Kontuzje to proza piłkarskiego życia, nie uniknie ich żaden zawodnik. Niestety często także w polskiej lidze zdarzało się, że gracz był noszony na rękach póki był zdrowy, a w momencie, gdy zdrowie mu się posypało, klub się od niego odwracał. Cieszą więc takie historie, jak ta której bohaterem jest Marek Wasiluk.
Przypomnijmy: zwycięstwo Jagi z Legią w lutym zostało okupione poważną kontuzją defensora Jagiellonii, który zerwał więzadła krzyżowe. Na Twitterze napisał nawet wówczas wymowne „do zobaczenia za dziesięć miesięcy” i istotnie czekała go długa, trudna walka o powrót do pełnej dyspozycji. A pamiętajmy, że gdy w czerwcu przechodził do Białegostoku podpisał roczny kontrakt (z opcją przedłużenia o dwa lata), więc teoretycznie latem mógłby zostać zdany wyłącznie siebie.
Tak się jednak nie stało, bo Jagiellonia właśnie postanowiła zaoferować kontuzjowanemu graczowi nowy trzyletni kontrakt. Reakcja mogła być tylko jedna:
Nowy kontrakt daje duzy komfort psychiczny w czasie tej trudnej rehabilitacji. Dziekuje @Jagiellonia1920 i mam nadzieje wrocic szybko zdrow!
— Marek Wasiluk (@MarekWasiluk) kwiecień 20, 2015
My też doceniamy ten ruch, jest właściwy, można go śmiało nazwać przykładem „cywilizowania się” piłki w naszym rodzimym wydaniu. Wiemy doskonale, że ten sam Wasiluk gdzie indziej mógłby zostać odpalony, a dyrektor argumentowałby wtedy, że nie wiadomo kiedy gracz wróci i jak będzie się prezentował po urazie. W Białymstoku wierzą, że będzie dobrze, a sami postarają się przywrócić piłkarza do pełni sprawności. Normalność?
Fot. FotoPyK