZAJĄ ATRAKCYJNOŚĆ ROZGRYWEK? To jest tak logiczne, jak bicie dziecka za to, że dostało piątkę z kartkówki.

Atrakcyjność. Najlepsza po 30 kolejkach drużyna Ekstraklasy wygrała 57% swoich meczów, druga i trzecia 47%, a kolejne w okolicach 30%. Jesteś kibicem jednej z najlepszych drużyn w Ekstraklasie i jesteś na wszystkich jej meczach? Mam dla Ciebie ciekawą wiadomość. Jakieś 50% z 30 pierwszych kolejek to są mecze o maksymalnie 0,5 punktu. Kibicujesz słabszym? W 70% kolejek to mecze, w których Twoja drużyna zdobędzie nie więcej niż 0,5 pkt. Kibicu, jesteś głupkiem. Płacisz tyle, co za normalny mecz ligowy, a otrzymujesz zwykle produkt zbliżony do meczu sparingowego.

Reklama

Atrakcyjność. Przyjmijmy, że średnia cena biletu to 20 zł. Każdy kibic chciałby być świadkiem, jak jego drużyna zdobywa jak najwięcej punktów. Pomijam już inne pobudki, dla których kibice udają się na mecz. Kibicu, uczestnicząc w sześciu meczach rundy zasadniczej, w których Twoja drużyna remisuje lub w dwóch, gdy Twoja drużyna wygrywa, otrzymujesz taki sam poziom satysfakcji z dorobku punktowego, jak podczas jednego wygranego meczu rundy finałowej. Z tą jednak różnicą, że w pierwszym przypadku zapłacisz za tę przyjemność 120 zł, w drugim 40 zł, a w trzecim 20 zł.

Wkraczamy w teorię ekonomii i wyboru konsumenta. Z racji, że odbiorcami moich rozważań mają być kibice, a nie ekonomiści, to nie będę się zbytnio w to zagłębiał. Ale każdy chyba wyczuwa o co chodzi. Tę samą użyteczność (korzyść) można osiągnąć różnym kosztem. Mogąc kupić tę samą rzecz za 120, 40, albo 20 zł, nikt chyba nie sięgnie po inny banknot niż ten przedstawiający Bolesława Chrobrego. Zwiększenie atrakcyjności 7 ostatnich kolejek kosztem 30 poprzednich kolejek to niepodważalny dowód na to, że nie dokonano z należytą starannością analizy skutków reformy. Celem miało być zwiększenie atrakcyjności, a osiągnięto dokładnie odwrotny skutek. Przedtem mieliśmy 30 równie atrakcyjnych kolejek (można było zdobyć w każdej tyle samo punktów), a obecnie mamy 30 kolejek mało atrakcyjnych i 7 kolejek bardzo atrakcyjnych – o atrakcyjności równej 14 meczom rundy zasadniczej (bo za każdy mecz można uzyskać dwa razy więcej punktów).

Atrakcyjność. Na podział punktów po 30 kolejkach można (wręcz należy) spojrzeć inaczej, niż pokazują nam tabele. Mogłoby się zdawać, że robimy podział punktów i jedziemy dalej. Każdy stracił po połowie, jest w porządku. Ale moment. Nie ucinamy każdemu takiej samej ilości punktów. Im klub zdobył więcej punktów, tym więcej ich straci. Jest to nic innego, jak ukryte dodawanie punktów dla słabszych niż lider drużyn. Nazywam to „premią za marność”. Jeżeli Zawisza przed podziałem tracił do lidera 27 punktów, to po podziale traci ich już tylko 13 (tabela poniżej). Oznacza to, że ostatnia drużyna w tabeli otrzymała premię za marność w wysokości 14 punktów. Jest to swego rodzaju nagroda za prezentowanie w ciągu poprzednich 30 kolejek marnej skuteczności – za odstraszanie kibiców od Ekstraklasy. Nagroda za bycie słabym. 

Zrzut ekranu 2015-05-04 o 10.03.20

Czy ktokolwiek uznaje to za atrakcyjne? Dodawanie punktów najmniej atrakcyjnym drużynom, żeby miały szansę na uzyskanie lepszego miejsca niż powinny? To jest jasny przekaz od Ekstraklasy:

– Słuchajcie, przez 30 kolejek graliście słabo, ale zapominamy o tym. Każdej słabszej niż lider drużynie dodajemy punkty. Otrzymacie ich tym więcej, im słabiej graliście. Teraz dopiero się zaczną atrakcje!

Reklama

No i zaczynamy 7 szalonych kolejek. Niech królują wahania formy. Różnice są niewielkie, każdy z grupy mistrzowskiej może zostać mistrzem, każdy z grupy spadkowej może zlecieć z ligi. Macie oto kibice sól futbolu, kosztujcie. Rozważmy skrajny scenariusz (bo przecież na takich scenariuszach testuje się nowe rozwiązania, by sprawdzić ich skutki). Niech każdy z Was przypomni teraz sobie 7 kolejek w okresie od 20 lutego do 13 kwietnia. Niech by to były kolejki rundy finałowej. Kto zdobył najwięcej punktów? Zawisza Bydgoszcz – 19. Jest to doskonały przykład do zastosowania dla wizualizacji skutków reformy. Wiele osób broni reformy. Mówią, że nie zdarzy się nigdy, że najgorsza drużyna w Ekstraklasie nagle w ciągu 7 kolejek zdobędzie prawie maksymalną ilość punktów. No jak to nie? Zdarzyło się i to w tym sezonie. Jednocześnie niezbyt dobrze punktował Lech (14) i Legia (11). Zakładając, że akurat te 7 kolejek to byłyby kolejki rundy finałowej, Legia dodałaby po reformie do swojego dorobku 11 punktów (0 premii za marność), Lech 15 (14+1 premii za marność), a Zawisza 33 (19+14 premii za marność).

Nikt chyba nie ma wątpliwości, że obecny model Ekstraklasy zwiększa rolę czynnika losowego (którego wpływ trzeba przecież minimalizować). Przez krótkookresowe wahania formy, które przecież są w futbolu czymś normalnym, może dojść do sytuacji (i dojdzie!), że mistrzem Polski zostanie ktoś z przypadku. Stanie się też wreszcie, że spuścimy z ligi całkiem solidną ekipę. Ligę trzeba ratować. Założenia do reformy Ekstraklasy są błędne u swych podstaw. Przypadkowość nie jest atrakcyjna. Nie jest i już! Błędy sędziowskie są czymś, czym media potrafią żyć kilka dni. Zaraz zaczyna się dyskusja o powtórkach telewizyjnych. Ale przecież błędy sędziowskie są czynnikiem przypadkowości. Sędziowie nie popełniają ich umyślnie (przynajmniej taką wszyscy mają nadzieję). Jeżeli drogą do zwiększenia atrakcyjności Ekstraklasy jest zwiększenie roli przypadku, to dlaczego po błędach sędziowskich, kibice na stadionach krzyczą „sędzia ch**”? Nie sądzę, żeby był to wyraz zadowolenia z uatrakcyjnienia spotkania. Innym błędnym, założeniem jest to, że kluby ze środka tabeli są czymś złym. Stabilizacja jest dla klubów czymś ważnym. Jeżeli drużyna jest w stanie utrzymać się w środku tabeli przez kilka sezonów, to może zacząć myśleć o atakowaniu góry tabeli przez spokojny, zdrowy i zrównoważony wzrost. Reforma spowodowała, że kluby te albo biją się o mistrzostwo, albo o uniknięcie spadku. W takich warunkach nie da się prowadzić racjonalnej gospodarki klubem. Ryzyko działalności jest zbyt duże.

Mam nadzieję, że ilość tekstu nikogo nie przeraziła. I tak starałem się wypisać jedynie najbardziej istotne kwestie związane z reformą. Mam też nadzieję, że w sposób naturalny rozgorzeje wreszcie merytoryczna dyskusja nad sensem reformy Ekstraklasy. Może ktoś „z góry” zastanowi się, co jest prawdziwym celem rozgrywek Ekstraklasy. Może jednak jest nim sport i wyłonienie najlepszej drużyny, która nas jak najbardziej godnie będzie reprezentowała w europejskich pucharach? Jeśli taka dyskusja nie rozgorzeje teraz, to życzę sobie i wszystkim kibicom Ekstraklasy takiego (bardzo realnego) scenariusza. Niech w tym sezonie przez wahania formy Mistrzem Polski zostanie Pogoń Szczecin, a z Ekstraklasy niech spadnie Korona i Podbeskidzie (do kibiców: sorry, musiałem wybrać jakichś średniaków, którzy nie zasługują na spadek). Myślę, że wtedy otworzą się niektórym oczy i ktoś wreszcie krzyknie, że „król jest nagi”. Niech to będzie naszą ofiarą na poczet powrotu do normalności.

MARCIN ŚWIACKI

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...