Reklama

Gdyby Zwoliński mógł, to siedziałby ze mną cały dzień

redakcja

Autor:redakcja

29 kwietnia 2015, 10:00 • 8 min czytania 0 komentarzy

Który z zawodników Pogoni poświęca najwięcej czasu na kopiowanie ruchów klasowych piłkarzy, który stosuje dietę bezglutenową? Co ma Pogoń, czego brakuje Lechowi i Podbeskidziu? Komu Czesław Michniewicz przepowiada przyszłość i co usłyszał od Michała Probierza po gorzkim wywiadzie w „PS”? O tym wszystkim nowy trener Pogoni opowiada w rozmowie z Weszło.

Gdyby Zwoliński mógł, to siedziałby ze mną cały dzień

Wierzysz w coś takiego jak efekt nowej miotły czy raczej bawi cię takie gadanie, bo początkowa praca trenera często wynika z przypadku?

Nie jesteśmy cudotwórcami. Po analizie, jak zespół tracił bramki, można przekazać jednak podstawowe wskazówki. Czasem dasz odpowiedź w ciągu jednej rozmowy, ale nie na zasadzie, że powiesz dwa słowa i wszyscy grają jak z nut. To jak edukacja wtórna.  Każdy musi wiedzieć, jak się zachować w danej sytuacji, a moja rola polega na tym, żeby reagowali jednakowo. Efekt ma być jednak dłuższy niż typowy efekt nowej miotły. Wiem, że jeszcze przyjdą trudne momenty.

Objęcie Pogoni było dla ciebie ryzykiem? Z dzisiejszej perspektywy decyzja wydaje się bardzo słuszna, ale jeszcze niedawno ten zespół był wyjątkowo rozklekotany.

Przyzwyczaiłem się do obejmowania zespołów w trudnej sytuacji. Kiedy przejmowałem Lecha, byli na pozycji spadkowej. Podbeskidzie podobnie. Żeby rzetelnie – podkreślam: rzetelnie – ocenić pracę trenera, potrzeba dwóch-trzech okienek. Trzeba dać czas na przygotowanie zespołu po swojemu i spokojną, dłuższą pracę. Wtedy można oczekiwać efektów. Przyzwyczaiłem się, że u nas kiedy wygrasz, jesteś dobry, a kiedy przegrasz, to powiedzą, że trener do wymiany. Tak to działa. Nikt nie dostaje czasu. Wiem jednak, że takie są realia, kocham ten zawód i nie chcę się przebranżawiać.

Reklama

Od czego rozpocząłeś pracę w Pogoni?

Futbol dzieli się na cztery elementy – masz piłkę albo nie oraz dwie razy przejściowe: co robisz po odbiorze i po stracie. Trzeba jasno określić te zasady. Jeżeli nie będziesz konsekwentny, zespół nie będzie grał po twojemu. Nie zawsze będziemy wygrywać, ale zawsze chcę, by moja drużyna – niezależnie od wyników – grała w swoim stylu. Od czego rozpocząłem pracę? Zajęcia w formacjach, indywidualne treningi… Uczę zawodników, jak się ustawiać przy akcjach jeden na jeden, w jakich sektorach przebywać, jak powinna wyglądać współpraca z linią obrony i pomocy…

Największy problem mieliście z tą fazą po stracie piłki?

Jestem tu zbyt krótko, by o tym mówić w szczegółach. Kiedy się przegrywa – mówię tu o wszystkich drużynach, nie tylko o Pogoni – zawodnicy przestają w siebie wierzyć i zaczyna się zrzucanie odpowiedzialności. Może ten zawinił? Może tamten? Przychodzi nowy trener, pojawia się nowe rozdanie i jeżeli piłkarze mu uwierzą, to jest szansa, że drużyna pójdzie w dobrą stronę. Nie można jednak przesadzić z ilością przekazywanej wiedzy. Zawodnik musi wszystko przetrawić. Nie możesz jeść, jeść i jeść. Czasem trzeba odpocząć.

Guardiola opowiadał o tym po przejęciu Bayernu – nie możesz przepełnić hardware’u piłkarza, bo niektórzy – jak Ribery – mają po prostu mniejszy dysk i nie wszystko zapamiętają.

Dokładnie. Czytałem „Herr Pepa” i sam się często łapię na tym, że niby odprawa trwa króciutko, patrzę, a tu pół godziny za mną, zaraz robi się 45 minut, godzinka i widzę, że nie wszyscy wytrzymują. Sytuacja jest trudna i chcesz przekazać jak najwięcej. Im dłużej pracuję w klubie, tym krótsze mam jednak odprawy. Cieszę się, gdy widzę, że zawodnik – opowiadając o meczu – oglądał go po mojemu i ocenia moimi słowami. Widziałem to w Podbeskidziu, zauważyłem nawet w Pogoni, co świadczy o tym, że słowa z szatni zaczęły do nich trafiać. Mam też zasadę, że wybaczam błędy techniczne – każdemu może odskoczyć piłka, każdy może nie trafić do bramki – ale taktycznych nie. W obronie nie możesz improwizować, w ataku jak najbardziej. Najpierw jednak uczę, potem wymagam. Dlatego wróciliśmy do podstawówki: początkowo dodawanie w słupkach, dzielenie i mnożenie, a kiedy zrozumiemy fundamenty, postawimy wyższe wymagania.

Reklama

Który z uczniów jest najbardziej chłonny?

Nie ma reguły. Doświadczony Rafał Murawski często bierze udział w dyskusji, ale jest też wielu młodych, inteligentnych chłopców. Rudola i Matynię muszę wręcz wyganiać z boiska. Zwoliński, Walski, Wojtkowski… Widać po nich, że chcą zostać piłkarzami. Dieta, odżywianie, chęć uczenia się taktyki – ci chłopcy chłoną tę wiedzę. A w Pogoni praca jest o tyle przyjemniejsza, że to rodzinny klub. Juniorzy mijają się ze starszymi. 15-letni chłopiec trenuje niedaleko seniorów. Sam też oglądam treningi i mecze wszystkich grup młodzieżowych. Dla nich to miłe, a ja widzę, jak klub – ta rodzina „Portowców” – rośnie. Miło pracować w takiej atmosferze, bo nie wszędzie są takie warunki. Weźmy nawet Lecha – pierwszy zespół trenuje w jednym miejscu, młodzież w drugim. Podbeskidzie jest porozrzucane po całym Bielsku. A tutaj wszyscy na kupie. Zawsze na kogoś trafisz.

Zapytałem, który zawodnik jest najbardziej nastawiony na naukę, bo słyszałem, że sporo czasu poświęcasz Zwolińskiemu. Pokazywałeś mu np. pojedyncze ruchy Aubameyanga.

Przyjechałem dziś do klubu o dziewiątej. Trening o 16, a on – pamiętajmy, że studiuje dziennie! – wpada, bo mówi, że ma przerwę w zajęciach i prosi, żebym pokazał mu ścieżki ruchu różnych piłkarzy.

– Trenerze, pokazałby pan ten ruch Lewandowskiego?

– Zwolu, załatwię, ale zobacz, ile roboty…

– Wiem, że trener od rana do nocy tu siedzi, ale jakby trener zdążył…

Sama przyjemność pracować z kimś takim. Wewnętrzna samodyscyplina, odżywianie, podejście. I to niesamowite parcie, ciśnienie, żeby zostać piłkarzem. Tłumaczę mu, jak się zachowuje Frankowski, Reiss czy inni napastnicy, a on to chłonie. Gdyby mógł, siedziałby ze mną cały dzień.

Zaskakuje cię, jak ostatnio rozkwitł?

Żartuje, że przepowiadam mu przyszłość. Na początku mówiłem, że jak nie będzie przyjmował, tylko uderzał, to wpadnie. Potem, że strzeli, gdy zejdzie na krótki słupek lub – jak w ostatnim meczu – gdy wyczeka na odpowiedni moment dośrodkowania. Mówisz coś komuś, to się sprawdza i on zaczyna w to wierzyć. Zwolińskiego przy tym nie da się nie lubić. Dziś mu powiedziałem: „koniec strzelania, w środę gramy!”. Trzeba go z boiska wyrzucać. Ale Rudol jest taki sam. Pokazałem mu, jak wyprzedzać przeciwnika i w ostatnim meczu na osiem pojedynków sześć wygrał przez wyprzedzenie! W Polsce nie zdarza się to zbyt często. Przy tym dyscyplina, dodatkowe treningi, dieta bezglutenowa… Zawsze powtarzam: kto chce się prześlizgnąć przez piłkę lub – jak mawiał Petrescu – być „hobby-playerem”, to nie będzie miał ze mną łatwo. Nie chcę pracować z niepoważnymi ludźmi. I zapewniam, że Rudol i Zwoliński nie będą na mnie narzekać.

Po przejęciu Pogoni powiedziałeś, że chciałbyś grać na dwóch napastników. Pytanie, czy dwóch snajperów o tak podobnej charakterystyce jak Robak i Zwoliński nie będzie sobie na dłuższą metę przeszkadzać.

W meczu z Górnikiem Marcin zagrał przez chwilę, ale ta współpraca, szczególnie w defensywie, nie wyglądała najlepiej, dlatego zdjąłem Łukasza. Trzeba jednak mieć na uwadze, że Robak miał kontuzję i nie trenował. Wszystkiego można się nauczyć. Kwestia treningu, ale masz rację – zwykle, gdy mówimy o duetach napastników, to jeden jest duży, drugi mały, jak Rasiak i Sikora. Szczęście „Zwola” polega na nieszczęściu Marcina, bo bez niego zespół też wygrywa. Marcin nie ukrywa natomiast, że chciałby spróbować za granicą. Był blisko – jak pamiętamy – wyjazdu do Chin, ale nie wyszło. Może nie trzeba będzie ich uczyć tej współpracy? Czas pokaże.

Przed wyjazdem do Rosji rewelacyjnie spisywał się Akahoshi. Po powrocie – przepadł. Jak teraz wygląda?

W Rosji długo nie grał i nie jest jeszcze przygotowany. Ale to fantastyczny, serdeczny chłopak. Jak mu powiedziałem, żeby jechał z drugim zespołem do Gdańska, to nie był sfochowany. Cieszył się, że może zagrać. Ostatnie mecze, które graliśmy, były też na styku, więc nie mogliśmy – z myślą o stałych fragmentach – od razu wpuszczać niższych zawodników, jak Walski czy Akahoshi. Nie wiem też, jak potoczy się przyszłość „Aki”. Nie miałem czasu się tym zająć.

Jak bardzo zmieni się polityka prowadzenia drużyny w zależności od tego, czy zostaniecie w grupie mistrzowskiej? Jeżeli ją klepniecie – co powinno być formalnością – będziesz chciał odważniej postawić na młodzież? A może pojawi się ciśnienie na puchary?

Nie chcę zbędnego ciśnienia. Tu rozsądnie ocenia się potencjał zespołu. Grupa mistrzowska to praca na większym spokoju. Spadkowa to nerwy – wtedy trudniej ogrywać młodzież. Do środy nie chcę się tym jednak zajmować. Nie mam do tego głowy. Po meczu z Legią podejmiemy z prezesem i sztabem odpowiednie decyzje.

Jeżeli zrobisz zbyt dobry wynik, to parę miesięcy później możesz paść jego ofiarą. Kto jak kto, ale ty wiesz o tym doskonale.

W Lechu zdobyliśmy puchar, a potem pojawił się słabszy okres. W Podbeskidziu i Lubinie bywało podobnie. Wiem, że oczekiwania – przy odpowiednich wynikach – będą rosły, ale liczę, że moja praca będzie oceniana rozsądnie. Kiedy z Zagłębiem w sezonie mistrzowskim przegraliśmy na trzy kolejki przed końcem z Łęczną, byłem wkurzony i mówiłem, że ucieka nam szansa, która może się nie powtórzyć, to usłyszałem: „spokojnie, w tym roku zajmiemy trzecie miejsce, to w przyszłym zostaniemy mistrzem”. Nie, w piłce tak to nie działa.

Przed dwoma miesiącami udzieliłeś wywiadu „Przeglądowi Sportowemu”, który wyglądał trochę jak wyznania trenera z depresją. Naprawdę się obawiałeś, że ciężko będzie wrócić na karuzelę?

Nawet tydzień po wyjeździe z Bielska miałem propozycję pracy. Była jeszcze opcja wyjazdu za granicę, która ostatecznie nie wypaliła. Pojawiały się zapytania, rozmowy, ale albo mi coś nie pasowało, albo ja nie pasowałem komuś. Po wywiadzie, o którym wspomniałeś, usłyszałem od Michała Probierza: „poczekaj, spokojnie, zaraz będą potrzebować wsparcia i będą szukać doświadczonych trenerów”. Nie pchałem się do pracy za wszelką cenę. Nie chciałem iść do klubu, w którym nie dostanę odpowiednich warunków do pracy, a odium nieszczęścia – np. po spadku – zleci na mnie. Wiem, że niektórzy tylko na to czekali.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA

Najnowsze

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
5
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
2
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...