Trzeba przyznać, że Kazimierz Greń ma klawe życie. Lata po świecie i ogląda mecze (o ile akurat nie jest zapuszkowany). Przy okazji handluje biletami, więc jeszcze jest z tego kasa. Ludzie na Podkarpaciu sądzą, że jest ważny i kłaniają mu się w pas. Jak na operatora frezarki, całkiem niezła ścieżka. Gdyby nie irlandzki wymiar sprawiedliwości, byłoby zupełnie perfekt.
Oczywiście, każdy facet lubi piłkę i ładne kobiety, więc Maxi Kaz nie jest wyjątkiem. W Irlandii oprócz niego zatrzymano też sympatyczną Ninę. Wcześniej widywano Grenia raczej z Bogdanem Durajem, też długowłosym, więc przyznajcie sami, że to zmiana na plus (poniżej zdjęcie z Facebooka). Nina jednak pewnie nie sądziła, że wyląduje na pryczy w areszcie, ale życie pełne jest niespodzianek. Oj, nie takie były plany na wieczór.
Niestety, obawiamy się najgorszego – Kazik nie utrzyma miejsca w zarządzie PZPN i po zbliżającym się soczystym kopniaku w dupę, pozostanie mu tylko prężenie muskułów na Podkarpaciu oraz ewentualne rozkręcanie kampanii wyborczej Cezarego Kucharskiego. To oznacza, że naprawdę będzie ciekawie. Jak już Greń zostanie pogoniony z obecnego zarządu, przejdzie do opozycji i zacznie się to, co Weszło kocha najbardziej: notoryczna nawalanka. Ha, półtora roku nawalanki! Idziemy do sklepu po zapasy popcornu.
W obecnym PZPN Greń jest skończony, więc w siedzibie związku otwierają szampany – wcześniej nie było jak się gościa pozbyć, ale podłożył się fantastycznie. Oczywiście udzieli teraz dziesięciu wywiadów, że wcale nie handlował biletami, ale większe znaczenie ma przecież to, co powiedział sądowi, a nie to, co dziennikarzom. A sądowi powiedział, że handlował.
Ciekawi nas, jak zareaguje region. Czy w następnych wyborach ponownie Podkarpacie odda się Kazkowi? I czy Nina będzie chciała dalej podróżować po świecie?