Chodzą słuchy, że Górnik wyemitował obligacje warte kilkadziesiąt milionów, gwarantowane przez miasto, i spłaca długi w tempie niewidzianym w Zabrzu od lat. Przyciśnięty przez komisję licencyjną najpierw rozliczył się z najbardziej zakurzonych spraw – zapłacił byłym piłkarzom: Olkowskiemu, Skorupskiemu, Małkowskiemu, Zacharze. Uregulował większość długu wobec Rozwoju Katowice (za transfer Milika), a na koniec wyrównał zaległości obecnym piłkarzom. A było tego do zapłacenia w sumie kilka milionów złotych. Postanowiliśmy sprawdzić, jak sprawy naprawdę się mają i zadzwonić do kogoś, kto nie będzie opowiadał, że pieniądze to sprawy szatni, tylko powie jak jest. Adam Danch w krótkiej rozmowie z Weszło.
Adam, opowiadaj, co dobrego w Górniku?
– W końcu zapłacili. Wszystkie zaległości. Praktycznie wszystkie długi wyczyszczone.
Ty w ogóle pamiętasz drugi taki moment w Górniku?
– Chyba jeszcze w czasach Allianza, wtedy wszystko szło regularnie. Później to już różnie bywało – raz płacili, za chwilę był przestój. Jak przychodziło do licencji, to wiadomo – te zaległości zawsze były rozkladane na raty, umawialiśmy się na terminy spłat. Teraz Górnik pod tym względem startuje jakby od zera, na czysto. Powinno być lepiej.
Czyli bez żadnych porozumień, pieniądze na kontach.
– Dokładnie. Jakiś tydzień temu dostaliśmy.
To do szatni wreszcie wpadnie trochę świeżego powietrza…
– Od razu przyjemniej, wiadomo. Śmialiśmy się, że ciężko uwierzyć. Pach, pach i spłacone. Wcześniej to się mówiło „będą pieniądze, będą…”, a teraz jak powiedzieli, tak się stało. Wszyscy zadowoleni. Żartujemy, że teraz już nie ma na co zwalić, jak nie będzie dobrych wyników.
Straciliście mocne alibi.
– Nie, śmieję się… Nigdy po żadnym meczu się tym nie tłumaczyliśmy. Klub pokazał, że zrobił wszystko, by wyjść na prostą, to my teraz jako piłkarze musimy zrobić to samo.
Ale części pieniędzy musieliście się jednak zrzec?
– Każdy dogadywał się indywidualnie. Każdy był wzywany do „góry” , trzeba było się zrzec paru złotych – to znaczy paru procent wszystkich zaległości, do dziesięciu – ale lepiej tak i resztę dostać niż czekać i czekać.
Jak daleko obecnie te zaległości sięgały?
– To duże pieniądze, ale trudno policzyć, bo te wypłaty raz były, a raz ich nie było. Miasto pomagało. Zadłużenie było duże, ale klub robił wszystko, żeby jakoś żyć. Zawsze coś skapnęło – chociaż część, raz na dwa, trzy miesiące.
Ty niedawno jakby nigdy nic podpisałeś nowy kontrakt. Nie miałeś żadnych wątpliwości? Tak już oswoiłeś się z tym, co masz od lat w Zabrzu?
– Nie ma sensu zmieniać. Jestem stąd, wszystko mam na miejscu, dobrze się czuję w Górniku. Zresztą, było słychać, że klub ma szansę wyjść na prostą. Wiadomo, teraz to był ostatni moment na ratunek – inaczej trzeba byłoby zwijać manatki, klub musiałby upaść. Wierzyłem, że wszystko się poukłada, że nie po to buduje się nowy stadion, żeby ktoś mógł dopuścić do upadłości takiego klubu jak Górnik.
Już raz w wywiadzie dla Weszło mówiłeś, że gra w innym polskim klubie, na podobnym poziomie i warunkach jak w Górniku, cię nie interesuje.
– Bo jak nie ma dużej różnicy, to po co zmieniać i z domu wyjeżdżać? Miałem teraz z Ekstraklasy dwie oferty. Ale bez sensu. Górnik walczy o pierwszą ósemkę. Mnie wyjazdy na siłę, nawet za granicę, do jakiegoś przeciętnego klubu, w ogóle nie kuszą.
Takie wyjazdy jak Zachary czy Mączyńskiego złe?
– Aaa, to dobre, konkretne wyjazdy. Ale też trzeba dostać taką ofertę! I za Mateusza, i za Krzysia klub dostał pieniądze, oni też swoje zarobią, pograją. Ale najpierw trzeba dostać taką propozycję. Albo taką jak „Skorup” – byłem u niego na chwilę, jak miałem zerwane więzadła. Dobrze się chłopak urządził. Teraz nie ma czasu, bo liga, żadnego wolnego weekendu, żeby pojechać.
W tym roku liga wam praktycznie całe święta kasuje.
– W poniedziałek mecz, w sobotę i niedzielę trening.
A w tabeli gorąco.
– No, jeszcze chwilę temu piąte miejsce, teraz już ósme. Inni gonią. Ale też do góry nie mamy daleko. Wszystko zależy od nas. Tylko trzeba zacząć punktować, żeby się dostać do tej grupy mistrzowskiej, bo stać nas na to.
Tyły do poprawki zwłaszcza.
– Tak, musimy poprawić grę w defensywie. Mieliśmy takie mecze, jak z Podbeskidziem, które mogliśmy wygrać, a prawie przegraliśmy. Najgorsze, że nie możemy grać od początku naszym składem, jak chcemy, tylko cały czas jakaś rotacja. Radek Sobolewski wypadł to ja musiałem wejść do środka pomocy.
Robi się wam ciepło w związku z podziałem punktów?
– Trochę się porobiło… Jak się podzieli to nawet Zawisza jest parę punktów za nami. Podoba mi się, że jest więcej meczów, ale ten podział może trochę namieszać.
A w poniedziałek derby Śląska. To te najważniejsze? Bo taka specyfika regionu, że gracie je jedne za drugimi – tyle co z Piastem, Podbeskidziem, teraz z Ruchem.
– Tak, te zdecydowanie najważniejsze, co też wynika z historii. Dwa utytułowane kluby, rywalizujące ze sobą od zawsze. Kibice podzieleni. Nie ma już wymówek. W gazetach nie będą już pisać, że w Górniku nie płacą, że bieda. W sumie, tak jak się śmialiśmy – nie ma na co zwalać, tylko trzeba wygrywać.
Rozmawiał PM