Wielu bramkarskich przebierańców przewinęło się w ostatnich latach przez naszą ligę. Mieliśmy mieszane odczucia, gdy Ladislava Rybansky’ego tytułowaliśmy bramkarzem, bo czuliśmy, że obrażamy tym samym innych przedstawicieli tej profesji. O Michale Gliwie, który strasznie partaczył w Lubinie, napisaliśmy swego czasu, że nie złapałby nawet syfa w nigeryjskim burdelu. Jednak to, czego świadkami jesteśmy w tym sezonie w wykonaniu Richarda Zajaca… to powoli przestaje się mieścić głowie. Bramkarz Podbeskidzia nie tylko nawiązuje swoją postawą do wspomnianych powyżej ręczników. On zmierza w kierunku ich przebicia.
Ustalmy coś – kiksy zdarzają się niemal wszystkim bramkarzom, nawet tym z wyższej półki, wspomnieć można chociażby o Kuciaku, który swoje w tym sezonie też już zawalił. Normalna sprawa. Ale sytuacja, w której połowę zestawienia TOP10 największych wpadek możemy obsadzić wyczynami jednego bramkarza, jest jednak trochę nienormalna.
Richard Zajac. Ostatnio zaliczył dłuższą serię minut bez wpuszczonej bramki, ale co z tego, skoro dziś znów nawywijał i uniemożliwił Podbeskidziu zdobycie trzech punktów – tak cennych w walce o grupę mistrzowską. Może podsumujmy sobie sezon w wykonaniu sympatycznego Ryśka.
– zawalony mecz z Pogonią Szczecin (2-3) w 1. kolejce, błędy przy golach Dąbrowskiego i Frączczaka w końcówce spotkania
– zawalony mecz z Lechią (0-1) w 2. kolejce
– zawalony gol w meczu z Jagiellonią (2-4) w 10. kolejce, goście gonili wynik, ale asysta Zajaca pozbawiła ich złudzeń
– zawalony gol w spotkaniu z Piastem Gliwice (2-1) w Pucharze Polski, przewaga dwóch bramek przed rewanżem stopniała do jednej
– zawalony gol w spotkaniu z Legią w Pucharze Polski (1-4), na skrócie od 0:45
– zawalony gol, no i cały mecz z Wisłą Kraków (2-2) w 28. kolejce
Oj, trochę za długa ta lista wpadek. Zajac wystąpił w tym sezonie w trzynastu spotkaniach, a aż w sześciu z nich się zbłaźnił. Średnio niemal w co drugim meczu wystawia na próbę cierpliwość kolegów z zespołu, którzy mieliby podstawy – i zapewne ochotę – by powiedzieć mu kilka miłych słów. Ujmijmy to tak: stawianie w bramce na Richarda Zajaca przypomina grę w rosyjską ruletką, podczas której połowa bębenka rewolweru jest wypełniona nabojami. Szanse na przeżycie – fifty-fifty, strasznie niskie biorąc pod uwagę obowiązujące standardy.
Zajac ma trzydzieści osiem lat, w Polsce jest od ponad pięciu. Miewał okresy lepsze i słabsze, nie można nie zauważyć, że przebył z Podbeskidziem kawał drogi, ale chyba pora, by ktoś przytomny powiedział: wystarczy. Może trener Ojrzyński, a może sam zawodnik. Niby bramkarze są „długowieczni”, bez trudu znajdziemy przykłady takich, co i po czterdziestce wymiatają, ale nie traktujmy tego w kategoriach reguły. Tak będzie lepiej dla wszystkich. No, może poza rywalami Podbeskidzia.
Fot. FotoPyK