Zarząd GKS-u Katowice dwa tygodnie temu po słabych wynikach nałożył na zespół karę 30 tysięcy złotych. Wprowadzono też zasadę, że piłkarze za każdy remis u siebie zwracają karnetowcom 25 proc. wartości biletu, za porażkę – 50 proc. Ci, którzy przyszli na dzisiejszy mecz w Katowicach, połowę kasy więc odzyskają. Ale czy to jedyne konsekwencje wobec piłkarzy, którzy właśnie przegrali 0:5? Już wiadomo, że na pewno poniesie je trener…
Przypomina nam się, że 30 tysięcy złotych kary po słabych wynikach poparte było uzasadnieniem „zgodnie z obowiązującym regulaminem”. Mamy poważne wątpliwości, czy istniejący regulamin przewiduje takie sytuacje, jak dziś. Jeśli ktoś nie pamięta, GKS od jakiegoś czasu zgłasza aspiracje powrotu do Ekstraklasy, a w tej chwili ma tylko sześć punktów przewagi nad strefą barażową.
0:5. Podopiecznych Artura Skowronka nie tłumaczy nic. Na ich korzyść nie działa nawet ani brak Grzegorza Goncerza, najlepszego strzelca w lidze, ani rywal z pierwszego miejsca, ani równorzędna gra z liderem w pierwszej połowie. Konsekwencji za tak wysoką porażkę piłkarze zapewne nie unikną. Na pytanie, czy wybroni się trener Skowronek, odpowiedź raczej już znamy.
– Nie podam się do dymisji. Jest bałagan, który chcę posprzątać – mówił po meczu trener. Chwilę potem dowiedział się jednak, że on i jego asystent zostali odsunięci od prowadzenia zespołu…
Niebywale skuteczne jest w tym roku Zagłębie. Z ośmiu meczów – liczymy już ten dzisiejszy – wygrało sześć i zremisowało dwa. Bilans bramkowy? 16:1. Stracić jednego gola przez 12 godzin to naprawdę niesamowity wynik. Ale tak się dzieje, kiedy Dąbrowski wszystko czyści w tyłach, Guldan daje gwarancję solidności i naprawdę nieźle wyglądają boki z Cotrą i Stolarskim (lub Todorovskim). GKS stworzył sobie jakieś sytuacje, ale nie dość, że były niegroźne, to można je policzyć na palcach jednej dłoni.
Zagłębie ma też to, co do zwycięstw w pierwszej lidze jest niezbędne: niebywałą konsekwencję i umiejętność wykorzystywania błędów. Tosik przed swoim polem karnym wybija piłkę na oślep i nagle Błąd jest sam na sam z bramkarzem. Dośrodkowanie z rzutu wolnego, w którym trzech zawodników Zagłębia zostawia z tyłu całą resztę i można zgadywać, który wpakuje piłkę do siatki. Rzut rożny, nieskuteczne wybicie katowiczan i Guldan, stojąc bez krycia trzy metry przed bramką, spokojnie dokłada nogę.
Wiecie, ile strzałów celnych oddali dziś lubinianie? Sześć. A więc patrzcie i uczcie się, bo tak to się robi. Ekstraklasa czeka.