Dawno, dawno temu – młodsi kibice tego nie pamiętają – włożono w Warszawie sporo wysiłku, by trochę ucywilizować ruch kibicowski. Mówiąc krótko: aby poza ciągłymi mordobiciami i wyrywaniem krzesełkach na stadionie działo się coś więcej. Mnóstwo w tym zakresie zrobił między innymi śp. Wiesław Giler, wówczas właściciel tygodnika „Nasza Legia”.
Zmiany następowały najpierw na trybunie krytej, gdzie pojawiła się orkiestra – złożona głównie z żołnierzy, natomiast na co dzień zagorzałych kibiców Legii – oraz tzw. flagowych. Flagowi to była grupa kolegów, w różnym wieku, którzy uszyli ogromne flagi na kijach i machali nimi w rytm muzyki. Najpierw na trybunie „D – górna”, potem też w innych miejscach. Głowy nie dam, ale zdaje mi się, że najmłodszym z nich był Maciek Dobrowolski. Z chęcią bym go spytał, czy faktycznie był najmłodszy, ale nie mogę: od trzech lat siedzi w areszcie tymczasowym i właśnie przedłużono mu areszt o kolejne pół roku.
Maciek był moim kolegą, później nasze drogi się trochę rozeszły, to znaczy – ja miałem swoje zajęcia, a on swoje, więc jeśli się widywaliśmy, to przypadkowo. Pamiętam go jako poczciwego chłopaka, normalnego, bez ciągotek do gangsterki, ale oczywiście nie dam sobie za niego ręki uciąć, bo to by było niepoważne, skoro nie mieliśmy kontaktu na co dzień. Nie zmienia to faktu, że w głowie mi się nie mieści, jak człowiek NIEWINNY może spędzić 3,5 roku w areszcie. Minimum 3,5 roku, bo dlaczego nie 4 lata i dlaczego nie 5? Niestety, chyba wszystko przed nim.
Napisałem, że człowiek niewinny, ponieważ nawet nie ruszył proces, w którym miałby zostać skazany, nikt mu żadnej winy nie udowodnił. Po prostu go zapuszkowano i gnije, traci najlepsze lata życia. Gnije na podstawie zeznań świadka koronnego, niejakiego „Haniora”, niegdyś stadionowego chuligana i dealera narkotyków. Dealer stwierdził, że Maciek mu pomagał, czego jednak nie potwierdzili dwaj inni świadkowie (tzw. mali świadkowie koronni), a człowiek, który rzekomo w Holandii miał robić za tłumacza Maćka zeznał, że… nawet nie wie, kim Maciek jest. Sam Maciek nie utajnia swoich danych osobowych, ponieważ stanowczo powtarza, że jest niewinny i żadnymi narkotykami nie handlował. Jest więc słowo jednej osoby przeciwko słowom kilku innych. Ale na razie to wystarczy.
Nie zamierzam tej sprawy tu rozstrzygać, ponieważ mam na jej temat za małą wiedzę (chociaż podchodzę z rezerwą do świadków koronnych, którzy dla własnej korzyści co jakiś czas muszą coś „podrzucić” policji). Mogę sobie domniemywać, że mój dawny kolega jest niewinny, ale to tylko moje prywatne przeczucie, w sumie bez znaczenia. Jednak sytuacja, w której młody człowiek spędza za kratami minimum 3,5 roku bez procesu, a więc tym bardziej bez wyroku dla mnie – jako obywatela tego kraju – jest nie do przyjęcia. Jeśli prokuratura boi się, że po wypuszczeniu ten człowiek będzie mataczył, to znaczy, że cała ta prokuratura powinna zostać zaorana. Naprawdę da się przez trzy lata zabezpieczyć dowody, aby po wyjściu na wolność człowiek już nic w śledztwie nie zdołał namącić. Da się to też zrobić w dwa lata. I w rok. Da się w trzy miesiące. Tylko że trzeba chcieć.
Tam się komuś nie chce. Ktoś przyjeżdża do pracy o dziewiątej, je śniadanie, sprawdza pocztę, włączy facebooka, pójdzie na fajkę, wykona dwa telefony, pójdzie na obiad i pojedzie do domu. Tak przyjemnie mijają dni. Tylko, że Maćkowi mijają mniej przyjemnie, jako że człowiek w areszcie tymczasowym ma jeszcze mniej praw niż więzień pełnoprawny, skazany.
Ludzi za kratami bez wyroków to trzymano w czasach stalinizmu. Zaraz ktoś mi powie, żebym nie przesadzał i nie zestawiał tak różnych epok, ale przepraszam bardzo: dlaczego mam nie zestawiać? Maciek wyjdzie z aresztu pewnie przed czterdziestką, zniszczony i dobity, nie mam złudzeń, że jako wrak, niewykluczone, że trudno mu będzie poukładać sobie życie na nowo, znaleźć pracę, odnaleźć spokój psychiczny. Zdemolowano człowieka. OK, jeśli był winny – to już od trzech lat powinien odbywać wyrok. Sęk w tym, że na dziś jest niewinny, a daty rozpoczęcia procesu ani widu, ani słychy.
Wczoraj kibice Legii wywiesili transparent ze słowami otuchy dla Macieja Dobrowolskiego. Miły gest, ale mały. Tu, korzystając z możliwości, proponuję zorganizowanie manifestacji pod siedzibą rządu. Takiej, jaką zauważą wszystkie media. Historia Maćka jest w środowisku znana, ale prawda jest taka, że tylko narobienie szumu może przerwać ten koszmar. Jeśli prokuratura coś na niego ma, to niech stawia zarzuty, a sąd niech skazuje. W przeciwnym razie niewiele prokuratura różni się od gangu, który porywa ludzi i przetrzymuję ich w piwnicy.
KRZYSZTOF STANOWSKI