Co pan powiedział w przerwie piłkarzom? – nie ma bata, żeby ten konferencyjny pomeczowy banał nie pojawił dzisiaj w Poznaniu. Lech w pierwszej i drugiej połowie to bowiem niebo i ziemia. Najpierw dno – karykatura pościgu za Legią, później wreszcie czwarty bieg, dwa gole i zwycięstwo nad Śląskiem, który z nieznanych przyczyn zapomniał wyjść z szatni na ostatnie 45 minut.
Komentatorzy w transmisji zachwycili się Szymonem Pawłowskim – za to ja nakręcał ataki Lecha, jak trafił w słupek, ile strachu napędził Śląskowi, ale my mu jednak będziemy pamiętać też pierwszą połowę, w której zaliczył jakieś pół miliona strat. W przekroju całego spotkania dużo bardziej podobał nam się Barry Douglas. Bo nie dość, że w tyłach zagrał na zero to bez jego wrzutek nie byłoby też dwóch goli.
Gdyby Śląsk były w stanie zagrać pełne 90 minut w taki sposób, jak zagrał pierwsze 15, po Lechu nie byłoby dziś czego zbierać. Oczywiście nie zrobił tego, co nie zmienia faktu, że i tak dostaliśmy dość czasu, by na drużynę Skorży sobie standardowo narzekać. W pierwszej połowie wyglądała tragicznie. Zanosiło się wręcz, że kiedy wreszcie wypada jej ruszyć w poważny pościg za Legią, skończy się na trzeciej wywrotce z kolei. Lech non stop pozbywał się piłki, wybijając ją bez namysłu do przodu.
Kultura gry – zero.
Gracze Śląska tymczasem wyszli zupełnie bez kompleksów, nie było widać po nich żadnych obaw. Od razu zabrali się za rozgrywanie piłki. Ale okazało się, że wyłącznie straszyli. Po kwadransie dostosowali się do warunków tego „typowego meczu walki”, a po przerwie już zupełnie przestali nadążać.
Od momentu, kiedy Douglas z lekką pomocą Hamalainena (przed przerwą słabiutki) załatwił Lechowi prowadzenie, obraz tego meczu zmienił się o 180 stopni. Śląsk się zupełnie rozsypał i do końca już tylko bronił, próbując połapać się w kolejnych atakach gospodarzy – raz prawą stroną, raz lewą. W tym momencie, czyli w ostatnich trzydziestu minutach, Pawłowski faktycznie zaczął grać koncert.
Co Skorża powiedział w przerwie piłkarzom to jest dziś rzeczywiście zagadka, ale najwyraźniej wspólnie uznali, że liga będzie jednak ciekawsza, kiedy zaczną wygrywać.
Przy stanie 1:0 mógł jeszcze odpowiedzieć Machaj – trafił z wolnego w poprzeczkę, ale to wszystko, na co było stać Śląsk. Tadeusz Pawłowski kilka dni temu w wywiadzie dla Weszło stwierdził: „Zrobię wszystko, żeby zająć jak najwyższe miejsce. Za chwilę podzielimy punkty, zmniejszą się różnice między drużynami i, jak tylko Bozia da, idziemy na całość”. Najwyraźniej dopiero od tego podziału, bo dziś znów nie na całość, tylko na pół gwizdka.