Reklama

Furman i Łukasik spotkają się po latach. Nie o tym marzyli

redakcja

Autor:redakcja

10 kwietnia 2015, 14:43 • 2 min czytania 0 komentarzy

Dominik Furman czy Daniel Łukasik? Parę lat temu było to jedno z naszych flagowych pytań w ankiecie “Weszło z butami”. Wtedy najczęściej padała odpowiedź, że w defensywie Łukasik, a w ofensywie Furman. Praktycznie każdy kojarzył tych chłopaków, wiedział jak grają i znał ich atuty. A co na tak samo postawione pytanie usłyszelibyśmy dziś? Wydaje się, że najprędzej “nie mam pojęcia” lub “a kogo to obchodzi?”.

Furman i Łukasik spotkają się po latach. Nie o tym marzyli

Jutro Furman i Łukasik po raz pierwszy w karierze staną po przeciwnej stronie barykady. Kiedy wchodzili do dorosłej piłki pod okiem Jana Urbana, zapewne wyobrażali sobie, że ta chwila nastąpi w jakimś wielkim spotkaniu w Lidze Mistrzów lub w jednej z czołowych lig Europy. Że staną twarzą w twarz na boisku i będą toczyć setki zaciętych pojedynków. A potem wymienią się koszulkami i skoczą po meczu na jakąś wykwintną kolację.

Rzeczywistość okazała się jednak troszeczkę inna. Owszem, otoczka będzie niecodzienna, z przepięknym stadionem i wypełnionymi trybunami, ale na tym kończą się punkty zbieżne z wymarzoną scenerią. Furman i Łukasik mogą stanąć twarzą w twarz co najwyżej przy ławkach rezerwowych, mogą się też naprzeciw siebie rozgrzewać, a na koniec uroczyście wymienić bluzami od dresu. Ale nie o czymś takim marzyli.

Oczywiście sobotni mecz może się różnie ułożyć i nie wykluczamy, że w obliczu kontuzji czy innych awaryjnych sytuacji obaj piłkarze razem pojawią się na murawie. To możliwe, jednak mało prawdopodobne. Obaj nie są pierwszymi wyborami swoich trenerów, nie są też tymi, których w pierwszej kolejności wprowadza się na boisko z ławki. Gdyby podczas meczu Lechia-Legia ktoś zamknął ich w jakiejś komórce pod stadionem, kibice nawet by tego nie odczuli. Ich nieobecność w żaden sposób nie obniżyłaby atrakcyjności widowiska.

Moglibyśmy poznęcać się liczbami nad blond pomocnikami, ale nie ma to już większego sensu. Nie jest żadną tajemnicą, że Furman na przestrzeni półtora roku rozegrał mniej minut w lidze, niż innym zdarza się w tydzień, kiedy gra się system sobota-środa-sobota. Albo że w tym sezonie Lechia z Łukasikiem w podstawowym składzie wygrała dwa mecze na piętnaście. Każdy widzi, że obaj środkowi pomocnicy nie rozwinęli się tak, jak tego oczekiwano.

Reklama

Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że ani przed Furmanem, ani przed Łukasikiem nie widzimy specjalnych perspektyw na poprawę sytuacji. Lechista stracił miejsce w podstawowym składzie, a w hierarchii Jerzego Brzęczka wyprzedził go nawet Adam Dźwigała. Natomiast Furman wrócił do Legii, by złapać więcej minut, a ciągle bliżej mu do podtrzymania tendencji z Tuluzy. Ich jutrzejsze spotkanie po latach powinno być przestrogą dla wszystkich młodych, których dziś poklepuje się po plecach.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Polecane

Dominacja skoczków w biało-czerwonych barwach! Tak, chodzi o Austriaków…

Szymon Szczepanik
0
Dominacja skoczków w biało-czerwonych barwach! Tak, chodzi o Austriaków…

Komentarze

0 komentarzy

Loading...