Jeśli w dyskusji pada nazwisko Glik, to za chwilę rozmawia się o pewnej grze w obronie, twardym charakterze, znakomitym jak na defensora bilansie bramkowym. Po takiej przedmowie nie da się jednak uniknąć tematu transferu, bo nie ukrywajmy: kapitan Torino zrobił w ostatnim czasie wszystko, żeby wpaść w oko znacznie możniejszym klubom. Wiedzą o tym nawet sami fani “Byków”, dlatego wystartowali z akcją #Gliknonsitocca, czyli w luźnym tłumaczeniu “Glik jest nietykalny!” albo w jeszcze luźniejszym “ręce precz od Glika”.
Akcja we Włoszech zatacza coraz szersze kręgi. Opuściła już klubowe strony, fora internetowe, wyciekła poza konta kibicowskie. Skoro pisze się o niej na okładce TuttoSport, to dowodzi to dwóch rzeczy: po pierwsze, jak gorącym nazwiskiem w Italii jest aktualnie Glik. Po drugie, że faktycznie fani granaty mają się czego obawiać.
Glik tonuje emocje w każdym wywiadzie, ale pamiętajmy o jednym: jeśli wierzyć włoskiej prasie, Polak gwiazdorskiej gaży wcale nie ma, a latka lecą. Według La Gazetta Dello Sport, nawet w samym Torino nie jest w czołówce najlepiej zarabiających, a na tle reszty ligi… Cóż wielu gości z czwartej półki, okupujących na co dzień trybuny, kosi lepszą kasę.
Sprawdźcie sami #Gliknonsitocca na Twitterze, miło czyta się takie tweety o reprezentancie Polski. My zastanawiamy się aktualnie tylko nad jednym: czy pod względem uwielbienia fanów, Kamil przerósł już poziom, jaki osiągnął “Wasyl” w Anderlechcie?